15 grudnia 2013

SIEDEM

Dzień był ciepły i słoneczny. Pogoda w Madrycie zawsze dopisywała, rzadko padał deszcz i było zimno. Właśnie dlatego Sofia tak bardzo lubiła Hiszpanię.
Kobieta chwyciła za rękę swoją córeczkę i razem opuściły szare mury szpitala, kierując się w stronę samochodu, przy którym czekał na nie Santiago. Dziewczynka wyrwała się z uścisku matki i pobiegła do ukochanego wujaszka, którego kochała równie mocno, co rodzicielkę. Santi chwycił Paulę w ramiona i mocno ją wyściskał.
- Nareszcie wolność, hę? – zaśmiał się. – Zupełnie jakbyś opuszczała więzienie!
- Santi, skończ z tymi głupimi żartami. I puść Paulę, bo zrobisz jej krzywdę.
- Nie panikuj, Sofi. Paula jest drobna, ale bardzo silna, nie?
- Tak! – krzyknęła dziewczynka.
- Dobrze, dobrze. Wsiadajcie już do samochodu.
Po kilkunastu minutach zatrzymali samochód pod domem Sofii. Kobieta zabrała z bagażnika wszystkie rzeczy i zaprosiła pozostają dwójkę na górę.
Jednak na schodach czekała na nich niespodzianka.
- Sergio? A co ty tu robisz?
- Chciałem pogadać. O! Widzę, że przyszedłem nie w porę… Może wpadnę innym razem.
- Nie… Wejdź.
Paula od razu pobiegła do swojego pokoiku, a Sergio rozgościł się w salonie.
- Kawy, herbaty?
- Kawę – rzekł.
- W takim razie zaraz wrócę.
Sofia zniknęła w kuchni, a po chwili dołączył do niej Santiago.
- Ale ciacho! – rzekł bezgłośnie.
- Przestań, Santi. To mój stary znajomy i najlepszy przyjaciel Ikera. Nie wiem czego chce.
- Ah, to ten Sergio, o którym mi mówiłaś. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jest taki przystojny?
- Czy ty możesz choć raz zachowywać się jak dorosły mężczyzna? Myśl trochę głową, a nie… – Spojrzała na jego rozporek i postanowiła nie kończyć zdania. – Sergio nie jest gejem, więc nie nakręcaj się.
- A skąd wiesz?
- Bo to łamacz niewieścich serc. W swoim łóżku gościł więcej kobiet niż my razem wzięci.
- My nie sypiamy z kobietami – powiedział z uśmiechem. – No, chyba że o czymś nie wiem.
- Przestań łapać mnie za słówka. Dobrze wiesz, co mam na myśli. Zajmiesz się chwilkę Paulą? Pogadam z nim.
- Jasne. A dasz mi jego numer telefonu?
- A Carlos?
- Carlos… – westchnął, wywracając oczyma. – Kto by tam o nim myślał – dodał, opuszczając kuchnię.
- On cię kocha!
- Tak, wiem!
Czasami traciła już cierpliwość do swojego przyjaciela. Kochała go i bardzo chciała, aby był szczęśliwy, jednak dziwnym trafem zawsze uszczęśliwiał siebie, raniąc wszystkich dokoła. Nikt nie zasługuje na takie przedmiotowe traktowanie, jednak Santiago nie umiał zapanować nad swoim temperamentem i nonszalanckim stylem bycia.
- Przepraszam, że tak długo to trwało.
Sofia postawiła na szklanym stoliku tacę z kawą dla Sergio. Zajęła miejsce na kanapie i badawczo przyglądała się swojemu gościowi. Mina Sergio była inna niż zazwyczaj. Był podobny do Santiago – nieco zwariowany, temperamentny, pewny siebie i roztrzepany. Nigdy nie miał złego humoru, a z jego twarzy można było czytać jak z otwartej księgi. Teraz sprawiał wrażenie podekscytowanego, ale niepewnego. Jakby oczekiwał akceptacji Sofii.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Rozmawiałem z Ikerem. Podobno spotkał się z twoją córką…
- Tak.
- Ale jeszcze mu nie powiedziałaś prawdy…
- Nie.
- On przez ciebie sfiksował. I ja przez niego też.
- Co masz na myśli, Sergio?
- Słuchaj, Sofi. Bo chodzi o to, aby pomóc twojej córeczce, a przy okazji tysiącom innym ludziom.
- Możesz jaśniej?
- A możesz mi nie przerywać?
Sofia rozsiadła się wygodniej na kanapie i wsłuchała się w słowa znajomego.
- Iker mi opowiadał o wizycie w szpitalu. Strasznie się nakręcił na niesienie pomocy. Coś go tchnęło, rozumiesz?
- Mniej więcej.
- Bo chodzi o to, że niewiele ludzi na świecie wie, że aby zostać dawcą szpiku kostnego wystarczy próbka śliny. To nic nie boli, nic nie kosztuje, a mimo wszystko ludzie tego nie robią.
- Niestety…
- Iker i ja wpadliśmy na pomysł akcji!
- Jakiej akcji?
- Społecznej. Spoty reklamowe, ulotki…
- Sergio, ale przecież są odpowiednie instytucje, które się tym zajmują. Nie odkryłeś Ameryki.
- Może i się zajmują, ale jakoś mało skutecznie, nie uważasz? Słuchaj dalej. Ja i Iker będziemy ambasadorami tej akcji. Będziemy początkiem łańcucha. Zrobimy reklamę, plakaty z naszymi twarzami, pójdziemy do telewizji i gazet. Świat piłki nożnej jest wielki i ma ogromny przekaz. Mamy wielu znajomych piłkarzy, trenerów, dziennikarzy… Możemy nakłonić naprawdę wiele osób do współpracy. Z całego świata! Ty wiesz co to się będzie działo? – Sergio poderwał się z miejsca i z wielkim entuzjazmem zaczął przedstawiać swoją wizję. – Wielka międzynarodowa akcja! Ba, interkontynentalna! Piłkarze z Hiszpanii, Anglii, Niemiec, Włoch, z Azji, Stanów, Argentyny, Brazylii… Nikt nie odmówi pomocy! A jeśli my damy przykład, to wiesz co będzie potem? Kibice! Tysiące, miliony, a nawet miliardy kibiców pójdzie naszym śladem! Rozumiesz, Sofi?! Zrobimy rewolucję! Wielką rewolucję na całym świecie!
- Sergio, to cudowne co mówisz, ale czy ciebie nie ponosi?
- Przestań mnie strofować, Sofi! Ja jestem małym człowieczkiem, ale myślę z rozmachem! Ja już to widzę, rozumiesz. Widzę to! Znajdziemy szpik dla Pauli i reszty chorych. Nie tylko w Hiszpanii! To będzie… wielkie! Będziemy mieć tyle szpików, że wszystkich uratujemy i jeszcze zostanie nam zapas!
- Sergio – zaśmiała się – cudny jesteś, naprawdę kochany. Ale czy ty siebie słyszysz?
- Oh, Sofi! Ja wiem, że jestem… dziwny. No dobra, jestem trochę nienormalny i czasami gadam głupie rzeczy, ale przysięgam, przysięgam na serce mojej matki, że to jest najlepszy pomysł na jaki w życiu wpadłem. I Bóg mi świadkiem, że to zrobię. Czy tego chcesz, czy nie. Zrobię to!
- Sergio… – Sofia podeszła do chłopaka i położyła mu dłonie na ramionach. Powiedziała, patrząc na niego ze łzami w oczach. – Jesteś wspaniałym człowiekiem i masz naprawdę wielkie serce. Jestem ci bardzo wdzięczna i masz moje całkowite wsparcie w tej sprawie, bo nikt nie zrobił dla mnie tyle, co ty.
- Sofi, co ty… – Piłkarz zarumienił się i zrobiło mu się strasznie głupio, bo nigdy nie usłyszał takich słów z ust kobiety. – Weź przestań… Jeszcze nic nie zrobiłem. Podziękujesz mi, kiedy Paula będzie zdrowa. Ale obiecaj mi jedno… Że powiesz o wszystkim Ikerowi.
- Powiem. Obiecuję.

Sofia nie miała planów na sobotę, ale chciała, aby była niezapomniana. Paula większość swojego czasu spędzała w szpitalu, więc w tej wyjątkowy dzień chciała zrobić z nią coś specjalnego. Pomyślała o wycieczce do muzeum, do parku Retiro, gdzie można pływać łódkami po niewielkim jeziorze… Jednak żaden z tych pomysłów nie był dostatecznie dobry.
- Na co masz ochotę?
- Sama nie wiem, mamo. Chętnie spędziłbym trochę czas na świeżym powietrzu.
- To może park?
- Może być – odarła z uśmiechem. – A pójdziemy na lody? Albo na ciastko z kremem?
- Jeśli chcesz, to pójdziemy na wszystko – zaśmiała się.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kończ szybciutko śniadanie, a ja sprawdzę kto to. Pewnie Santiago czegoś zapomniał.
- Albo chce się do nas przyłączyć.
- To równie prawdopodobne.
Kobieta uchyliła drzwi i ku jej wielkiemu zdziwieniu po drugiej stronie stał Iker.
- Co tu robisz?
- Przepraszam, że cię nachodzę w domu. Mam adres od Sergio.
- Coś się stało?
- Nie. Byłem w szpitalu w odwiedziny u Pauli, ale lekarz powiedział mi, że jest z tobą w domu. Mam dla niej nową lalkę – powiedział, wręczając Sofii prezent. – Nie chciałem z tym czekać do poniedziałku, bo Paula ostatnio opowiadała mi, że bardzo chciałaby taką zabawkę.
- Niepotrzebnie, Iker.
- Iker?! Mamo, czy to Iker? – Nagle obok Sofii pojawiła się córka. – Iker!!! – Paula wpadła w ramiona hiszpańskiego bramkarza, zanosząc się radosnym śmiechem. – Wejdziesz?
- Jeśli twoja mama mi pozwoli.
- Mamo, czy Iker może do nas przyjść na herbatę?
Wzruszyła nieznacznie ramionami i otworzyła szerzej drzwi, aby jej były ukochany mógł wejść do środka.
Przez kilkanaście minut cała trójka siedziała przy stole w salonie i rozmawiała o bardzo przyziemnych rzeczach, o pogodzie, ostatnich wydarzeniach w Hiszpanii, o pracy piłkarza. Paula zdawała się interesować wszystkim, co mówi i robi Iker. Słuchała go jak zahipnotyzowana, mimo iż nie miała zielonego pojęcia o piłce nożnej. Nie zdawała sobie również sprawy z jego osiągnięć i popularności. Dla niej był po prostu zwykłym mężczyzną o dobrym sercu.
- Będę się zbierać – powiedział Iker, wstając od stołu. – Nie chcę wam przeszkadzać. Wiem, że macie dla siebie niewiele czasu.
- Mamo, czy Iker może pójść z nami do parku? Chcemy iść popływać na łódkach – rzekła do mężczyzny.
- Kochanie, Iker na pewno jest bardzo zajęty.
- Mam dzisiaj wolne.
- A twoja narzeczona? Wydaje mi się, że ostatnio ją zaniedbujesz.
Zapanowała niezręczna cisza. Sofia chciała ugryźć się w język, ale te słowa jakoś same z niej wypłynęły.
- Przepraszam, nie powinnam była…
- Chodź z nami! Proszę – jęczała Paula. Obydwoje z Ikerem spoglądali wyczekująco na Sofię.
- No dobrze, skoro tego chcecie…
- Hura!!!
- Idziemy do Retiro?
- Tak.
- Jeśli mogę, to mam lepszy pomysł – powiedział. – Co powiecie na małą wycieczkę za miasto?
- Super!
- Sama nie wiem. Paula nie powinna się przemęczać.
- To nie będzie nic strasznego. Możemy pojechać na wieś do moich rodziców. Na pewno bardzo się ucieszą, kiedy cię znów zobaczą, Sofi.
- To chyba nienajlepszy pomysł. Paula ma bardzo obniżoną odporność. Nie chcę, aby złapała jakąś chorobę.
- Świeże, zdrowe i wiejskie powietrze na pewno jej nie zaszkodzi. A poza tym, dla dziecka nie ma większej frajdy niż karmienie królików, przejażdżka na koniu czy dojenie kozy.
- Masz króliki? – zapytała Paula. 
- Całe stadko!
- Mamo, proszę… Jedźmy tam! Chcę zobaczyć króliki! Proszę, proszę, proszę!!!
- No dobrze – odparła z niechęcią. – Ale nie na długo. Chcę wrócić do Madrytu na kolację.
- Jasna sprawa – rzekł, rozradowany Iker. – Gotowe do drogi?
- Paula, weź sobie jakąś ciepłą bluzę.
- Okay, mamo! – Dziewczynka w podskokach pobiegła do swojego pokoju.
Sofia spojrzała na Ikera i zaczęła przecząco kręcić głową. Powoli na usta cisnął jej się uśmiech, bo przypomniała sobie sytuacje z przeszłości, w których Iker zawsze używał swojego wrodzonego wdzięku.
- Znów to zrobiłeś.
- Co? – zaśmiał się.
- Już ty dobrze wiesz, co.
- Oj, Sofi, przecież zawsze to we mnie lubiłaś.
- No, powiedzmy – zaśmiała się.
- Jestem gotowa! – krzyknęła Paula, pojawiając się w salonie. – Jedziemy?
- Pewnie! Ahoj, przygodo! – zawtórował jej Iker i razem ruszyli w kierunku wyjścia.
Sofia tylko stała i przyglądała się, jak dobre relacje łączą ojca i córkę… 

5 komentarzy:

  1. Łączą ich tak dobre relacje, że aż nie sposób sobie wyobrazić sielanka, kiedy będą już szczęśliwa rodzinka w kompleci. Bo jak mniemam, tak się właśnie wydarzy :) no i Sergio, boże, jakie on ma wielkie serducho....
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I wciąż mu nie powiedziała. Może na tej wycieczce to zrobi... Mam taką nadzieję. Rozumiem, że jest jej ciężko się przemóc, ale musi w końcu wyznać prawdę, dla dobra córki. Pomysł Sergio był znakomity. Mam nadzieję, że rzeczywiście to coś pomoże, chociaż chyba nieco przesadzał. Aż tak świetnie nie może pójść. To by było zbyt piękne. :) No, ale najważniejsze, żeby znalazł się dawca dla Pauli. Mam nadzieję, że po powrocie do domu jej stan się nie pogorszy. Sof będzie musiała na nią uważać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pula jest cudna:** Iker musi się dowiedzieć, o tym, że to jest jego córka! ;) Dawaj szybko następny ;)
    Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na szósty rozdział na: http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak świetnie się rozumieją i tylko Sofia oraz Ramos wiedzą dlaczego.. Ech, niech ona mu w końcu powie, bo tracę cierpliwość! A Sergio ma wspaniałe serce :) Czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń