18 listopada 2013

CZTERY

Spotkania po latach… Zawsze są bardzo emocjonalne, zwłaszcza, kiedy spotykają się osoby, które były dla siebie szalenie ważne, które się kochały, podziwiały i uwielbiały. Możliwość spotkania byłego kochanka i przekonanie się, że wciąż nadaje się na tym samych falach jest bezcenna. A słuchanie ukochanego głosu, śmiechu, bezkarne spoglądanie sobie w oczy i nieśmiały dotyk, to najcenniejszy prezent jaki można dostać od losu.
Sofia nie sądziła, że kiedykolwiek będzie tak luźno i przyjemnie rozmawiać z Ikerem. Myślała, że będą do siebie wrogo nastawieni. I cóż… Początkowo tak właśnie było, ale z czasem przekonała się, że Casillas nie ma do niej żalu, ona także nie potrafiła się długo na niego gniewać, więc temat uznała za zamknięty. Powrót przeszłości wcale nie był tak straszny, jak to sobie wyobrażała, ale.. Iker jeszcze nie wiedział najważniejszego.
- Masz kogoś w życiu? Spotykasz się z kimś? – zapytał nagle.
Sofia nie chciała kłamać, jednak przyznanie się, że od lat jest sama było strasznie bolesne i żenujące. W końcu była zgrabną, atrakcyjną brunetką, miała pracę i łagodne usposobienie. W normalnych okolicznościach zapewne byłaby związana z przyjaznym mężczyzną, jednak ona nie potrafiła zapomnieć o swojej przeszłości, trudnych doświadczeniach miłosnych i chorej córeczce, która była obecnie dla niej całym światem.
- Hm… W zasadzie to nie… Ale jest pewien lekarz, który mi się podoba – skłamała, mając na myśli Victoria Godina.
- Rozumiem.
- A ty masz narzeczoną… Lepiej się już czuje?
- Sara? Tak, opuchlizna powoli schodzi.
- To dobrze.
Nagle zrobiło się bardzo niezręcznie. Sofia zanurzyła usta w kieliszku z winem, a Iker rozglądał się po lokalu.
- Ciekawe gdzie się podział Sergio…
- Całkiem o nim zapomniałem – zaśmiał się bramkarz. – Tak dobrze nam się rozmawia…
- Tak. Powiem ci szczerze, że na początku zdębiałam jak cię zobaczyłam tutaj.
- Ja też! Starałem się ukryć zdenerwowanie, ale ręce mi się trzęsły. A kiedy Sergio zniknął, to miałem ochotę go powiesić. Na szczęście okazało się, że nie było powodu do strachu. Minęło tyle lat, a czas jakby stanął dla nas w miejscu, nieprawdaż?
- Zdecydowanie – odparła z uśmiechem. – Nie sądziłam, że będziemy potrafili tak swobodnie rozmawiać po tym wszystkim.
- Niezbyt fajnie nam to wyszło. Zachowałem się jak szczeniak.
- W gruncie rzeczy obydwoje byliśmy wtedy bardzo młodzi. Powinnam była zrozumieć, że kariera jest dla ciebie najważniejsza, a ja się obraziłam jak mała dziewczynka.
- Mogliśmy to inaczej rozegrać.
- Gdybyśmy wiedzieli jakie to będzie miało skutki, pewnie tak właśnie byśmy zrobili. Pozostaje jedynie się cieszyć, że ponownie się spotkaliśmy, i że obydwoje jesteśmy szczęśliwi.
- Prawda. Twoje zdrowie – rzekł, chwytając za kieliszek z winem.
- Wiesz Iker… Wiele się zmieniło przez te lata…
Nagle torebka Sofii zaczęła wibrować. Przeprosiła go uśmiechem i odebrała telefon.
Po kilkunastu sekundach twarz kobiety zmieniła się diametralnie. Po uśmiechu nie zostało ani śladu, a blask w oczach zgasł. Już się nie cieszyła tym spotkaniem, Iker jakby przestał istnieć. Słuchała krótkiego monologu swojego rozmówcy, a kiedy ten odłożył słuchawkę, Sofia poczuła jak opuszczają ją siły.
- Przepraszam cię, Iker, ale muszę już iść – powiedziała, wstając od stołu.
- Co się stało?
- Muszę jechać do szpitala. Ktoś mi bliski ma problemy. Bardzo cię przepraszam. Możesz zapłacić? Później cię jakoś złapię i ureguluję rachunek.
- Jasne, nie ma sprawy. Może mogę ci jakoś pomóc?
- Nie, nie. Dziękuję. Do zobaczenia – rzekła i wybiegła z restauracji.
Złapała taksówkę i pojechała prosto do szpitala, w którym pracowała, i w którym była Paula.
Od razu pobiegła na oddział onkologii dziecięcej. Już z daleka zauważyła Victoria, który rozmawiał z jakimiś ludźmi. Przystanęła i poczekała aż skończy, choć mijające minuty zdawały się trwać wieczność. Stąpała z nogi na nogę i nerwowo bawiła się kciukami. Wyobrażała sobie niestworzone rzeczy, choć w głębi serca czuła, że z Paulą jest wszystko w porządku. Była matką. Nie potrafiła wytłumaczyć relacji wiążącej jej z córką. To było coś więcej niźli miłość. Sofia była przekonana, że jeśli Pauli by się coś stało, gdyby Bóg ją zabrał do siebie, to w jej sercu powstałaby dziura. Póki co nic takiego nie czuła, więc miała nadzieję, że to nic poważnego.
- Victor! Co z nią? – zapytała, kiedy wreszcie skończył rozmawiać z tamtymi ludźmi. – Dzwonił do mnie Santiago. Mówił, że z Paulą jest źle.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak. Santiago jak zwykle przesadza.
- Ale co się stało?
- To co zwykle… Jutro ma chemioterapię i dzisiaj odstawia szopkę.
- Nie mów tak! Ona się boi!
- Przepraszam. Po prostu… Miałem na myśli to, że Paula doskonale wie, że ma i będzie mieć chemię. Nie rozumiem jej płaczu i krzyku. Ja wiem, że to bardzo boli i jest nieprzyjemne.
- Ona jest dzieckiem.
- Wszyscy pacjenci mojego oddziału to dzieci, Sofi. I żadne z nich nie robi afery na cały oddział w środku nocy. Porozmawiaj z nią. Tak nie może być. Nie zrozum mnie źle. Uwielbiam ciebie i ją. Dobrze wiesz, że nie potrafię przejść obok was obojętnie, przez co Paula ma wiele przywilejów. Ale ona nie może wszystkich budzić swoim płaczem. To jest naprawdę nieodpowiednie zachowanie.
- Nie mogę nic na to poradzić, Victor. Pójdę do niej i ją uspokoję.
- Byłoby fajnie. Mam dzisiaj naprawdę ciężki dzień. Nawet nie miałem czasu napić się kawy. To jakieś szaleństwo – rzucił na odchodne.
Sofii było głupio, że Paula się tak zachowuje. Jednak nie potrafiła zapanować nad córką. Mała po prostu bardzo się bała i za każdym razem przeżywała zabieg. Był to też pewien sposób zwrócenia na siebie uwagi. Doktor Ortega bardzo ciężko pracowała. Szpital był jej drugim domem i długie godziny spędzała na dyżurach. Nie zawsze miała dużo czasu dla córki. W ciągu dnia, kiedy pracy było mniej, zawsze wolała odwiedzić Paulę niż pójść na obiad czy kawę. Po dyżurze również spędzała z nią czas. Jednak daty i godziny chemioterapii nie zależały od niej. Zazwyczaj była wtedy w pracy, miała operację lub pacjentów na oddziale ratunkowym. Chciała być z córką, ale nie mogła.
I właśnie w takich sytuacjach doceniała Santiago. Był przyjacielem idealnym. Zastępował ją w trudnych sytuacjach, pomagał przy Pauli, dotrzymywał małej towarzystwa, rozmawiał i bawił się z nią.
- Hej – powiedziała, wchodząc do pokoju córki. Paula oraz Santi siedzieli na łóżku i oglądali książeczki. – Co się stało, kochanie?
Sofia usiadła obok dziewczynki i pogłaskała ją po główce. Mała od razu wtuliła się w pierś matki, szukając ukojenia i wsparcia. W jej oczach pojawiły się łzy, który po chwili spłynęły po jej bladym policzku.
- Przecież wszystko będzie dobrze, tak? Obydwie o tym wiemy – rzekła Sofia, próbując pocieszyć Paulę. – Chemioterapia jest nieprzyjemna. Wiem, że tego nie lubisz, ale to jest koniecznie. Dzięki temu twój organizm walczy.
- Kiedy to się skończy, mamo? Kiedy ten dawca się znajdzie?
- Nie wiem, kochanie. Bardzo trudno jest znaleźć kogoś odpowiedniego, bo masz bardzo rzadką grupę krwi. Ale lekarze robią wszystko, co w ich mocy. Jestem przekonana, że niebawem to się skończy. Obiecuję.

- I jak? – Sofia skorzystała z przerwy obiadowej i poszła na oddział onkologii dziecięcej. Po drodze spotkała Victora, który z szerokim uśmiechem przechadzał się po korytarzach szpitala. – Co z Paulą?
- Wszystko w porządku. Jest teraz w swoim pokoju i śpi.
- Mogę do niej zajrzeć?
- Jasne!
Delikatnie pchnęła drzwi do pokoju córki i zajrzała do środka. Dziewczyna spokojnie leżała na swoim łóżku, a obok niej, w fotelu, spał Santiago. Przez cały czas był przy Pauli, kiedy Sofia pracowała na swoim oddziale.
Kobieta podeszła bliżej i delikatnie dotknęła ramienia przyjaciela. Santi ocknął się i z przymrużonymi oczyma rozejrzał w około.
- Ah, to ty…
- W porządku? – zapytała szeptem.
- Tak. Była bardzo dzielna.
- Idź do domu. Za godzinę kończę pracę, to przy niej posiedzę.
- Dam radę. Nie chcę, aby obudziła się sama.
- W porządku. Zmienię cię, kiedy tylko skończę dyżur.
- Okay…
Sofia podeszła do córeczki i delikatnie pocałowała ją w główkę. Serce się jej krajało. Żadna matka nie mogła znieść bólu własnego dziecka. Jej doskwierało jej to podwójnie, bo nie mogła nic zrobić, nie potrafiła pomóc Pauli. Jedyną rzeczą, która mogłaby coś zmienić, to powiedzenie Ikerowi prawy i poproszenie go o pomoc. Wiele o tym myślała po ich ostatniej kolacji. Pomagał jej fakt, że Casillas nie miał żalu ani urazy. Był przyjaźnie nastawiony, a to dawało nadzieję. Na pewno nie będzie zadowolony, zapewne się obrazi i pogniewa, bo przez siedem lat kryła przed nim jego własne dziecko. Ale teraz Paula potrzebowała ojca bardziej niż kiedykolwiek.
- Tylko co będzie, kiedy się okaże, że Iker również nie może być dawcą… – Sofia skończyła pracę i przyszła do pokoju córki, która wciąż spała. Santi powoli zbierał się do domu, jednak przed wyjściem postanowił jeszcze wysłuchać obaw przyjaciółki. – Nie chcę wywołać burzy. Kiedy mu o wszystkim powiem, to życie trzech, a właściwie czterech osób, moje, Pauli, Ikera i jego narzeczonej, ulegnie zmianie.
- A nie uważasz, że gra jest warta świeczki? Jasne, Iker nie musi być dawcą, a co jeśli może? Życie i zdrowie Pauli jest chyba ważniejsze niż twoje obawy. Bo co się może stać? Pomoże lub nie, a mam przeczucie, że jednak tak. Jeśli się potem na ciebie obrazi… Cóż, ma do tego prawo. Ale co to za różnica… Do tej pory żyłaś bez niego i dawałaś radę. W zasadzie nic nie musi się zmienić. Tylko tyle, że Paula będzie miała ojca.
- A jak mi ją odbierze?
- Iker? Nie znam go osobiście, ale z twoich opowiadań wynika, że to rozsądny facet. On do ciebie już nic nie czuje, a Paulę z pewnością szybko pokocha, więc na pewno nie będzie robić ci problemów. On ma własne życie, karierę, narzeczoną… A poza tym często podróżuje, ma wiele dodatkowych zajęć, kontraktów, reklam… Myślisz, że miałby czas na zajmowanie się chorą córką? A poza tym to ty z nią jesteś od zawsze. Paula go nie zna i na pewno nie będzie chciała z nim mieszkać. Jakby co, to sąd z pewnością będzie miał na uwadze dobro i zdanie dziecka.
- Jesteś taki mądry… – Sofia przytuliła przyjaciela i mocno go ucałowała. – Dziękuję ci. Za wszystko.
- Drobiazg. Wiesz, że was kocham.
- Idź już. Musisz odpocząć. Masz u mnie dużą kawę.
- Jasne… Buźka!
- Pa! Aha, Santi!
- Hm?
- Co z tą twoją dziewczyną?
- Eh… Sprawa nieaktualna. Zostaję z Carlosem.
- Dobra decyzja. Uważaj na siebie.
- Ty też. Ucałuj ode mnie Paulę, kiedy się obudzi. Trzymaj się!

Kilka dni później Pauli wrócił już humor i dobre samopoczucie. Znów bawiła się z dziećmi w świetlicy, była pełna życia i uśmiechu. I taką córkę Sofia lubiła najbardziej. Z przyjemnością przyglądała się jej z boku. Paula była taką otwartą dziewczynką, dla każdego miała czas i dobre słowo. Nawet kiedy sama potrzebowała uczucia, to nie pokazywała tego i dzielnie wspierała inne dzieci. Jedynie mamie pokazywała swoje prawdziwe uczucia i jedynie przy niej płakała i smuciła się.
„Ja wiem, że wyzdrowieję. Te dzieci jeszcze tego nie wiedzą i dlatego pomagam im w to uwierzyć” – mawiała. Miała w sobie niesamowite ciepło, jasne światło, którym ogrzewała świetlicę. Wszystkie dzieci bardzo ją lubiły i chciały się z nią bawić.
- Hej. – Sofia siedziała w świetlicy, wśród dzieci, i skupiała się na papierkowej robocie, której nie chciała zabierać do domu. Lubiła tam przebywać, bo dziecięcy śmiech koił jej nerwy, dzięki czemu zapominała o stresie związanym z pracą. A poza tym ciągle miała na oku Paulę, która bawiła się klockami z pozostałymi dziećmi.
- Iker! Jejku, a co ty tu robisz?
- Nie chciałem cię niepokoić. Wybiegłaś z naszego spotkania taka zdenerwowana i przez ostatnie dni nie  odbierałaś telefonu. Martwiłem się. Wszystko w porządku? – zapytał, zajmując miejsce obok Sofii.
- Jasne! Przepraszam, ale miałam ostatnio wiele spraw. Nie pomyślałam, że się martwisz. Wybacz.
- Nie ma problemu. Co tu robisz? – zapytał, rozglądając się wokoło.
- Pracuję. Nie pamiętasz?
- Pamiętam, ale… To chyba nie twój oddział.
- Nie da się ukryć – zaśmiała się. – Lubię tu spędzać czas. Te dzieci dają mi energię.
- Nie czujesz się tutaj nieswojo?
- Nie, dlaczego? Spójrz tylko na nich… Są chorzy, mają raka lub inne nowotwory, ale nie brakuje im pogody ducha. To jest piękne.
- Nie wątpię. Sam niejednokrotnie brałem udział w akcjach charytatywnych, spotykałem chorych i potrzebujących, więc doskonale cię rozumiem. Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Dlaczego?
- Sam nie wiem… Tak jakoś.
- Czyżbyś uważał mnie za nieczułą zołzę?
- Nie, skądże! Nigdy w życiu! Ale nieco się zmieniłaś… Kiedyś byłaś radośniejsza.
- Życie mnie nie rozpieszczało. A poza tym dojrzałam.
- Jak każdy z nas – rzekł pokrzepiająco.
- Popatrz! Popatrz! – Nagle obok nich pojawiła się Paula z nowym rysunkiem w dłoni. Sofia się zdenerwowała, a Iker zaskoczył, że dziewczynka tak swobodnie czuje się w towarzystwie doktor Ortegii. – Narysowałam nową sukienkę!
- Jest śliczna, naprawdę.
- Uszyjemy ją?
- Jutro, kochanie.
- Super! – rzekła i wróciła do koleżanek.
- Twoja koleżanka? – zapytał Iker z uśmiechem, mając na myśli Paulę.
- Ktoś znacznie ważniejszy. 
- Lubicie się…
- Tak, coś w tym stylu – odparła z uśmiechem. 

5 komentarzy:

  1. oh, Mam nadzieję, że Ortega szybko podejmie właściwą decyzję. Mogła by przecież też nic nie mówić Ikerowi że to jego córka, ale poprosić go o pomoc. Mam nadzieję, że coś znaczącego się zadzieje i jak zwykle nie mogę się już doczekać co dalej ;) Buziaki Lola

    OdpowiedzUsuń
  2. serce mi pękało, kiedy czytałam o Pauli, to musi być okropne, patrzeć na cierpienie własnego dziecka... a już przez chwilę myślałam, że wszystko wyjdzie na jaw, kiedy Iker pojawił sie na oddziale dziecięcym;) domyślam się, że rozmowa, którą Sofia będzie musiała przeprowadzić z Ikerem nie będzie należała do najlżejszych, jednak jestem przekonana, że Iker pokocha Paulę od pierwszego wejrzenia, bo jak tu jej nie kochać?

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja kocham to opowiadanie! Sofia, Paula i Iker! Jaka cudowna rodzina by była! ;* Dawaj następny! :)
    PS. Zapraszam na trójeczke na: http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem czy to dobre miejsce, ale pozwolę sobie na spam :
    zapraszam na numer cztery na why-do-you-build-me-up.blogspot.com ;)
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sofia! Powiedz mu o Pauli, bo cię znajdę i uduszę własnymi rękoma! Twoja córka potrzebuje pomocy, więc weź się w garść, kobieto.. Dobra, poniosło mnie, ale ta dziewczynka jest taka radosna i pełna życia, że zasługuje na normalne dzieciństwo. Mam nadzieje, że Iker jej w tym znacznie pomoże :)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń