9 listopada 2013

TRZY

- Halo? – Zaspana Sofia chwyciła za telefon komórkowy i przyłożyła go do ucha. Rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie na zegarek i ze smutkiem stwierdziła, że jest kilka minut po ósmej. Miała dzień wolny, więc chciała odpocząć po ciężkich dyżurach, jednak ktoś postanowił zakłócić jej sen.
- Hello! Gdzie ty jesteś? Jestem właśnie w szpitalu, a ciebie nie ma. Jakaś kobieta powiedziała, że masz dziś wolne.
- Skoro mam wolne, to gdzie mogę być? Śpię w łóżku.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Obiecałaś, że się spotkamy jak znajdziesz czas. Nie ładnie jest zapominać o przyjaciołach, Sofi.
- Santi… Miałam dzwonić, ale później. Jak się wyśpię.
- Nie ma spania, życie jest za piękne, aby je marnować na byczenie się w łóżku. Zaraz u ciebie będę. Wstawaj i wstawiaj ekspres. Masz bułeczki na śniadanie? Jestem głodny jak wilk. Nic nie jadłem, bo tak się do ciebie spieszyłem. Muszę koniecznie ci coś opowiedzieć.
- Dobrze się składa, bo i ja mam ci coś do powiedzenia.
- Rób kawę, a ja kupię rogale. Do zobaczenia.
Odłożyła słuchawkę i opadła na poduszkę. Nie miała siły, aby się podnieść. Ostatnie dni mocno dały jej w kość. O niczym bardziej nie marzyła, jak o chwili spędzonej z samą sobą. Miała w planach długie leżenie w łóżku, spanie i drzemanie, długą, gorącą kąpiel przy świecach, lampce wina i książce. Później chciała zjeść lunch na tarasie, spoglądając w słońce i słuchając ćwierkających ptaków. A wieczorem chciała się przejść do parku Retiro, gdzie co wieczór grupa cyrkowa wystawiała swoje przedstawienia.
Nim zdążyła się podnieść, znów zadzwonił telefon.
- Co znów, Santiago? – rzuciła bezceremonialnie.
- Pomyłka! Tu Sergio.
- Sergio?
- No co ty, nie poznajesz mnie? Ja wiem, że wyprzystojniałem i generalnie mój głos stał się seksowniejszy, no ale nie przesadzaj, dobra? Ramos z tej strony – zaśmiał się.
- Ah, Sergio! Cześć. Nie spodziewałam się twojego telefonu.
- Jasne… Słuchaj, co robisz dzisiaj wieczorem?
- Yy… W zasadzie to mam coś do roboty w domu.
- Doprawdy? Ściema jakich mało – zaśmiał się. – Chciałem cię zaprosić na piwo. Miło byłoby się spotkać i pogadać o starych czasach. Ja wiem, że znaliśmy się krótko, ale przecież zawsze mieliśmy dobry kontakt, nie? Chciałbym odbudować naszą relację.
- Ale po co?
- Co ty, Sofi?! Toż to taki przyjaciel jak ja, to skarb! – zarechotał.
Trochę prawdy w jego stwierdzeniu było. Poznali się w 2005 roku, kiedy Sergio dołączył do drużyny Realu Madryt i z miejsca stał się najlepszym przyjacielem Ikera. On i Sofia byli wówczas jeszcze parą, i to całkiem zgraną. Od tamtej pory spotykali się trójkę, bądź czwórkę, w zależności od tego z kim – i czy w ogóle – spotykał się Ramos. Szybko się zgrali i stworzyli udane trio przyjaciół. Po roku związek Sofii i Ikera się rozpadł, ona wyjechała do Barcelony, a on pozostał w Madrycie i wciąż przyjaźnił się z roztrzepanym Andaluzyjczykiem.
Przez te wspólne dwanaście miesięcy Sofia dobrze poznała Hiszpana i wiedziała, że wielki z niego przyjaciel. Był nieco szalony i bezpardonowy, miał duże mniemanie o sobie i było w nim coś z egocentryka, ale kiedy w grę wchodziła pomoc przyjacielowi, to zawsze był do dyspozycji. Wystarczył jeden telefon, jedno słowo – choćby w środku nocy, a Sergio był gotów rzucić wszystko i pobyć z kimś, kto go potrzebuje. I ta cecha charakteru rekompensowała wszystkie jego wady.
- No dobrze, napiłabym się wina.
- Świetnie! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Może być o ósmej w El Botin?
- Jasne. Będę na pewno.
- Super! Bardzo się cieszę. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia, Sergio.
Nie ma co marnować czasu – pomyślała, i wstała z łóżka. Wzięła szybki, orzeźwiający prysznic, a potem – zgodnie z obietnicą – nastawiła ekspres na kawę. Po kilku minutach w drzwiach pojawił się jej najlepszy przyjaciel Santiago Garcia, dwudziestosiedmioletni architekt wnętrz i zapalony kolekcjoner znaczków. Poznali się w Barcelonie, w 2005 roku, na targach mieszkaniowych. On wystawiał swoje projekty, a ona szukała inspiracji do umeblowania swojego nowego gniazdka.
Santiago nie był zadowolony, gdy  Sofi oznajmiła mu, że wyjeżdża do Madrytu. Miała ku temu ważne powody, więc nie miał o żalu. Doskonale ją rozumiał, bo zrobiłby dokładnie to samo, gdyby był na jej miejscu. Strasznie przeżywał rozłąkę, więc postanowił pojechać razem z nią. Nic go w Barcelonie nie trzymało, nie miał rodziny, ani zachwycającej pracy. Zostawił wszystko i postanowił zbudować sobie życie w nowym miejscu ze swoją najlepszą przyjaciółką.
- Chyba się nie wyspałaś, co? – zaśmiał się, kładąc zakupy na stole. – Nie wyglądasz na zadowoloną.
- Bo obudziłeś mnie o świecie. Proszę, tu jest twoja kawa. Ty robisz śniadanie.
- Z wielką przyjemnością. – Santiago zabrał się za przygotowywanie kanapek, a Sofia w tym czasie zamieniła szlafrok na lniane, szare spodnie i czarną koszulkę. – To o czym chciałaś mi opowiedzieć?
- Ty pierwszy, bo moja to raczej długa historia.
- Okay – powiedział i usiadł przy stole z kanapką w dłoni. – A więc… Byłem przedwczoraj na imprezie i poznałem tam super fajną laskę. Normalnie cud malina! Przepiękna, inteligentna, zabawna! A jakie ma oczy! Boże Święty, oczy ma przecudowne! 
- Spodobała ci się..
- No!  W życiu nie widziałem tak pięknej kobiety. Oczywiście poza tobą – rzekł i uśmiechnął się do niej. – Ma na imię Vanessa. Vanessa Rodriguez.
- Zaszło coś między wami?
- Jeszcze nie, ale wczoraj się z nią umówiłem. Poszliśmy na kawę, a potem na spacer. Świetnie mi się z nią gada i w ogóle jest taka… rześka, słoneczna… Leciutka jak motylek.
- Santi, czy ty się przypadkiem nie zakochałeś? – zaśmiała się.
- Ja?! W kobiecie?!
- Wiesz jak to mówią… Żeby życie miało smaczek, raz dziewczyna, raz chłopaczek. Moim zdaniem ewidentnie cię wzięło. Tylko co na to powie Carlos?
- Raczej nie będzie zadowolony.
- Powiesz mu?
- Nie wiem. Spotkam się z Vanessą jeszcze kilka razy. Chcę się przekonać na stówę, że to kobieta dla mnie.
- Jeśli jest taka jak ją opisujesz, to jestem przekonana, że pasowalibyście do siebie idealnie. Fajnie by było, może wreszcie zostałabym ciocią! – zaśmiała się.
- Nie rozpędzaj się. – Upił łyk kawy. – A co tam u ciebie? Wszystko w porządku, bo mówiłaś, że masz jakiś problem.
- Nie uwierzysz kogo spotkałam…
- Kogo?
- Ikera.
- Co?! – Santiago zakrztusił się kawą. Dokładnie znał tę historię, bo poznał Sofię zaraz po ich rozstaniu. Nie była w najlepszym stanie. – Jak to? Gdzie? Jak?
- Przyszedł do szpitala ze swoją narzeczoną. Skręciła nogę.
- Powiedział coś? Poznał cię?
- Tak, chwilkę rozmawialiśmy. Sama nie wiem, co o tym myśleć, bo rozmowa była co najmniej dziwna.
Sofia opowiedziała przyjacielowi w bardzo telegraficznym skrócie przebieg spotkania z Ikerem. Santi był zażenowany zachowaniem dziewczyny, ale był w stanie zrozumieć jej żal i rozgoryczenie względem zachowania byłego kochanka.
- A powiedziałaś mu o…
- Nie.
- Ale przecież on może pomóc.
- Nie chcę o tym słyszeć, rozumiesz?! On nie może się dowiedzieć.
- Sofia, pomyśl racjonalnie. Tu chodzi o zdrowie, a może nawet i życie, twojego dziecka. Waszego dziecka!
- Paula to moja córka!
- Chora na białaczkę! A on jest jej ojcem, który może być dawcą szpiku. Od lat szukasz dla niej pomocy! Wróciłaś do Madrytu, aby miała najlepszą opiekę i zagwarantowaną chemioterapię. Ale to za mało, nie rozumiesz? Jesteś lekarzem, musisz sobie zdawać sprawę z powagi tej sytuacji.
- Zdaję sobie. – Załamała ręce. Schowała twarz w dłoniach i pozwoliła popłynąć słonym łzom.
- Sofi… – Santiago szybko do niej doskoczył i objął silnym ramieniem. – Nie mówię tego, aby cię zranić. Wiesz, że cię kocham. Was obie kocham. Nie mogę patrzeć na to, jak Paula cierpi. Dobrze wiesz, że Iker może być waszą ostatnią deską ratunku.
- Ale jak ja mam mu to powiedzieć, hm? „Cześć Iker, wiesz co? Zapomniałam ci powiedzieć, ale mamy dziecko. Paula jest chora na białaczkę i potrzebuje twojego szpiku.” Jak to brzmi?
- Nieźle – rzekł optymistycznie, czym wywołał nieśmiały uśmiech na ustach Sofii. – Nie uciekniesz przed nim. Iker znów pojawił się w twoim życiu i jeśli jest mądrym facetem, to nie przejdzie obok ciebie obojętnie. Byliście parą.
- On ma teraz narzeczoną.
- Ale Sofi! Ty nie chcesz jej go odebrać. Ty chcesz jedynie jego szpiku. Nawet jeśli miałby nie uznać Pauli, w co osobiście wątpię, bo wydaje mi się rozsądnym facetem, to na sto procent ci pomoże. Będzie zaskoczony, to bardziej niż pewnie. Może będzie nawet zły na ciebie. Ale to dziecko! Niewinne i potrzebujące pomocy. Pomyśl, Sofi…
- Wiem, masz racę, Santi.
- Głowa do góry – powiedział i ucałował ją w policzek.

El Botin była jedną z najstarszych restauracji w Europie. Miała swój niepowtarzalny klimat i staromodne wnętrze, jednak nie przeszkadzało to w byciu najlepszą restauracją Madrytu. Sofia zajęła miejsce przy zarezerwowanym przez Sergio stoliku i czekała na Hiszpana, którego zwyczajem były spóźnienia.
Miała na sobie czarną ołówkową sukienkę oraz zgrabne szpilki. Długie, brązowe włosy elegancko opadały kaskadą na jej smukłe ramiona. Z lampką czerwonego wina wyczekiwała Sergio.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedział Hiszpan, pojawiając się nad nią. – Korki są na mieście.
Sofia spojrzała na zegarek. Wywróciła oczyma, kiedy spostrzegła, że o tej porze w Madrycie nie ma już żadnych korków.
- Widzę, że zamówiłaś. Ja poproszę to samo – rzekł do kelnera i wygodnie rozsiadł się na swoim miejscu. – Jak się miewasz, Sofi?
- W porządku. A ty?
- Bardzo dobrze. Pięknie wyglądasz. Czas w ogóle na ciebie nie wpływa.
- Dzięki, Sergio. Co to za ważna sprawa przez którą mnie tu ściągnąłeś?
- Po prostu chciałem się czegoś napić w miłym towarzystwie.
- Ściemniasz – zaśmiała się. – Gadaj.
- No dobra, chodzi mi o Ikera. Mówił, że się spotkaliście.
- Tak, to prawda. Jego narzeczona miała wypadek.
- Eh… Sara to fajna dziewczyna, ale nie jest dla niego odpowiednia. Chciałem się spotkać, bo… tak nagle zniknęłaś. Iker mi nic nie chciał powiedzieć, a ja z tego nic nie rozumiałem. Nadal nie rozumiem. Aż tu nagle pojawiasz się, a Iker zaczyna świrować.
- Co to znaczy?
- Od dwóch dni chodzi jak jakiś nawiedzony. Widzę, że go coś gryzie i wydaje mi się, że jesteś to ty.
- Wydaje ci się, Sergio. Widziałam go tylko raz i to przez kilka minut. Nie mam nic wspólnego z jego samopoczuciem.
- Mylisz się, Sofi. Ja wiem, że coś jest na rzeczy.
- Nie wyciągaj daleko idących wniosków. Uczucie, które kiedyś łączyło mnie i Ikera, umarło. Między nami już nic nie ma poza żalem i sentymentem. Było fajnie i miło, ale się skończyło. – Sofia dopiła wino do końca i wstała od stołu.
- Zaczekaj, Sofi.
- Po co? Ja już nie mam ci nic do powiedzenia. Nie chcę brnąć w tę grę. I nie mieszkaj mnie w to.
- Usiądź, proszę.
- Sergio, ja…
Słowa utknęły jej w gardle. Miała zamiar pożegnać się z dawnym przyjacielem, lecz wówczas ujrzała znajomą twarz nad jego głową. Już wiedziała, że to ramosowy podstęp. Zwabił ich dwóję do restauracji. Tylko w jakim celu?
Iker podszedł do nich spokojnym krokiem. Miał na sobie ciemne dżinsy, białą koszulę i elegancką marynarkę. Był jeszcze przystojniejszy niż dziesięć lat temu. Podobnie jak Sofia, bardzo zaskoczył się zaistniałą sytuacją. Pytająco spoglądał na swojego najlepszego przyjaciela, a ten zamiast silić się na racjonalne wytłumaczenia, posłał głupkowaty uśmiech i zniknął pod pretekstem pójścia do toalety.
- Może usiądziemy skoro już tu jesteśmy – zaproponował Hiszpan.
Miała wiele wątpliwości, zwłaszcza po tym, co usłyszała od Ramosa. Przebywanie w towarzystwie Ikera nie wróżyło nic dobrego, jednak wbrew samej sobie i swoim obawom, zajęła wcześniejsze miejsce przy stole.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Sergio mówił, że chce ze mną pogadać, więc mnie tu ściągnął.
- Zabawne, bo mnie powiedział to samo – rzekła. Starała się unikać wzroku Ikera, bo zawsze miała słabość do jego brązowych tęczówek.
- Więc chyba to był podstęp.
- Sądząc po jego nieobecności, też tak myślę.
- Skąd mu się wziął taki pomysł…
Sofia wzruszyła ramionami.
- Napijesz się jeszcze czegoś?
- Poproszę czerwone wino.
Iker pośpiesznie przywołał do siebie kelnera i złożył zamówienie.
Zapadła niezręczna cisza, która była głośna niczym krzyk. Sofia przypomniała sobie poranne słowa Santiago. Być może to dobra okazja, aby porozmawiać z Ikerem o Pauli. W końcu o nic innego nie miała zamiaru go prosić, niźli o pomoc dla niej. Od miesięcy szukali szpiku dla dziewczynki. Sofia nie mogła zostać dawcą, a najbliżej spokrewnione osoby mają większe na to szanse. Do tej pory kobieta utrzymywała, że ojciec dziecka jest nieznany. Teraz mogło się to zmienić.
A powrót do przeszłości będzie bolesny dla każdej ze stron… 

__________
Sofia ma tajemnicę... Zdradzę Wam, że druga część tego wieczoru kontynuowana będzie w następnym poście. Pozostańcie cierpliwi :) 

8 komentarzy:

  1. Jak zwykle mnie nie zawiodłaś ;) Twoje historie są niesamowite. CZytałam mnóstwo i wiele z nich się powiela bądź ma tą samą formę, ale czytając twoje historie wiem, że tylko na tym zyskuję ;) Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Gites xd Po pierwsze: za spam nie przepraszaj, a po drugie: CO?! Iker i Sofia mają dziecko?! MORE !!!XD

    OdpowiedzUsuń
  3. PrzeprasZam za spam i Zapraszam na jedynkę na gdziekolwiek-ty.blogspot.com :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże, nie wierzę, że Paula to ich dziecko.... Jak zwykle mnie zaskoczylas, aż nie mogę się doczekać ich rozmowy, na pewno będzie ciężko, ale wierzę, że Iker okaże się rozsądnym facetem i nie zrobi nic głupiego.
    Jesteś genialna!
    Pozdrawiam, vella.
    why-do-you-build-me-up.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ma córkę chorą na białaczkę? Z Ikerem? No to koniecznie musi mu o tym powiedzieć, a nie ryzykować życiem dziecka. Chyba córka jest dla niej ważniejsza niż strach przed przeszłością. Ciekawe, jak Iker zareaguje na wieść o dziecku. Mam nadzieję, że zechce jej pomóc, chociaż po takich gwiazdeczkach wszystkiego można się spodziewać, haha. Sergio miał dobry pomysł, aby doprowadzić do ich spotkania, bo pewnie Sofia sama by się na to nie zdobyła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy to dobre miejsce na spam ;)
    Ale u mnie nowość na why-do-you-build-me-up.blogspot.co.uk , serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na dwóke na gdziekolwiek-ty.blogspot.com. :)

    OdpowiedzUsuń