Siedziała na niewygodnym fotelu i spoglądała
nieobecnym wzorkiem przed siebie. W końcu zapanował spokój. Po kilku godzinach
ciężkiej pracy wreszcie znalazła czas na chwilę odpoczynku. Sofia upiła łyk
gorącej kawy, która grzała jej zimne dłonie i głęboko westchnęła. Nakryła się
szczelniej powyciąganym kocem, który był niezbędny podczas nocnych dyżurów, i
próbowała się zdrzemnąć.
Praca w szpitalu nie była łatwa, a zawód lekarza
wymagał wielu wyrzeczeń i poświęceń. Zwłaszcza wtedy, kiedy było to powołanie.
Wówczas nic nie liczyło się bardziej niż dobro pacjenta. Sofia od dzieciństwa
wiedziała, co chce robić w życiu i pieczołowicie dążyła do spełnienie swoich
marzeń. Ukończyła kurs dla pielęgniarek, później studiowała medycynę w
Barcelonie, a tytuł zdobyła w Madrycie, który dwa lata temu ponownie stał się
jej domem.
Kochała hiszpańską stolicę. Urodziła się na
obrzeżach miasta, gdzie zawsze panował spokój. Dzieci bawiły się na ulicach do
późnych godzin wieczornych, sąsiedzi urządzali sobie podwieczorki w ogrodach…
Sofia zawsze ceniła sobie taki spokój i swobodę. Nienawidziła pośpiechu i
ciągłej krzątaniny, dlatego wróciła do Madrytu, choć nie była to dla niej łatwa
decyzja. Zamieszkała w rodzinnych stronach, z dala od wielkomiejskiego szumu, w
dzielnicy otoczonej zielonymi parkami i pachnącymi krzewami.
- Pani doktor, jest pani proszona na oddział
pogotowia ratunkowego – powiedziała przysadzista pielęgniarska, zaglądając
nieśmiało do gabinetu doktor Ortegi.
Sofia westchnęła i uprzednio odłożywszy kubek z
kawą, poszła we wskazane miejsce.
W szpitalu nie było czasu na myślenie. Zawsze się
coś działo – zwłaszcza na nocnych dyżurach, które obfitowały w różnego rodzaju
wypadki: rodzinne awantury, pijackie bijatyki, zatrucia, rozcięcia… Nie
przypominała sobie spokojnej nocy, ale mimo to wolała spędzać noce w szpitalu
niż we własnym pustym i zimnym łóżku.
- Dobry wieczór, nazywam się Sofia Ortega. Co się
stało? – zapytała siedzącego na kozetce młodego mężczyznę.
- Kolega mnie popchnął i chyba złamałem rękę.
Bardzo mnie boli.
- Miłych ma pan kolegów, panie… - Sofia przejęła od
pielęgniarki kartę pacjenta i przeczytała nazwisko chłopaka – Casillas.
Wystarczyło jedno słowo, a ona zapomniała jak się
oddycha. Serce niemalże stanęło jej w miejscu, a wszystkie myśli zaczęły krążyć
wokół ciepłych, orzechowych oczu, nieśmiałego uśmiechu i delikatnego dotyku,
którym niegdyś raczył ją Iker. Wszystkie wspomnienia wróciły jak za dotknięciem
magicznej różdżki.
Kiedy to było…
Spotkali się okrągłe dziesięć lat temu poprzez
wspólnych znajomych i od razu wiedzieli, że są dla siebie stworzeni. Ona
zwariowana, nieco szalona dziewczyna z prowincji, gnająca za marzeniami, nie znająca
żadnych barier i ograniczeń. On spokojny i zrównoważony, ale również z kreatywnymi
pomysłami. Sofia właśnie zaczynała swoją karierę na uniwersytecie medycznym, a
Iker już wówczas, w wieku zaledwie dwudziestu lat, stawał się gwiazdą
piłkarskiego klubu Realu Madryt. Razem brnęli przez świat nie oglądając się za
siebie, mimo iż byli bardzo młodzi. Zakochali się w sobie bez pamięci i
wszędzie powtarzali, że będą razem do śmierci.
Jednak się okazało, było to tylko czcze gadanie.
Mimo iż rozstali się siedem lat temu, Sofia wciąż
ciepło go wspominała, bo Iker był jej jedyną wielką miłością i żadna o podobnym
charakterze nigdy jej nie spotkała. Obdarował ją największym szczęściem, mimo
iż on sam nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. I między innymi dlatego
powrót do Madrytu był dla niej taki trudny. Bała się chodzić ulicami i w
okolicach stadionu, aby się na niego nie natknąć. Co prawda Madryt jest
ogromnym miastem, ale los lubi płatać figle.
Jednak zdecydowała się tu powrócić, nie tylko ze
względu na sprawy zawodowe, które były niezwykle korzystne, ale również z
powodu rodziny.
- Wszystko w porządku, pani doktor? – Z letargu
wyrwał ją głos pielęgniarki, która z niepokojem spoglądała na lekarkę pogrążoną
w marzeniach.
- Tak, tak, w porządku. Najmocniej pana
przepraszam. Siostro, proszę zabrać pana Casillas’a na prześwietlenie. Spotkamy
się ponownie, kiedy zdjęcie będzie gotowe – powiedziała do pacjenta i zamyślona
opuściła salę przyjęć.
Wróciła do swojego gabinetu i sięgnęła do torebki,
w której wciąż nosiła ich wspólne zdjęcie. Dokładnie pamiętała dzień w którym
zostało zrobione.
Była to słoneczna środa. Iker skończywszy trening
zabrał ją na lody, a później na spacer do parku Retiro. Siedzieli nad sztucznym
jeziorem w centrum zieleni i rozmawiali, przyglądając się przepięknej grze
kolorów, którą tworzyło słońce oraz Pałac Kryształowy.
Usiadła na fotelu i z fotografią w ręku odpłynęła w
krainę snu. Tęskniła za jego ciepłym głosem i delikatnymi dłońmi. Tęskniła za
czułościami i pocałunkami, za długimi rozmowami i nocnymi eskapadami na stadion
Santiago Bernabeu, które Iker organizował specjalnie dla niej. Miał w sobie
urok, dlatego bez problemu przekupywał ochroniarzy i stróżów obiektu.
Wiele by dała, aby się do niego przytulić, ale nie
mogła. Jej uczucia były sprzeczne, bo nie chciała się z nim spotykać, a
jednocześnie tak go pragnęła. Minęło tyle lat, a ona wciąż darzyła go
uczuciami. Jednak ich historia jest skończona. Każde z nich miał teraz własne
życie i własne problemy. A Sofia wiedziała, że jeśli Iker znów zawita do jej
życia, to będą z tego niemałe problemy.
Po skończonym dyżurze poszła do wschodniego skrzydła
szpitala, gdzie znajdował się oddział onkologii dziecięcej. Było to bardzo
specjalne dla niej miejsce. Dzieci ją kochały, a one je. Cudownie spędzała tam
czas rozmawiając z chorymi i bawiąc się z nimi. Z jednej strony miejsce to
napawało ją smutkiem i żalem, bo cierpienie tych młodych istotek było dla niej
niezrozumiałe. Z drugiej zaś dostała tak wiele energii od tych dzieci, każdego
dnia uczyła się od nich pozytywnego myślenia, które z biegiem lat swojego życia
zagubiła.
Była młodą, energiczną dziewczyną, a teraz zmieniła
się w poważną i dojrzałą kobietę. Nie umiała się już cieszyć z prostych i
małych rzeczy – w przeciwieństwie do tych chorych dzieci.
- Cześć, kochanie. – Sofia podeszła do
siedmioletniej dziewczynki i pogłaskała ją po łysej główce. – Jak się dzisiaj
czujesz?
- Dobrze.
- Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej.
- W nocy źle się czułam, ale doktor Godin dał mi
lekarstwo i przestało.
- Zaraz pójdę z nim porozmawiać. Nie chcesz
odpocząć?
- Nie, muszę dokończyć rysunek.
Sofia spojrzała na kartkę, która leżała przed małą
Paulą. Dziewczynka malowała modelki i przeróżne sukienki dla nich. Była bardzo
uzdolniona. Jej sala była najbardziej kolorową spośród wszystkich, a w dodatku
zawsze tryskała optymizmem, którym zarażała inne dzieci oraz personel szpitala.
Miała wielu przyjaciół i zawsze chętnie rozmawiała z nowymi dziećmi, które
pojawiały się na oddziale. Wiele osób wołało na nią „słoneczko”, bo była dobrym
duchem tego miejsca.
- Chętnie bym z tobą została i porysowała, ale właśnie
skończyłam nocny dyżur i jestem strasznie zmęczona. Mam nadzieję, że mi to
wybaczysz.
- Jasne.
- Przyjdę do ciebie później, dobrze? Tylko się
wyśpię i coś zjem.
- Dobrze, nie przejmuj się – odparła i posłała
Sofii uśmiech.
- Do zobaczenia, kochanie. – Doktor Ortega
pocałowała Paulę w czółko i opuściła mury szpitala.
Mimo iż przyjechała do szpitala samochodem,
postanowiła do domu wrócić pieszo. Jeśli pójdzie wzdłuż drogi, a później przez
park i niewielki plac targowy, znajdzie się w swojej dzielnicy mieszkalnej.
Dwudziestopięciominutowy spacer dobrze jej zrobi, bo dziś miała naprawdę trudny
dyżur. Nie sądziła, że jeden pacjent o znajomym nazwisku wywoła w jej głowie
taką burzę.
W zamyśleniu szła alejami parku, kiedy nagle
usłyszała, że ktoś woła jej imię. Obejrzała się i ujrzała dawnego znajomego,
który wciąż był wielkim przyjacielem Ikera. Nie widziała Ramosa niemalże tak
samo długo co Ikera, i musiała przyznać, że bardzo się zmienił. Nie poznałaby
go. I choć nie znali się długo, to Sergio wywołał w niej dużo serdecznych uczuć
i zawsze był dla niej bardzo miły.
- Boże Światy, Sofi! Kopę lat! Ale żeś się
zmieniła, no nie do poznania! Co u ciebie?
- Wszystko w porządku. Miło cię widzieć.
- Kurczę, normalnie nie wierzę, że cię spotkałem.
Ale Iker będzie miał minę jak mu powiem. Co słychać? Ponoć wyjechałaś.
- Tak. Przez jaki czas studiowałam w Barcelonie,
ale wróciłam tu jakieś dwa lata temu. A co u ciebie? Nadal grasz w piłkę?
- No raczej!
- Przepraszam, ale nawet nie mam czasu
zainteresować się sportem. Mam dużo na głowie.
- No właśnie widzę, nie wyglądasz najlepiej.
- Wracam z nocnego dyżuru. Jestem lekarzem.
- Aa… To wszystko wyjaśnia. A ja właśnie jestem w
drodze na trening – powiedział, spoglądając na zegarek. – O żeś, Matko Święta!
Ale późno! Trener mnie zabije. To moje trzecie spóźnienie w tym tygodniu. Chyba
czeka na mnie ławka w następnym meczu – zaśmiał się. – Masz nadal ten sam numer
telefonu? Kurczę, koniecznie musimy się umówić na kawę. Zadzwonię. Na razie,
trzymaj się, Sofi!
- Uważaj na siebie! – rzuciła do jego pleców.
Sergio pognał przez park, nie zwracając uwagi na jakiekolwiek przeszkody na
drodze. Zaśmiała się pod nosem, kiedy jakiś mały pies ruszył za nim w pościg.
Ten sam poczciwy Sergio – pomyślała w duchu i
ruszyła przed siebie, wspominając najbardziej zakręcone akcje roztargnionego
Hiszpana.
Popołudniowa drzemka, którą chciała sobie urządzić
po nieprzespanej nocy, nie bardzo się udała. Wciąż przypominała sobie słowa
Sergio: „Ale Iker będzie miał minę jak mu powiem”… Wyobrażała sobie tę
sytuację. Iker pozostanie niewzruszony, obojętny na tą rewelację. Miał teraz
swoje własne życie, które układał sobie z piękną dziennikarką – Sarą Carbonero.
Postanowiła wypić mocną kawę, poczytać na tarasie
poranną prasę i wrócić do szpitala, aby spędzić trochę więcej czasu z Paula i
innymi dziećmi. Kiedy weszła na świetlicę zauważyła, że dziewczynka bawi się
lalkami z innymi koleżankami. Nie chciała im przeszkadzać, więc poszła
porozmawiać z doktorem Godinem.
- Witaj, Sofio – powiedział, wstając z fotela i
idąc w jej stronę. Musnął jej policzek na powitalnie i zaproponował herbatę.
- Nie, dziękuję. Przyszłam porozmawiać o Pauli.
Mówiła mi, że w nocy ją coś bolało.
- Tak, skarżyła się na ból, ale to nic wielkiego.
Zbliża się jej chemioterapia, więc wydaje mi się, że to ze stresu. Wiesz jak
ona to przeżywa…
- Tak. Przestraszyłam się, kiedy mi o tym
powiedziała.
- Niepotrzebnie.
- A wiadomo coś o dawcy?
- Wciąż szukamy szpiku, ale sama wiesz, że to
niełatwe. Ma bardzo rzadką grupę krwi, więc jest ciężko.
- Żałuję, że nie mogę nic zrobić.
- Niestety czasami się tak zdarza, że jesteśmy
bezsilni. Ale pozostań dobrej myśli. Jest młoda i bardzo silna. Da sobie radę.
- Tak, na pewno. Chciałam ci jeszcze podziękować za
to, że tak dobrze się nią opiekujesz. Paula wręcz za tobą przepada.
- Ma się to coś – zaśmiał się.
Tak, to prawda. Doktor Victor Godin był bardzo
przystojnym mężczyzną. Był wysoki i dobrze zbudowany, miał czekoladowe oczy i
mocno zarysowaną szczękę. Siwe kosmyki na włosach podkreślały jego dojrzały
wiek, choć daleko mu było do starości. Victor podobał się kobietom,
pielęgniarki za nim szalały i były w stanie zrobić dla niego wszystko. Nie
wykorzystywał tego, choć zdawał sobie sprawę z własnych możliwości. Jemu
zależało tylko na jednej kobiecie – Sofii, lecz ona uparcie broniła się przed
jego zalotami.
- Nie miałabyś ochoty na kawę? Kończę dyżur za
godzinę.
- Sama nie wiem… Chciałam pobyć trochę czasu na
oddziale.
- Godzina nie wystarczy? Później dzieci i tak idą
na drzemkę.
- Też by mi się przydała. Miałam nocny dyżur, a w
domu nie zmrużyłam oka.
- Dobrze się składa! Pójdziemy na kawę,
porozmawiamy, a później odwiozę cię do domu. Musisz odpocząć przed kolejnym
dyżurem.
- To dopiero jutro rano.
- Nieważne. Jako lekarz musisz być wypoczęta, bo
inaczej przez ciebie spadnie nam średnia – zaśmiał się. – Widzimy się za
godzinę?
- No dobrze…
- Świetnie. A teraz cię przepraszam, ale zaraz mam
obchód.
- Jasne, już sobie idę. Do zobaczenia.
Sofia udała się do świetlicy. Paula wciąż bawiła
się z koleżanki, ale tym razem postanowiła do nich dołączyć. Wszystkie cztery
miały swoje lalki, którymi symulowały codzienne życie nastolatek – chodziły do
fryzjera, na zakupy, rozmawiały o chłopakach…
- Mam tu coś dla was – rzekła doktor Ortega i
wyjęła tajemnicze zawiniątko z torebki.
- Co to?
- Widziałam twoje rysunki – zwróciła się do Pauli –
i pomyślałam, że może mogłybyśmy uszyć twoje projekty. Były naprawdę dobre.
Przyniosłam materiały, nitki i igły… Co myślicie?
- Super pomysł!
- Fajnie!
- Pokaże wam jak się szyje. Ale może jutro, co? –
powiedziała, spoglądając ponad głowy dziewczynek. W progu stał już Victor Godin
i zachęcająco się do niej uśmiechał. – Przyjdę po dyżurze i coś uszyjemy. A
tymczasem możecie same spróbować.
- Ma pani randkę?
Sofia się zarumieniła. Założyła niesforne kosmyki
włosów za ucho i odpowiedziała z uśmiechem.
- Nie, jesteśmy tylko znajomymi z pracy. Będziemy
rozmawiać o was.
Pocałowała każdą z dziewczynek w czubek głowy i
opuściła szpital idąc ramię w ramię z doktorem Godinem.
Bardzo się cieszę, że wróciłaś :) . Jak zwykle świetny rozdział. Bardzo mnie ciekawią dalsze losy Sofii i Ikera. Pewnie Sergio coś wymyśli, żeby ta dwójka się spotkała.
OdpowiedzUsuńPs. Sama tez zaczęłam pisanie nowej historii, na które chętnie zapraszam :) http://ich-habe-nichts-zu-verlieren.blogspot.com/
Naprawdę się cieszę, że wróciłaś i zaczęłaś pisać tą historię ;) Będę śledzić w szczególności, że Iker to jeden z moich ulubionych bohaterów opowiadań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam [ibbie-dolce.blogspot.com]
Wróciłaś!! <333 Cieszę się bardzo. Jak to możliwe, że się na początku nie rozpoznali? Chociaż, minęło kilka lat. Ciekawe, co teraz będzie i czy Iker i Sofia znów będą razem. No tak, jest jeszcze Victor, który stara się o Sofię. Może to jemu ulegnie. :d Haha, taki miłosny trójkącik. Biedna Paula... mam nadzieję, że znajdzie się dla niej dawca.
OdpowiedzUsuńMoże to moje niedopowiedzenie lub przeoczenie, ale ten pacjent nie jest Ikerem :) Mają tylko takie samo nazwisko, które przywołało w Sofii wspomnienia :)
UsuńLoooo.. To wiele wyjasni..
UsuńNom, chyba niezbyt dokładnie to opisałam :)
Usuńcieszę się, że wróciłaś, pamiętam, kiedy czytałam twoje opowiadania, zanim sama przepadłam ponad rok temu ;) a tutaj widzę, pojawi się Iker, nareszcie, szukałam opowiadania o tym panu już od dłuższego czasu, a wiem, że na Ciebie można liczyć, co oznacza, że będzie genialne ;)
OdpowiedzUsuńa teraz co do odcinka, zapowiada sie interesująco, miłość sprzed lat ? te pierwsze miłości zawsze pozostawiają po sobie jakiś ślad, ciekawe jak zareaguje Iker na wieść o niej, nie wierzę, że będzie taki nieczuły, jak to przewiduje Sofia, być może zareaguje z takim samym rozżewnieniem jak i ona ? o ile przystojny lekarz nie sprawi, że Sofia przestanie wzdychać do bramkarza ;)
mam nadzieję, że dowiemy się już niedługo !
pozdrawiam gorąco i zapraszam do siebie na why-do-you-build-me-up.blogspot.com
Świetny Świetny dodaje cię do czytanych blogów i Iker Serio to mam nadzieje , że będzie dużo o ikerze Ja go uwielbiam
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://cristiano-ronaldo-opowiadania.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuń