Dzień był ciepły i słoneczny. Pogoda w Madrycie
zawsze dopisywała, rzadko padał deszcz i było zimno. Właśnie dlatego Sofia tak
bardzo lubiła Hiszpanię.
Kobieta chwyciła za rękę swoją córeczkę i razem
opuściły szare mury szpitala, kierując się w stronę samochodu, przy którym
czekał na nie Santiago. Dziewczynka wyrwała się z uścisku matki i pobiegła do
ukochanego wujaszka, którego kochała równie mocno, co rodzicielkę. Santi
chwycił Paulę w ramiona i mocno ją wyściskał.
- Nareszcie wolność, hę? – zaśmiał się. – Zupełnie
jakbyś opuszczała więzienie!
- Santi, skończ z tymi głupimi żartami. I puść
Paulę, bo zrobisz jej krzywdę.
- Nie panikuj, Sofi. Paula jest drobna, ale bardzo
silna, nie?
- Tak! – krzyknęła dziewczynka.
- Dobrze, dobrze. Wsiadajcie już do samochodu.
Po kilkunastu minutach zatrzymali samochód pod
domem Sofii. Kobieta zabrała z bagażnika wszystkie rzeczy i zaprosiła pozostają
dwójkę na górę.
Jednak na schodach czekała na nich niespodzianka.
- Sergio? A co ty tu robisz?
- Chciałem pogadać. O! Widzę, że przyszedłem nie w
porę… Może wpadnę innym razem.
- Nie… Wejdź.
Paula od razu pobiegła do swojego pokoiku, a Sergio
rozgościł się w salonie.
- Kawy, herbaty?
- Kawę – rzekł.
- W takim razie zaraz wrócę.
Sofia zniknęła w kuchni, a po chwili dołączył do
niej Santiago.
- Ale ciacho! – rzekł bezgłośnie.
- Przestań, Santi. To mój stary znajomy i najlepszy
przyjaciel Ikera. Nie wiem czego chce.
- Ah, to ten Sergio, o którym mi mówiłaś. Dlaczego
mi nie powiedziałaś, że jest taki przystojny?
- Czy ty możesz choć raz zachowywać się jak dorosły
mężczyzna? Myśl trochę głową, a nie… – Spojrzała na jego rozporek i postanowiła
nie kończyć zdania. – Sergio nie jest gejem, więc nie nakręcaj się.
- A skąd wiesz?
- Bo to łamacz niewieścich serc. W swoim łóżku
gościł więcej kobiet niż my razem wzięci.
- My nie sypiamy z kobietami – powiedział z
uśmiechem. – No, chyba że o czymś nie wiem.
- Przestań łapać mnie za słówka. Dobrze wiesz, co
mam na myśli. Zajmiesz się chwilkę Paulą? Pogadam z nim.
- Jasne. A dasz mi jego numer telefonu?
- A Carlos?
- Carlos… – westchnął, wywracając oczyma. – Kto by
tam o nim myślał – dodał, opuszczając kuchnię.
- On cię kocha!
- Tak, wiem!
Czasami traciła już cierpliwość do swojego
przyjaciela. Kochała go i bardzo chciała, aby był szczęśliwy, jednak dziwnym
trafem zawsze uszczęśliwiał siebie, raniąc wszystkich dokoła. Nikt nie
zasługuje na takie przedmiotowe traktowanie, jednak Santiago nie umiał
zapanować nad swoim temperamentem i nonszalanckim stylem bycia.
- Przepraszam, że tak długo to trwało.
Sofia postawiła na szklanym stoliku tacę z kawą dla
Sergio. Zajęła miejsce na kanapie i badawczo przyglądała się swojemu gościowi.
Mina Sergio była inna niż zazwyczaj. Był podobny do Santiago – nieco
zwariowany, temperamentny, pewny siebie i roztrzepany. Nigdy nie miał złego
humoru, a z jego twarzy można było czytać jak z otwartej księgi. Teraz sprawiał
wrażenie podekscytowanego, ale niepewnego. Jakby oczekiwał akceptacji Sofii.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Rozmawiałem z Ikerem. Podobno spotkał się z twoją
córką…
- Tak.
- Ale jeszcze mu nie powiedziałaś prawdy…
- Nie.
- On przez ciebie sfiksował. I ja przez niego też.
- Co masz na myśli, Sergio?
- Słuchaj, Sofi. Bo chodzi o to, aby pomóc twojej
córeczce, a przy okazji tysiącom innym ludziom.
- Możesz jaśniej?
- A możesz mi nie przerywać?
Sofia rozsiadła się wygodniej na kanapie i
wsłuchała się w słowa znajomego.
- Iker mi opowiadał o wizycie w szpitalu. Strasznie
się nakręcił na niesienie pomocy. Coś go tchnęło, rozumiesz?
- Mniej więcej.
- Bo chodzi o to, że niewiele ludzi na świecie wie,
że aby zostać dawcą szpiku kostnego wystarczy próbka śliny. To nic nie boli,
nic nie kosztuje, a mimo wszystko ludzie tego nie robią.
- Niestety…
- Iker i ja wpadliśmy na pomysł akcji!
- Jakiej akcji?
- Społecznej. Spoty reklamowe, ulotki…
- Sergio, ale przecież są odpowiednie instytucje,
które się tym zajmują. Nie odkryłeś Ameryki.
- Może i się zajmują, ale jakoś mało skutecznie,
nie uważasz? Słuchaj dalej. Ja i Iker będziemy ambasadorami tej akcji. Będziemy
początkiem łańcucha. Zrobimy reklamę, plakaty z naszymi twarzami, pójdziemy do
telewizji i gazet. Świat piłki nożnej jest wielki i ma ogromny przekaz. Mamy
wielu znajomych piłkarzy, trenerów, dziennikarzy… Możemy nakłonić naprawdę
wiele osób do współpracy. Z całego świata! Ty wiesz co to się będzie działo? –
Sergio poderwał się z miejsca i z wielkim entuzjazmem zaczął przedstawiać swoją
wizję. – Wielka międzynarodowa akcja! Ba, interkontynentalna! Piłkarze z
Hiszpanii, Anglii, Niemiec, Włoch, z Azji, Stanów, Argentyny, Brazylii… Nikt
nie odmówi pomocy! A jeśli my damy przykład, to wiesz co będzie potem? Kibice!
Tysiące, miliony, a nawet miliardy kibiców pójdzie naszym śladem! Rozumiesz,
Sofi?! Zrobimy rewolucję! Wielką rewolucję na całym świecie!
- Sergio, to cudowne co mówisz, ale czy ciebie nie
ponosi?
- Przestań mnie strofować, Sofi! Ja jestem małym
człowieczkiem, ale myślę z rozmachem! Ja już to widzę, rozumiesz. Widzę to!
Znajdziemy szpik dla Pauli i reszty chorych. Nie tylko w Hiszpanii! To będzie…
wielkie! Będziemy mieć tyle szpików, że wszystkich uratujemy i jeszcze zostanie
nam zapas!
- Sergio – zaśmiała się – cudny jesteś, naprawdę
kochany. Ale czy ty siebie słyszysz?
- Oh, Sofi! Ja wiem, że jestem… dziwny. No dobra,
jestem trochę nienormalny i czasami gadam głupie rzeczy, ale przysięgam,
przysięgam na serce mojej matki, że to jest najlepszy pomysł na jaki w życiu
wpadłem. I Bóg mi świadkiem, że to zrobię. Czy tego chcesz, czy nie. Zrobię to!
- Sergio… – Sofia podeszła do chłopaka i położyła
mu dłonie na ramionach. Powiedziała, patrząc na niego ze łzami w oczach. –
Jesteś wspaniałym człowiekiem i masz naprawdę wielkie serce. Jestem ci bardzo
wdzięczna i masz moje całkowite wsparcie w tej sprawie, bo nikt nie zrobił dla
mnie tyle, co ty.
- Sofi, co ty… – Piłkarz zarumienił się i zrobiło
mu się strasznie głupio, bo nigdy nie usłyszał takich słów z ust kobiety. – Weź
przestań… Jeszcze nic nie zrobiłem. Podziękujesz mi, kiedy Paula będzie zdrowa.
Ale obiecaj mi jedno… Że powiesz o wszystkim Ikerowi.
- Powiem. Obiecuję.
Sofia nie miała planów na sobotę, ale chciała, aby
była niezapomniana. Paula większość swojego czasu spędzała w szpitalu, więc w
tej wyjątkowy dzień chciała zrobić z nią coś specjalnego. Pomyślała o wycieczce
do muzeum, do parku Retiro, gdzie można pływać łódkami po niewielkim jeziorze…
Jednak żaden z tych pomysłów nie był dostatecznie dobry.
- Na co masz ochotę?
- Sama nie wiem, mamo. Chętnie spędziłbym trochę
czas na świeżym powietrzu.
- To może park?
- Może być – odarła z uśmiechem. – A pójdziemy na
lody? Albo na ciastko z kremem?
- Jeśli chcesz, to pójdziemy na wszystko – zaśmiała
się.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kończ szybciutko śniadanie, a ja sprawdzę kto to.
Pewnie Santiago czegoś zapomniał.
- Albo chce się do nas przyłączyć.
- To równie prawdopodobne.
Kobieta uchyliła drzwi i ku jej wielkiemu
zdziwieniu po drugiej stronie stał Iker.
- Co tu robisz?
- Przepraszam, że cię nachodzę w domu. Mam adres od
Sergio.
- Coś się stało?
- Nie. Byłem w szpitalu w odwiedziny u Pauli, ale
lekarz powiedział mi, że jest z tobą w domu. Mam dla niej nową lalkę –
powiedział, wręczając Sofii prezent. – Nie chciałem z tym czekać do
poniedziałku, bo Paula ostatnio opowiadała mi, że bardzo chciałaby taką
zabawkę.
- Niepotrzebnie, Iker.
- Iker?! Mamo, czy to Iker? – Nagle obok Sofii
pojawiła się córka. – Iker!!! – Paula wpadła w ramiona hiszpańskiego bramkarza,
zanosząc się radosnym śmiechem. – Wejdziesz?
- Jeśli twoja mama mi pozwoli.
- Mamo, czy Iker może do nas przyjść na herbatę?
Wzruszyła nieznacznie ramionami i otworzyła szerzej
drzwi, aby jej były ukochany mógł wejść do środka.
Przez kilkanaście minut cała trójka siedziała przy
stole w salonie i rozmawiała o bardzo przyziemnych rzeczach, o pogodzie,
ostatnich wydarzeniach w Hiszpanii, o pracy piłkarza. Paula zdawała się
interesować wszystkim, co mówi i robi Iker. Słuchała go jak zahipnotyzowana,
mimo iż nie miała zielonego pojęcia o piłce nożnej. Nie zdawała sobie również
sprawy z jego osiągnięć i popularności. Dla niej był po prostu zwykłym
mężczyzną o dobrym sercu.
- Będę się zbierać – powiedział Iker, wstając od
stołu. – Nie chcę wam przeszkadzać. Wiem, że macie dla siebie niewiele czasu.
- Mamo, czy Iker może pójść z nami do parku? Chcemy
iść popływać na łódkach – rzekła do mężczyzny.
- Kochanie, Iker na pewno jest bardzo zajęty.
- Mam dzisiaj wolne.
- A twoja narzeczona? Wydaje mi się, że ostatnio ją
zaniedbujesz.
Zapanowała niezręczna cisza. Sofia chciała ugryźć
się w język, ale te słowa jakoś same z niej wypłynęły.
- Przepraszam, nie powinnam była…
- Chodź z nami! Proszę – jęczała Paula. Obydwoje z
Ikerem spoglądali wyczekująco na Sofię.
- No dobrze, skoro tego chcecie…
- Hura!!!
- Idziemy do Retiro?
- Tak.
- Jeśli mogę, to mam lepszy pomysł – powiedział. –
Co powiecie na małą wycieczkę za miasto?
- Super!
- Sama nie wiem. Paula nie powinna się przemęczać.
- To nie będzie nic strasznego. Możemy pojechać na
wieś do moich rodziców. Na pewno bardzo się ucieszą, kiedy cię znów zobaczą,
Sofi.
- To chyba nienajlepszy pomysł. Paula ma bardzo
obniżoną odporność. Nie chcę, aby złapała jakąś chorobę.
- Świeże, zdrowe i wiejskie powietrze na pewno jej
nie zaszkodzi. A poza tym, dla dziecka nie ma większej frajdy niż karmienie
królików, przejażdżka na koniu czy dojenie kozy.
- Masz króliki? – zapytała Paula.
- Całe stadko!
- Mamo, proszę… Jedźmy tam! Chcę zobaczyć króliki!
Proszę, proszę, proszę!!!
- No dobrze – odparła z niechęcią. – Ale nie na
długo. Chcę wrócić do Madrytu na kolację.
- Jasna sprawa – rzekł, rozradowany Iker. – Gotowe
do drogi?
- Paula, weź sobie jakąś ciepłą bluzę.
- Okay, mamo! – Dziewczynka w podskokach pobiegła
do swojego pokoju.
Sofia spojrzała na Ikera i zaczęła przecząco kręcić
głową. Powoli na usta cisnął jej się uśmiech, bo przypomniała sobie sytuacje
z przeszłości, w których Iker zawsze używał swojego wrodzonego wdzięku.
- Znów to zrobiłeś.
- Co? – zaśmiał się.
- Już ty dobrze wiesz, co.
- Oj, Sofi, przecież zawsze to we mnie lubiłaś.
- No, powiedzmy – zaśmiała się.
- Jestem gotowa! – krzyknęła Paula, pojawiając się
w salonie. – Jedziemy?
- Pewnie! Ahoj, przygodo! – zawtórował jej Iker i
razem ruszyli w kierunku wyjścia.
Sofia tylko stała i przyglądała się, jak dobre
relacje łączą ojca i córkę…
Łączą ich tak dobre relacje, że aż nie sposób sobie wyobrazić sielanka, kiedy będą już szczęśliwa rodzinka w kompleci. Bo jak mniemam, tak się właśnie wydarzy :) no i Sergio, boże, jakie on ma wielkie serducho....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
I wciąż mu nie powiedziała. Może na tej wycieczce to zrobi... Mam taką nadzieję. Rozumiem, że jest jej ciężko się przemóc, ale musi w końcu wyznać prawdę, dla dobra córki. Pomysł Sergio był znakomity. Mam nadzieję, że rzeczywiście to coś pomoże, chociaż chyba nieco przesadzał. Aż tak świetnie nie może pójść. To by było zbyt piękne. :) No, ale najważniejsze, żeby znalazł się dawca dla Pauli. Mam nadzieję, że po powrocie do domu jej stan się nie pogorszy. Sof będzie musiała na nią uważać.
OdpowiedzUsuńPula jest cudna:** Iker musi się dowiedzieć, o tym, że to jest jego córka! ;) Dawaj szybko następny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
Zapraszam na szósty rozdział na: http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTak świetnie się rozumieją i tylko Sofia oraz Ramos wiedzą dlaczego.. Ech, niech ona mu w końcu powie, bo tracę cierpliwość! A Sergio ma wspaniałe serce :) Czekam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuń