Spotkania po latach… Zawsze są bardzo emocjonalne,
zwłaszcza, kiedy spotykają się osoby, które były dla siebie szalenie ważne,
które się kochały, podziwiały i uwielbiały. Możliwość spotkania byłego kochanka
i przekonanie się, że wciąż nadaje się na tym samych falach jest bezcenna. A
słuchanie ukochanego głosu, śmiechu, bezkarne spoglądanie sobie w oczy i
nieśmiały dotyk, to najcenniejszy prezent jaki można dostać od losu.
Sofia nie sądziła, że kiedykolwiek będzie tak luźno
i przyjemnie rozmawiać z Ikerem. Myślała, że będą do siebie wrogo nastawieni. I
cóż… Początkowo tak właśnie było, ale z czasem przekonała się, że Casillas nie
ma do niej żalu, ona także nie potrafiła się długo na niego gniewać, więc temat
uznała za zamknięty. Powrót przeszłości wcale nie był tak straszny, jak to
sobie wyobrażała, ale.. Iker jeszcze nie wiedział najważniejszego.
- Masz kogoś w życiu? Spotykasz się z kimś? –
zapytał nagle.
Sofia nie chciała kłamać, jednak przyznanie się, że
od lat jest sama było strasznie bolesne i żenujące. W końcu była zgrabną,
atrakcyjną brunetką, miała pracę i łagodne usposobienie. W normalnych
okolicznościach zapewne byłaby związana z przyjaznym mężczyzną, jednak ona nie
potrafiła zapomnieć o swojej przeszłości, trudnych doświadczeniach miłosnych i
chorej córeczce, która była obecnie dla niej całym światem.
- Hm… W zasadzie to nie… Ale jest pewien lekarz,
który mi się podoba – skłamała, mając na myśli Victoria Godina.
- Rozumiem.
- A ty masz narzeczoną… Lepiej się już czuje?
- Sara? Tak, opuchlizna powoli schodzi.
- To dobrze.
Nagle zrobiło się bardzo niezręcznie. Sofia
zanurzyła usta w kieliszku z winem, a Iker rozglądał się po lokalu.
- Ciekawe gdzie się podział Sergio…
- Całkiem o nim zapomniałem – zaśmiał się bramkarz.
– Tak dobrze nam się rozmawia…
- Tak. Powiem ci szczerze, że na początku zdębiałam
jak cię zobaczyłam tutaj.
- Ja też! Starałem się ukryć zdenerwowanie, ale
ręce mi się trzęsły. A kiedy Sergio zniknął, to miałem ochotę go powiesić. Na
szczęście okazało się, że nie było powodu do strachu. Minęło tyle lat, a czas
jakby stanął dla nas w miejscu, nieprawdaż?
- Zdecydowanie – odparła z uśmiechem. – Nie
sądziłam, że będziemy potrafili tak swobodnie rozmawiać po tym wszystkim.
- Niezbyt fajnie nam to wyszło. Zachowałem się jak
szczeniak.
- W gruncie rzeczy obydwoje byliśmy wtedy bardzo
młodzi. Powinnam była zrozumieć, że kariera jest dla ciebie najważniejsza, a ja
się obraziłam jak mała dziewczynka.
- Mogliśmy to inaczej rozegrać.
- Gdybyśmy wiedzieli jakie to będzie miało skutki,
pewnie tak właśnie byśmy zrobili. Pozostaje jedynie się cieszyć, że ponownie
się spotkaliśmy, i że obydwoje jesteśmy szczęśliwi.
- Prawda. Twoje zdrowie – rzekł, chwytając za
kieliszek z winem.
- Wiesz Iker… Wiele się zmieniło przez te lata…
Nagle torebka Sofii zaczęła wibrować. Przeprosiła
go uśmiechem i odebrała telefon.
Po kilkunastu sekundach twarz kobiety zmieniła się
diametralnie. Po uśmiechu nie zostało ani śladu, a blask w oczach zgasł. Już
się nie cieszyła tym spotkaniem, Iker jakby przestał istnieć. Słuchała
krótkiego monologu swojego rozmówcy, a kiedy ten odłożył słuchawkę, Sofia
poczuła jak opuszczają ją siły.
- Przepraszam cię, Iker, ale muszę już iść –
powiedziała, wstając od stołu.
- Co się stało?
- Muszę jechać do szpitala. Ktoś mi bliski ma
problemy. Bardzo cię przepraszam. Możesz zapłacić? Później cię jakoś złapię i
ureguluję rachunek.
- Jasne, nie ma sprawy. Może mogę ci jakoś pomóc?
- Nie, nie. Dziękuję. Do zobaczenia – rzekła i
wybiegła z restauracji.
Złapała taksówkę i pojechała prosto do szpitala, w
którym pracowała, i w którym była Paula.
Od razu pobiegła na oddział onkologii dziecięcej.
Już z daleka zauważyła Victoria, który rozmawiał z jakimiś ludźmi. Przystanęła
i poczekała aż skończy, choć mijające minuty zdawały się trwać wieczność.
Stąpała z nogi na nogę i nerwowo bawiła się kciukami. Wyobrażała sobie
niestworzone rzeczy, choć w głębi serca czuła, że z Paulą jest wszystko w
porządku. Była matką. Nie potrafiła wytłumaczyć relacji wiążącej jej z córką.
To było coś więcej niźli miłość. Sofia była przekonana, że jeśli Pauli by się
coś stało, gdyby Bóg ją zabrał do siebie, to w jej sercu powstałaby dziura.
Póki co nic takiego nie czuła, więc miała nadzieję, że to nic poważnego.
- Victor! Co z nią? – zapytała, kiedy wreszcie skończył
rozmawiać z tamtymi ludźmi. – Dzwonił do mnie Santiago. Mówił, że z Paulą jest
źle.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak. Santiago jak
zwykle przesadza.
- Ale co się stało?
- To co zwykle… Jutro ma chemioterapię i dzisiaj
odstawia szopkę.
- Nie mów tak! Ona się boi!
- Przepraszam. Po prostu… Miałem na myśli to, że
Paula doskonale wie, że ma i będzie mieć chemię. Nie rozumiem jej płaczu i
krzyku. Ja wiem, że to bardzo boli i jest nieprzyjemne.
- Ona jest dzieckiem.
- Wszyscy pacjenci mojego oddziału to dzieci, Sofi.
I żadne z nich nie robi afery na cały oddział w środku nocy. Porozmawiaj z nią.
Tak nie może być. Nie zrozum mnie źle. Uwielbiam ciebie i ją. Dobrze wiesz, że
nie potrafię przejść obok was obojętnie, przez co Paula ma wiele przywilejów.
Ale ona nie może wszystkich budzić swoim płaczem. To jest naprawdę
nieodpowiednie zachowanie.
- Nie mogę nic na to poradzić, Victor. Pójdę do
niej i ją uspokoję.
- Byłoby fajnie. Mam dzisiaj naprawdę ciężki dzień.
Nawet nie miałem czasu napić się kawy. To jakieś szaleństwo – rzucił na
odchodne.
Sofii było głupio, że Paula się tak zachowuje.
Jednak nie potrafiła zapanować nad córką. Mała po prostu bardzo się bała i za
każdym razem przeżywała zabieg. Był to też pewien sposób zwrócenia na siebie
uwagi. Doktor Ortega bardzo ciężko pracowała. Szpital był jej drugim domem i
długie godziny spędzała na dyżurach. Nie zawsze miała dużo czasu dla córki. W
ciągu dnia, kiedy pracy było mniej, zawsze wolała odwiedzić Paulę niż pójść na
obiad czy kawę. Po dyżurze również spędzała z nią czas. Jednak daty i godziny
chemioterapii nie zależały od niej. Zazwyczaj była wtedy w pracy, miała
operację lub pacjentów na oddziale ratunkowym. Chciała być z córką, ale nie
mogła.
I właśnie w takich sytuacjach doceniała Santiago.
Był przyjacielem idealnym. Zastępował ją w trudnych sytuacjach, pomagał przy
Pauli, dotrzymywał małej towarzystwa, rozmawiał i bawił się z nią.
- Hej – powiedziała, wchodząc do pokoju córki.
Paula oraz Santi siedzieli na łóżku i oglądali książeczki. – Co się stało,
kochanie?
Sofia usiadła obok dziewczynki i pogłaskała ją po
główce. Mała od razu wtuliła się w pierś matki, szukając ukojenia i wsparcia. W
jej oczach pojawiły się łzy, który po chwili spłynęły po jej bladym policzku.
- Przecież wszystko będzie dobrze, tak? Obydwie o
tym wiemy – rzekła Sofia, próbując pocieszyć Paulę. – Chemioterapia jest
nieprzyjemna. Wiem, że tego nie lubisz, ale to jest koniecznie. Dzięki temu
twój organizm walczy.
- Kiedy to się skończy, mamo? Kiedy ten dawca się
znajdzie?
- Nie wiem, kochanie. Bardzo trudno jest znaleźć
kogoś odpowiedniego, bo masz bardzo rzadką grupę krwi. Ale lekarze robią
wszystko, co w ich mocy. Jestem przekonana, że niebawem to się skończy. Obiecuję.
- I jak? – Sofia skorzystała z przerwy obiadowej i
poszła na oddział onkologii dziecięcej. Po drodze spotkała Victora, który z
szerokim uśmiechem przechadzał się po korytarzach szpitala. – Co z Paulą?
- Wszystko w porządku. Jest teraz w swoim pokoju i
śpi.
- Mogę do niej zajrzeć?
- Jasne!
Delikatnie pchnęła drzwi do pokoju córki i zajrzała
do środka. Dziewczyna spokojnie leżała na swoim łóżku, a obok niej, w fotelu,
spał Santiago. Przez cały czas był przy Pauli, kiedy Sofia pracowała na swoim
oddziale.
Kobieta podeszła bliżej i delikatnie dotknęła
ramienia przyjaciela. Santi ocknął się i z przymrużonymi oczyma rozejrzał w
około.
- Ah, to ty…
- W porządku? – zapytała szeptem.
- Tak. Była bardzo dzielna.
- Idź do domu. Za godzinę kończę pracę, to przy
niej posiedzę.
- Dam radę. Nie chcę, aby obudziła się sama.
- W porządku. Zmienię cię, kiedy tylko skończę
dyżur.
- Okay…
Sofia podeszła do córeczki i delikatnie pocałowała
ją w główkę. Serce się jej krajało. Żadna matka nie mogła znieść bólu własnego
dziecka. Jej doskwierało jej to podwójnie, bo nie mogła nic zrobić, nie
potrafiła pomóc Pauli. Jedyną rzeczą, która mogłaby coś zmienić, to powiedzenie
Ikerowi prawy i poproszenie go o pomoc. Wiele o tym myślała po ich ostatniej
kolacji. Pomagał jej fakt, że Casillas nie miał żalu ani urazy. Był przyjaźnie
nastawiony, a to dawało nadzieję. Na pewno nie będzie zadowolony, zapewne się
obrazi i pogniewa, bo przez siedem lat kryła przed nim jego własne dziecko. Ale
teraz Paula potrzebowała ojca bardziej niż kiedykolwiek.
- Tylko co będzie, kiedy się okaże, że Iker również
nie może być dawcą… – Sofia skończyła pracę i przyszła do pokoju córki, która
wciąż spała. Santi powoli zbierał się do domu, jednak przed wyjściem postanowił
jeszcze wysłuchać obaw przyjaciółki. – Nie chcę wywołać burzy. Kiedy mu o
wszystkim powiem, to życie trzech, a właściwie czterech osób, moje, Pauli,
Ikera i jego narzeczonej, ulegnie zmianie.
- A nie uważasz, że gra jest warta świeczki? Jasne,
Iker nie musi być dawcą, a co jeśli może? Życie i zdrowie Pauli jest chyba
ważniejsze niż twoje obawy. Bo co się może stać? Pomoże lub nie, a mam
przeczucie, że jednak tak. Jeśli się potem na ciebie obrazi… Cóż, ma do tego
prawo. Ale co to za różnica… Do tej pory żyłaś bez niego i dawałaś radę. W
zasadzie nic nie musi się zmienić. Tylko tyle, że Paula będzie miała ojca.
- A jak mi ją odbierze?
- Iker? Nie znam go osobiście, ale z twoich
opowiadań wynika, że to rozsądny facet. On do ciebie już nic nie czuje, a Paulę
z pewnością szybko pokocha, więc na pewno nie będzie robić ci problemów. On ma
własne życie, karierę, narzeczoną… A poza tym często podróżuje, ma wiele
dodatkowych zajęć, kontraktów, reklam… Myślisz, że miałby czas na zajmowanie
się chorą córką? A poza tym to ty z nią jesteś od zawsze. Paula go nie zna i na
pewno nie będzie chciała z nim mieszkać. Jakby co, to sąd z pewnością będzie
miał na uwadze dobro i zdanie dziecka.
- Jesteś taki mądry… – Sofia przytuliła przyjaciela
i mocno go ucałowała. – Dziękuję ci. Za wszystko.
- Drobiazg. Wiesz, że was kocham.
- Idź już. Musisz odpocząć. Masz u mnie dużą kawę.
- Jasne… Buźka!
- Pa! Aha, Santi!
- Hm?
- Co z tą twoją dziewczyną?
- Eh… Sprawa nieaktualna. Zostaję z Carlosem.
- Dobra decyzja. Uważaj na siebie.
- Ty też. Ucałuj ode mnie Paulę, kiedy się obudzi.
Trzymaj się!
Kilka dni później Pauli wrócił już humor i dobre
samopoczucie. Znów bawiła się z dziećmi w świetlicy, była pełna życia i
uśmiechu. I taką córkę Sofia lubiła najbardziej. Z przyjemnością przyglądała
się jej z boku. Paula była taką otwartą dziewczynką, dla każdego miała czas i
dobre słowo. Nawet kiedy sama potrzebowała uczucia, to nie pokazywała tego i
dzielnie wspierała inne dzieci. Jedynie mamie pokazywała swoje prawdziwe
uczucia i jedynie przy niej płakała i smuciła się.
„Ja wiem, że wyzdrowieję. Te dzieci jeszcze tego
nie wiedzą i dlatego pomagam im w to uwierzyć” – mawiała. Miała w sobie
niesamowite ciepło, jasne światło, którym ogrzewała świetlicę. Wszystkie dzieci
bardzo ją lubiły i chciały się z nią bawić.
- Hej. – Sofia siedziała w świetlicy, wśród dzieci,
i skupiała się na papierkowej robocie, której nie chciała zabierać do domu.
Lubiła tam przebywać, bo dziecięcy śmiech koił jej nerwy, dzięki czemu
zapominała o stresie związanym z pracą. A poza tym ciągle miała na oku Paulę,
która bawiła się klockami z pozostałymi dziećmi.
- Iker! Jejku, a co ty tu robisz?
- Nie chciałem cię niepokoić. Wybiegłaś z naszego
spotkania taka zdenerwowana i przez ostatnie dni nie odbierałaś telefonu. Martwiłem się. Wszystko
w porządku? – zapytał, zajmując miejsce obok Sofii.
- Jasne! Przepraszam, ale miałam ostatnio wiele
spraw. Nie pomyślałam, że się martwisz. Wybacz.
- Nie ma problemu. Co tu robisz? – zapytał,
rozglądając się wokoło.
- Pracuję. Nie pamiętasz?
- Pamiętam, ale… To chyba nie twój oddział.
- Nie da się ukryć – zaśmiała się. – Lubię tu
spędzać czas. Te dzieci dają mi energię.
- Nie czujesz się tutaj nieswojo?
- Nie, dlaczego? Spójrz tylko na nich… Są chorzy,
mają raka lub inne nowotwory, ale nie brakuje im pogody ducha. To jest piękne.
- Nie wątpię. Sam niejednokrotnie brałem udział w
akcjach charytatywnych, spotykałem chorych i potrzebujących, więc doskonale cię
rozumiem. Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Dlaczego?
- Sam nie wiem… Tak jakoś.
- Czyżbyś uważał mnie za nieczułą zołzę?
- Nie, skądże! Nigdy w życiu! Ale nieco się
zmieniłaś… Kiedyś byłaś radośniejsza.
- Życie mnie nie rozpieszczało. A poza tym
dojrzałam.
- Jak każdy z nas – rzekł pokrzepiająco.
- Popatrz! Popatrz! – Nagle obok nich pojawiła się
Paula z nowym rysunkiem w dłoni. Sofia się zdenerwowała, a Iker zaskoczył, że
dziewczynka tak swobodnie czuje się w towarzystwie doktor Ortegii. –
Narysowałam nową sukienkę!
- Jest śliczna, naprawdę.
- Uszyjemy ją?
- Jutro, kochanie.
- Super! – rzekła i wróciła do koleżanek.
- Twoja koleżanka? – zapytał Iker z uśmiechem,
mając na myśli Paulę.
- Ktoś znacznie ważniejszy.
- Lubicie się…
- Tak, coś w tym stylu – odparła z uśmiechem.
oh, Mam nadzieję, że Ortega szybko podejmie właściwą decyzję. Mogła by przecież też nic nie mówić Ikerowi że to jego córka, ale poprosić go o pomoc. Mam nadzieję, że coś znaczącego się zadzieje i jak zwykle nie mogę się już doczekać co dalej ;) Buziaki Lola
OdpowiedzUsuńserce mi pękało, kiedy czytałam o Pauli, to musi być okropne, patrzeć na cierpienie własnego dziecka... a już przez chwilę myślałam, że wszystko wyjdzie na jaw, kiedy Iker pojawił sie na oddziale dziecięcym;) domyślam się, że rozmowa, którą Sofia będzie musiała przeprowadzić z Ikerem nie będzie należała do najlżejszych, jednak jestem przekonana, że Iker pokocha Paulę od pierwszego wejrzenia, bo jak tu jej nie kochać?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Jak ja kocham to opowiadanie! Sofia, Paula i Iker! Jaka cudowna rodzina by była! ;* Dawaj następny! :)
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam na trójeczke na: http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com/ :)
nie wiem czy to dobre miejsce, ale pozwolę sobie na spam :
OdpowiedzUsuńzapraszam na numer cztery na why-do-you-build-me-up.blogspot.com ;)
pozdrawiam ;)
Sofia! Powiedz mu o Pauli, bo cię znajdę i uduszę własnymi rękoma! Twoja córka potrzebuje pomocy, więc weź się w garść, kobieto.. Dobra, poniosło mnie, ale ta dziewczynka jest taka radosna i pełna życia, że zasługuje na normalne dzieciństwo. Mam nadzieje, że Iker jej w tym znacznie pomoże :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość!