Każdy jej dzień zaczynał się tak samo. Pobudka o
świcie, mocna kawa, szybkie śniadanie, prysznic i jazda do szpitala. Wszystko
odbywało się na wariackich papierach, bo lubiła długo spać i szkoda jej było
każdej minuty na jakąkolwiek dodatkową czynność. Buty zakładała w biegu, a
szukając kluczy niemal potykała się o własne nogi. Jednak kiedy siadała za
kierownicę wszystko zaczynało się uspokajać i dojechawszy do szpitala była już
elegancką i dystyngowaną panią doktor Sofią Ortegą.
- Ordynator wpisał panią na dwie operacje –
powiedziała pielęgniarka w recepcji, kiedy Sofia wyszła z windy na piętro
chirurgii. – Pierwsza jest za godzinę.
- Dobrze – odparła i wzięła od kobiety stos
dokumentów.
- I jeszcze jedno… Pan Casillas czeka na panią w
gabinecie zabiegowym.
- A co on tu robi? Przecież już go zapakowałam do
gipsu. Czego on jeszcze chce – mówiła sobie pod nosem, nie zwracając uwagi na
niezrozumiałą minę recepcjonistki. – Zaraz do niego pójdę, tylko się przebiorę.
Czy to wszystko?
- Nie, mam dla pani jeszcze to – rzekła, wręczając
Sofii czerwoną kopertę. – Od doktora Godina – dodała szeptem i uśmiechnęła się.
- Ciekawe… Cóż, dziękuję. – Sofia chciała jak
najszybciej opuścić recepcję. Zrobiło się jej głupio, że Victor robił takie
rzeczy. Cały szpital huczał od plotek, bo wszyscy wiedzieli, że doktor Ortega
mu się bardzo podoba. Więc postanowił jeszcze dolać oliwy do ognia – pomyślała
ironicznie i ruszyła w kierunku swojego gabinetu.
Założyła śnieżnobiały kitel i nasunęła okulary na
nos. Wzięła w dłoń list od Victoria. Idąc w kierunku gabinetu zabiegowego,
zajrzała do czerwonej koperty.
„Dziękuję Ci
za mile spędzone popołudnie. Mam nadzieję, że niebawem znów to powtórzymy”.
Zobaczymy…
- Dzień dobry, panie Casillas. Co się dzieje? – Weszła
do sali, pochłonięta chowaniem liściku do koperty.
- Yy… To nie ja. Chodzi o moją narzeczoną.
Zachrypnięty głos przeszył jej ciało i umysł. Znała
go. Podniósłszy wzrok na mężczyznę nie mogła uwierzyć własnym oczom. Stał przed
nią w całej swojej okazałości, wciąż dobrze zbudowany, wciąż z brązową czupryną
i orzechowymi tęczówkami.
Ich spojrzenia się spotkały i jasne było, że
obydwoje doskonale siebie pamiętają. Wisielcza atmosfera tylko to potwierdzała.
Stali bez ruchu, bojąc się zrobić choćby krok, w ciszy i skupieniu lustrowali
się wzajemnie od stóp po głowy.
- Strasznie boli mnie noga – usłyszała nagle.
Dopiero wówczas zdała sobie sprawę, że w
pomieszczeniu oprócz ich dwójki jest również trzecia osoba, obca kobieta, która
w karcie napisane miała – Sara Carbonero.
- Nazywam się Sofia Ortega i zbadam panią. Co się
stało?
- Schodziłam ze schodów i… - Sofia delikatnie
dotknęła stopy kobiety. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na skręcenie, ale ze
wstydem musiała przyznać, że badanie pacjentki nie bardzo ją teraz
interesowało. Czuła bowiem na sobie baczne spojrzenie Ikera. Mały punkcik z
tyłu głowy aż piekł ją od tego lustrującego wzroku. Śledził każdy jej, choćby
najmniejszy, ruch.
- Stopa raczej nie jest złamana – powiedziała
wreszcie. – Jednak proszę zrobić prześwietlenie. – Wyjęła z kieszeni plik
żółtych kartek i wypisała skierowanie dla pacjentki. – Wróćcie, kiedy zdjęcie
będzie gotowe. Do zobaczenia.
Sofia pośpiesznie wyszła z gabinetu, chcąc uciec
stamtąd jak najdalej. Wiele razy wyobrażała sobie spotkanie z Ikerem po latach,
pisała różne scenariusze, jednak żaden nie był taki jak dziś. I nigdy w jej
wizjach nie było drugiej kobiety. Zawsze marzyła o tym, że Iker wróci, padnie
na kolana i będzie ją przepraszał przez całą noc.
- Sofi! – usłyszała nagle za sobą.
Stanęła jak wryta na dźwięk własnego imienia.
Wzięła głęboki wdech i odwróciła się w przeciwną stronę z szerokim, nieszczerym
uśmiechem, którym chciała zatuszować strach i zdenerwowanie.
- Iker…
- Cześć – rzekł niepewnie. – Nie wiedziałem, że
tutaj pracujesz. Sądziłem, że jesteś w Barcelonie.
- Byłam, ale wróciłam jakieś dwa lata temu.
- Dlaczego się nie odezwałaś?
- Miałam wiele spraw związanych z przeprowadzką. –
Machnęła nonszalancko dłonią. – A potem jakoś nie było okazji.
- Dobrze cię widzieć. Po tylu latach… Zmieniłaś
się.
- Mam nadzieję, że na lepsze. Za to ty ciągle
wyglądasz tak samo.
- Przyjmę to jako komplement.
Zapanowała potworna niezręczna cisza. Iker spuścił
wzrok, a Sofia rozglądała się nerwowo po szpitalnym korytarzu.
- Pójdę już – powiedziała wreszcie. – Mam dużo
pracy.
- Jasne, nie zatrzymuję cię. Miło było cię spotkać.
Mężczyzna wyciągnął w jej kierunku rękę. Przez
kilka sekund zastanawiała się nad swoim kolejnym krokiem, ale zdecydowała się
nieśmiało wsunąć palce w silną dłoń Hiszpana.
- Miłego dnia – rzekła i wróciła do swoich
codziennych zajęć.
Kiedy tylko znalazła się sama w swoim gabinecie,
niechciane łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Czuła się nieswojo, kiedy
były kochanek krążył po szpitalnych korytarzach ze swoją narzeczoną. A dodatku
wciąż darzyła go uczuciami, co potwierdziło to spotkanie. Mimo iż chłodne i
obojętne, to nadal miała w sobie mnóstwo emocji, stojąc naprzeciwko mężczyzny
swojego życia. Takich rzeczy się nie zapomina. Taka miłość nie mija.
Stanęła przed lustrem i ostrożnie zaczęła ocierać
mokre od łez oczy. Nie chciała popsuć makijażu, bo wówczas wszyscy zauważyliby,
że coś jest nie tak. Wzięła kilka głębokich wdechów, wygładziła kitel i z
przyszytym uśmiechem wyszła z gabinetu.
- Oh! – W drzwiach czekała na nią niespodzianka.
Wpadła wprost w umięśnione ramiona doktora Godina. – Przepraszam.
- Długo czekałem, abyś wreszcie wpadła w moje
ramiona – powiedział, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Nie mam teraz czasu na żarty. – Zręcznie go
minęła i poszła wzdłuż korytarza.
- Dostałaś moją wiadomość?
- Tak.
- I?
- I co?
- Powtórzymy to?
- Wiesz… – Zatrzymała się i spojrzała mu w oczy. –
Nie mam teraz za bardzo czasu na randki. Skupiam się na pracy, a poza tym sam
wiesz, że nie mam teraz wiele problemów i ważniejsze rzeczy na głowie niż
miłosne schadzki.
- Ale może kiedyś, co? Naprawdę miło spędziłem
wczorajszy dzień. Źle się bawiłaś?
- Nie, było świetnie. Ale po prostu nie mam czasu…
Przepraszam, idę teraz na obchód. Miłego dnia!
Ten dzień zdecydowanie nie zaczął się miło. Sofia
była na nogach zaledwie dwie godziny, a już myślała o swoim łóżku i lampce
wina, którą chciała wieczorem wypić.
Wszystko zaczęło się zmieniać. Prowadziła spokojne
życie, w którym nie brakowało kłopotów i smutków, ale na nic nie narzekała.
Przez trzy lata była na siedmiu randkach, jednak żadna z niej nie skończyła się
kontynuacją. Zaczynała sądzić, że ma jakiś problem z mężczyznami. Niedługo
potem zrozumiała, że to Iker jest jej problemem, bo wszystkich potencjalnych
partnerów porównywała do byłego kochanka. A jak wiadomo, żaden z nich nie mógł
być tak idealny jak Casillas. A teraz ten wraca, a wszystkie jej dawne uczucia
budzą się do życia.
Zachowała dystans, bo wiedziała, że Iker ma swoje
życie. Jednak gdyby to tylko od niej zależało, rzuciłaby się mu na szyję.
Cholernie za nim tęskniła, ale nie chciała, aby przeszłość odrodziła się w
teraźniejszości. To mogłoby wiele zmienić. Cały jej poukładany świat obróciłby
się o sto osiemdziesiąt stopni.
Czas szybko leciał. Po dość krótkiej i prostej
operacji, wróciła do gabinetu i postanowiła rozkoszować się przepyszną kawą,
którą sobie zrobiła. Zasiadła w fotelu i oparła głowę o oparcie, zamykając
oczy. Chwila odpoczynku dobrze jej zrobi. Wyzwoliła się od niechcianych myśli,
odpłynęła w bezmyślność.
Nie trwało to długo. Nagle usłyszała ciche pukanie
do drzwi.
- Proszę – rzekła, podnosząc głowę.
- Hej. – Był to Iker. Również nie wyglądał
najlepiej. Zupełnie jakby zamiast w szpitalu był teraz na treningu swojej drużyny.
Był zmęczony i wyczerpany, a jego oczy straciły dawny blask.
- Coś się stało?
- Mam tutaj prześwietlenie Sary – powiedział,
wręczając jej zdjęcie.
Sofia spojrzała na nie pod światło.
- Nie ma złamania. Noga jest tylko skręcona.
Wypiszę wam receptę na maść, która zredukuje opuchliznę i uśnieży ból. Proszę
uważać na narzeczoną i nie pozwalać jej chodzić. Powinna leżeć i odpoczywać,
tak aby nie obciążać stopy. Wypiszę jej również zwolnienie lekarskie, bo nie
może pracować w takim stanie. Myślę, że dwa tygodnie wystarczą. Po tym czasie
niech przyjdzie na badanie kontrolne.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. To moja praca. – Usiadła za
biurkiem i wyjęła bloczek z receptami. Szybko zapisała na kartce nazwę maści i
wręczyła ją Ikerowi. – Niech używa jej jak najczęściej. Opuchlizna powinna
szybko zejść.
- Dobrze – odparł, czytając receptę. – Wszystko u
ciebie w porządku? – zapytał nagle.
- Tak, w porządku. Dlaczego pytasz?
- Inaczej wyglądasz… Wciąż ładnie, ale inaczej.
- Minęło siedem lat od naszego ostatniego
spotkania. Ludzie się zmieniają, dojrzewają, dorastają… Byłam
dwudziestokilkulatką, teraz mam trzydzieści…
- Nie chodzi mi o wiek… Byłaś radosna, otwarta,
uśmiechnięta…
- Ludzie się zmieniają, Iker – rzekła, lekko
poirytowana.
- Potrzebujesz pomocy?
- O co ci chodzi? Widzisz mnie pierwszy raz po
latach i wyciągasz jakieś daleko idące wnioski. Nie mam pojęcia, o czym mówisz
i czego ode mnie chcesz. Nie potrzebuję twojej pomocy. Niczyjej pomocy nie
potrzebuję.
- Przepraszam. Nie chciałem cię zdenerwować. Masz
rację, nie powinien sobie pozwalać na taką poufałość.
- Czy to wszystko?
- Nie. Czyli możemy już z Sarą iść, tak?
- Tak, idźcie już. Za dwa tygodnie przyjdźcie na
wizytę kontrolną.
- Dobrze. Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia, Sofio.
- Do widzenia.
Nie wiedziała, dlaczego tak się zirytowała słowami
Ikera. Trochę ją poniosło, bo wciąż miała do niego żal. Rozstali się przez jego
karierę, która niebezpiecznie nabierała tempa. Sofia cieszyła się z jego
sukcesów, ale kiedy stały się ważniejsze niż ona sama, a Casillas zaczął
zrzucać jej potrzeby na drugi plan, zrozumiała, że nie wygra z piłką nożną,
która będzie jego największą kochanką dla której zrobi wszystko.
Postanowiła nie myśleć o tym teraz. Zamiast tego
zabrała się do pracy, która zawsze stanowiła dla niej odskocznię od problemów
dnia codziennego. Lubiła przebywać wśród pacjentów, pomagać im, nieść ulgę.
Najbardziej lubiła wesołych staruszków, którzy nie tracili pogody ducha i
zawsze byli dla niej mili. Każdego dnia spotykała się z komplementami z ich
strony – zarówno dotyczącymi jej wyglądu, ale również i pracy.
Kiedy znalazła kilka minut wolnego, poszła na
oddział onkologii dziecięcej. I choć miała drobne obawy przed pójściem tam – ze
względu na doktora Godina, to zaryzykowała ze względu na dzieci, które tam na
nią czekały. Maluchy przyzwyczaiły się już do obecności doktor Ortegi, która
zawsze coś im przynosiła: bajki, nowe zabawki, gry albo po prostu słodkości.
Kiedy weszła do świetlicy od razu utworzył się wokół niej wianuszek uśmiechniętych
dzieci, które chciały zamienić z nią choć jedno słowo. Z optymizmem odpowiadała
im na pytania oraz opowiadała o ciekawych przypadkach ze swojego oddziału
chirurgii. Słuchały jak zaczarowane.
- Cześć, dziewczynki. – Podeszła do stolika przy
którym zawsze siedziały te same młode pacjentki: Martina, Paula, Lucy oraz
Angeli. – O Matko, ale ładne! – powiedziała na widok ubranek dla lalek, które
dziewczynki samodzielnie uszyły. – Same to zrobiłyście?
- Oczywiście, pani doktor.
- Jestem pod wielkim wrażeniem. Nawet moje lekcje
nie były wam potrzebne. Oh, a ta? Jest przepiękna! Kto ją uszył?
- To Pauli.
- Naprawdę? Jesteś taka zdolna – powiedziała i
pocałowała dziewczynkę w główkę. – Wszystkie te sukienki są niesamowite. Zazdroszczę
wam talentu.
- Miała nam pani pomóc.
- Wiem, ale jestem teraz na dyżurze. Innym razem,
dobrze?
- A jak randka? – zapytała Paula, spoglądając na
Sofię.
- Ah, mówisz o doktorze Godinie? To chyba nie była
randka. Jesteśmy znajomymi z pracy i poszliśmy razem na kawę. To wszystko.
- Doktor Godin jest bardzo przystojny – rzekła
Lucy. – Tak mówi moja mama.
- To prawda.
- Wszystkie mamy go lubią – wtrąciła się Martina. –
Moja też powtarza, że jest bardzo przystojnym mężczyzną. Chyba wszystkie mamy
się w nim kochają.
- Ale nie moja – powiedziała Paula i zabrała się za
szycie. Sofia pogłaskała ją po ramieniu.
- Uciekam do pracy, kochane – rzekła doktor Ortega.
– Wpadnę jeszcze do was jak skończę dyżur, okay? Uważajcie na siebie. Do
zobaczenia!
__________
Hej!
Chyba należy się małe sprostowanie, ponieważ nie wszyscy zrozumieli moje intencje w poprzednim rozdziale. Pacjent, który pojawił się w Sofii ze złamaną ręką nie był Ikerem, miał tylko takie same nazwisko, które wywołało wspomnienia u głównej bohaterki :) Mam nadzieję, że teraz wszystko jest jasne :)
Miłego czytania i oczywiście liczę na Wasze szczere oceny. Miałam rok przerwy od pisania, więc mogłam wypaść z wprawy :)
Pozdrawiam!
Heh, a byłam pewna, że tamten to Iker. xd Wybacz mi pomyłkę. :) Ale teraz to on... Dla Sofi to spotkanie nie było łatwe, ale chyba trochę zbyt ostro potraktowała Ikera. On po prostu się zmartwił... Mogłaby być milsza. :D Niby on jest w związku, ale jestem ciekawa, jak tam z jego uczuciami do Sofi, może nie wygasły. :) A może coś się między nimi wydarzy... Mam nadzieję, że teraz Iker jej nie pozwoli uciec. W sumie to nie wydaje mi się, żeby próbowała, ma przecież tutaj pracę, która ją trzyma. :d
OdpowiedzUsuńJednego jestem pewna, nie wyszłaś z wprawy, jak zawsze jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńTo musiało być trudne, zachować zimną krew podczas gdy emocje gdzieś wewnątrz szaleją. Zdecydowanie nie był to przypadek, że Iker pojawił się dokładnie w tym szpitalu o tej porze, tylko Sara zabiła podniosłość sytuacji.Kto by się tam przejmował jej nogą w takiej chwili, mam wrażenie, że chyba nawet Ikera przestało to obchodzić. Nie mogę się doczekać ich kolejnego spotkania...
Informuj mnie proszę o nowościach !
Tymczasem u mnie dwójeczka na why-do-you-build-me-up.blogspot.com ;)
Pozdrawiam !
No i doszło do spotkania z tym prawdziwym Ikerem :) muszę przyznać, że tak wyobrażałam sobie to ich spotkanie po latach. Piłkarz chyba jednak nie zapomniał do końca o Sarze...przynajmniej takie mam odczucie :)
OdpowiedzUsuńU mnie także pojawił się nowy rozdział, serdecznie zapraszam :) http://ich-habe-nichts-zu-verlieren.blogspot.com/
pozdrawiam :)
No i w końcu dotarłam! Wybacz, że tak długo to trwało :* Jak dla mnie wcale nie wyszłaś z wprawy, bo zapowiada się na kolejne cudowne opowiadanie z Ikerem w roli głównej. Całe szczęście, że go uwielbiam i czekam na dalszą część jego przygody :)
OdpowiedzUsuńSuper świetne musze jeszcze przeczytać 1 rozdział bo dopiero zauwarzyłam twojego bloga . Zapraszam do mnie http://cristiano-ronaldo-opowiadania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAhh... Iler to jednsk moj ulubiona postac. Taki milczacy znak zapytania ;) Nigdy nie wiadomo czego sie po nim spodziwac. A u ciebie pojawia sie jeszcze ra resknota sercu Sofii za czyms czego my jeszcze nie znamy... Czekam bo jestem ogolnie fanka twojej tworczosci i oczywiscie wiernie obserwuje
OdpowiedzUsuń