- Sofi, mam do ciebie ogromną prośbę. – Victor
Godin zajął miejsce przy biurku naprzeciw niej i bawiąc się swoimi okularami trzymanymi w dłoni, rzekł. – Czy mogę cię prosić o konsultację? Moja bratowa ma
problemy zdrowotne, jej lekarz prowadzący zlecił operację, ale ona przeczytała
na jakimś forum, że leczenie farmakologiczne również może przynieść pozytywne
rezultaty. Nie ma zaufania do swojego lekarza, a bardzo chce uniknąć tej
operacji. Mogę ją do ciebie przysłać?
- Ale o co dokładnie chodzi?
- Nie wiem dokładnie. Chodzi o wątrobę.
- No dobrze. Niech przyjedzie. Tylko niech weźmie
całą dokumentację.
- Jasne, wielkie dzięki.
- Może powinna zmienić lekarza skoro mu nie ufa…
- Zastanawia się nad tym. Może wybierze ciebie –
zaśmiał się. – Jesteś świetnym lekarzem.
- Nie podlizuj się, Victor. I tak nie pójdę z tobą
na tą kawę.
- A do kina? Obiecałaś mi to!
- Zabieram Paulę na weekend do domu. Chciałabym
spędzić z nią trochę czasu. Sam rozumiesz…
- Jasne, nie będę ingerować w wasze plany. Ale
jeśli będziesz potrzebowała towarzystwa, to wiesz gdzie mnie szukać. – Doktor
Godin dźwignął się z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. – Jesteś strasznie
niedostępna – zaśmiał się.
- Lubię jak mężczyźni zabiegają o moje względy.
- Robię to od miesięcy, ale nie widzę żadnych
rezultatów.
- Może za słabo się starasz.
Victor spoglądał na nią spod lekko przymrużonych
oczu. Wyglądał na zamyślonego, jakby w głowie układał już nikczemny plan
zdobycia kobiecego serca.
Wówczas zadzwonił telefon Sofii.
- Nie przeszkadzam. Miłego dnia – rzekł i wyszedł.
Doktor Ortega sięgnęła po komórkę. Na wyświetlaczu
zobaczyła uśmiechniętą twarz Santiago.
- Hej, co słychać? – powiedziała do słuchawki.
- Sofia, chyba mamy tu jakiś bigos.
- Jaki bigos? Nie strasz mnie, Santi. Miałeś być u
Pauli. Wszystko z nią w porządku?
- Wygląda na to, że tak. Świetnie się bawi.
- Więc o co chodzi?
- Sęk w tym z kim się bawi.
- Z kim?
- Iker tu jest.
- Co?!
- Siedzi z Paulą przy stole i chyba rysują. Nie mam
pewności, bo nie podchodziłem.
- Idź tam, Santi! Słyszysz, masz tam iść!
- I co powiem?
- Cokolwiek. Zrób coś! Ja już tam biegnę.
Sofia rozłączyła się i wpakowawszy telefon do
kieszeni, wybiegła z gabinetu. Pech chciał, że wpadła wprost na… Sarę
Carbonero!
- O, dzień dobry – powiedziała zaskoczona. – Pani
do mnie?
- Tak, pani doktor. Miałam się stawić na wizytę
kontrolną z moją kostką.
- Ah tak. Wszystko w porządku?
- Tak, jest świetnie. Z nogą jest lepiej, bo mogę
już na niej stawać. Jeszcze trochę kuleję, ale za tydzień lub dwa nie będzie
śladu po kontuzji.
- Wspaniale, wspaniale…
- Śpieszy się pani?
- Proszę? Yyy… – Sofia wzięła głęboki wdech. Była w
pracy, na dyżurze. Jej podstawowym wówczas obowiązkiem było niesienie pomocy
pacjentom. Nie mogła rzucić wszystkiego i biec do Pauli, która właśnie spędzała
czas ze swoim ojcem. Sofia miała jedynie nadzieję, że Santiago sobie poradzi. –
Nie. Bardzo proszę, zapraszam do środka.
Sara usiadła na kozetce i przygotowała się do
badania. Bacznie przyglądała się Sofii, która zachowywała się trochę niepewnie.
Nerwowo rozglądała się po pokoju w poszukiwaniu rzeczy, które w rezultacie
leżały na wierzchu, unikała spojrzenia Sary… Kobieta nie spuszczała z niej
wzroku.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak – odarła prędko. – Miałam dzisiaj bardzo
pracowity dzień i nie bardzo wiem w co włożyć w ręce. I jak ta kostka?
- Świetnie! Prawie nie boli.
- Spojrzę na nią. – Sofia usiadła przy Hiszpance i
delikatnie zbadała jej stopę. – Tak, rzeczywiście wygląda to dużo lepiej. Leki
zadziałały.
- Yhym. Bardzo dobrze się czuję.
- Cieszę się. A pani dzisiaj sama do mnie przyszła?
– Sofia miała to pytanie na końcu języka. Wcale nie miała zamiaru go zadawać.
Skarciła siebie w myślach za swoją wścibskość, jednak chciała wiedzieć, czy
Iker powiedział ukochanej, gdzie idzie i co będzie robić podczas jej badania.
Uważała, że zakochani powinni się wspierać w takiej chwili.
- Tak, sama. Iker, to znaczy mój narzeczony,
pojechał dzisiaj do matki. Miała jakieś kłopoty. Pralka nawaliła czy coś…
- Ah, rozumiem – odparła z pokrzepiającym
uśmiechem. Najbardziej udawanym na jaki było ją stać.
- Jest bardzo zapracowany. Ostatnio ma tyle na
głowie. Ciągle chodzi jakiś zgaszony, zamyślony… Ponoć ma jakieś problemy w
pracy, ale nie chce przynosić ich do domu. Słodki jest…
- Oh, z pewnością – rzekła. – Okay, noga wydaje się
goić. Niebawem wszystko powinno wrócić do normy. Wypiszę pani jeszcze
zwolnienie z pracy na tydzień, aby noga w pełni wyzdrowiała. Proszę przyjść w
następny poniedziałek. Zrobimy nowe prześwietlenie i zobaczymy, co i jak.
- W porządku. Bardzo dziękuję, pani doktor.
- Nie ma sprawy. Poradzi pani sobie?
- Tak. Przyjaciel mnie przywiózł – powiedziała. –
Pomoże mi wrócić do domu. Do widzenia.
Kiedy tylko Sara Carbonero zamknęła za sobą drzwi,
Sofia przypomniała się o Pauli, Ikerze i Santiago. Pośpiesznie zamknęła gabinet
i pognała do świetlicy oddziału onkologicznego dla dzieci.
- Psss… Ej, Sofi! – Usłyszała za winklem, a zaraz
potem poczuła szarpnięcie. Znalazła się twarzą w twarz ze swoim przyjacielem.
- Santi! Co ty robisz? Miałeś być z Paulą.
- Kurdę, Sofi, zabij mnie, ale nie mogłem.
- Co? Chcesz mi powiedzieć, że ona ciągle tam jest?
Z nim?
- Tylko spójrz. – Obydwoje się wychylili tak, że
mieli doskonały widok na oszklone drzwi, za którymi rozpościerała się
świetlica. Paula oraz Iker siedzieli przy stole i wspólnie grali w jakąś grę.
Zarówno dziewczynka, jak i bramkarz, mieli na twarzach szerokie uśmiechy.
Ciągle się śmiali i rozmawiali. Sprawiali wrażenie dobrze znających się i
zaprzyjaźnionych kumpli. Zupełnie jakby znali się od lat. – Widzisz? Nie
chciałem psuć im zabawy. Iker dobrze się rozumie z Paulą.
- Wcale jej nie zna.
- Grają tak od dobrej godziny, bo z tego co udało
mi się ustalić, Iker przyjechał tu zaraz po treningu. Z tajnych źródeł znam
godzinę jego zakończenia.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcę powiedzieć, że Iker już ma słabość do Pauli.
A, jak sama powiedziałaś, wcale jej nie zna. Skoro lubi ją teraz, to ciągle
będzie ją lubić, kiedy powiesz mu prawdę. Na pewno ci pomoże.
- Boże, Santi… To trudne.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Nawarzyłaś
piwa, to teraz…
- Nie mów tego.
- Jak chcesz, to mogę być z tobą podczas tej
rozmowy. Jeśli będzie ci raźniej, to chętnie zrobię to dla ciebie.
- Nie… Sama z nim pogadam. Za parę dni.
- Na pewno?
- Tak, to postanowione. Paula jest najważniejsza i
musi być zdrowa.
- Zuch dziewczynka – powiedział i ucałował ją w
głowę. – Muszę lecieć, bo mam kilka spraw na mieście. Wybacz, że nie
posiedziałem z Paulą.
- Nie ma problemu. Wydaje mi się, że miała dobrą
opiekę – rzekła, spoglądając na Ikera i córkę.
- Trzymaj się. Buźka!
- Na razie, Santi!
Sofia od lat marzyła, aby ujrzeć taki obrazek.
Roześmiana Paula oraz szczęśliwy Iker, razem bawiący się na podłodze w salonie
albo przy jadalnym stole, wygłupy, śmiech roznoszący się po domu. I ona, ubrana
w kuchenny fartuszek, przygotowująca smakołyki dla swojej ukochanej dwójki.
Wokół mógłby biegać mały piesek, a kot wygrzewałby się przy kominku. Zwykły,
rodzinny wieczór…
Wzięła głęboki wdech i wygładziwszy fartuch, poszła
do córki.
- Cześć – powiedziała.
- Cześć.
- Zobacz co dostałam od pana Ikera – rzekła
dziewczynka, wyjmując spod stołu lalkę z czerwonymi włosami.
- Mówiłem ci, że jestem Iker.
- Wow, jest śliczna. Podziękowałaś?
- Tak. Zobacz, teraz sobie gramy. Ja jestem tymi
zielonymi. Wygrywam!
- Nigdy nie miałem szczęścia do gier planszowych –
zaśmiał się Iker. – Zagrasz z nami?
- Nie, nie mogę.
- Mama nigdy się nie bawi, kiedy jest w pracy.
- Mama?
Nagle atmosfera zrobiła się bardzo niezręczna.
Sofia czuła przypływy gorąca i nagłe zimne dreszcze. Iker nie spuszczał z niej
wzroku. Po minie można było zauważyć, że jest bardzo zaskoczony. Każdy na jego
miejscu by był.
- Paulo, pobawisz się chwilkę z koleżankami?
Chciałabym porozmawiać z Ikerem.
Dziewczynka skinęła głową i ochoczo pobiegła do
innych dzieci. Sofia zajęła krzesło wcześniej zajmowana przez córkę. Nerwowo
bawiła się palcami, nie potrafiąc znaleźć sposobu na rozpoczęcie konwersacji.
- Nie mówiłaś, że masz dziecko…
- Jakoś… nie było okazji.
- No tak… Jest naprawdę urocza.
- Dziękuję. Paula zawsze była bardzo otwarta do
ludzi.
- To widać.
- Co tu w ogóle robisz?
- Wiesz… Po mojej ostatniej wizycie tutaj coś mnie
tknęło. Mówiłaś, że te dzieci dodają ci energii. Chciałem im jakoś pomóc,
pobawić się i sprawdzić, czy miałaś rację.
- I jak?
- Miałaś stuprocentową rację – powiedział z
uśmiechem. – Jak tylko wszedłem, to twoja córka mnie rozpoznała.
- Wygląda na to, że miło spędziliście czas.
- O tak… Mogę zapytać o jej chorobę?
- Hm… Od urodzenia była bardzo chorowita. Dwa lata
temu stwierdzono u niej białaczkę.
- Dwa lata?
- Jeszcze w Barcelonie się to zaczęło. Wróciłam do
Madrytu ze względu na nią i dalsze leczenie. Przechodzi chemioterapię.
- To straszne. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak
małe i bezbronne dzieci narażone są na takie cierpienie. Ale Paula chyba sobie
dobrze radzi, prawda? To znaczy… Nie widać po niej choroby. Oczywiście wygląd,
brak włosów, bladość na to wskazują, ale ona ciągle się śmieje, jest radosna i
otwarta. Zupełnie jakby się nie przejmowała.
- Lekarze nazywają ją tutaj Słoneczkiem –
powiedziała z ciepłym uśmiechem. – Paula wierzy, że wyzdrowieje, dlatego nie
traci optymizmu i wiary.
- Bardzo dobrze podejście. Pewnie odziedziczyła je
po tobie. Zawsze byłaś niepoprawną optymistką.
- Stare dzieje – zaśmiała się. – Teraz jest chyba
inaczej. Dawna ja umarła.
- A może raczej zasnęła? Trzeba ją jakoś obudzić,
bo do twarzy ci z uśmiechem.
- Przestań… – Na policzkach Sofii pojawiły się dwa
zaczerwienienia. Znów poczuła się tak jak za dawnych lat. – Przepraszam, ale
jestem teraz w pracy. Pójdę już na swój oddział.
- Mogę cię odprowadzić?
- Jeśli chcesz…
Sofia oraz Iker pożegnali się z Paulą i ramię w
ramię ruszyli w kierunku oddziału doktor Ortegi.
- Co potrzeba, aby Paula była w pełni zdrowa?
- Jedynym skutecznym rozwiązaniem jest przeszczep
szpiku kostnego. Jednak brakuje dawcy. Ciągle go szukamy, ale Paula ma bardzo
rzadką grupę krwi i jest ciężko.
- Yhym… Przykro mi.
- Dajemy jakoś radę.
- A ojciec? To znaczy twój facet, mąż? Eh,
przepraszam za moją bezpośredniość. To nie moja sprawa.
- Już ci mówiłam… Obecnie nie mam nikogo, a ojciec
Pauli… cóż… to przeszłość.
- Rozumiem. Nie wnikam. Uciekam. Muszę jechać do
mamy, bo jakiś sprzęt jej nawala.
Sofia zdębiała. A jednak Iker nie okłamał swojej
narzeczonej. To dobrze o nim świadczyło i oznaczało, że wciąż jest starym,
dobrym, poczciwym Ikerem, którego znała jako młoda kobieta.
- Miłego dnia.
- Wzajemnie!
__________
Chciałabym Was zaprosić na inne opowiadanie, które piszę wraz z Moniką. Coś dla fanów Isco i Mesuta Ozila, który jednak zdecydował się pozostać w Realu Madryt na następny sezon.
Zapraszam na "To skomplikowane".
Świetny rozdział! Iker jest taki słodki i opiekuńczy! ;* Widać, że Paula go polubiła i napewno chciałaby mieć takiego ojca. Niech Sofia powie mu w końcu prawdę! xd Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Zawsze tak sobie wyobrażałam Ikera - jako świetnego faceta, szczerego, przyjacielskiego i troskliwego. Z jednej strony rozumiem postępowanie Sofii, ale z drugiej Iker zasługuje na poznanie prawdy. I ten Victor... Koleś jest uparty jak osioł :) A Sara czyżby nie była wierna Ikerowi? Pisz więcej! :)
OdpowiedzUsuńteraz cała sytuacja zamotała się nawet jeszcze bardziej? no bo skoro Iker już wie, że Paula to córka Sofii, będzie jeszcze ciężej dac mu do zrozumienia, że to on jest ojcem, tym bardziej, że zdązył zaprzyjaźnić się z dziewczynką, dla samej Pauli to będzie niemały szok, dla mnie to tak jakby coś w stylu "córeczko, od dziś Pan Iker jest twoim tatusiem, ktrego nigdy nie miałaś". wciąż z niecierpliwością czekam na to jak pani doktor to wszystko rozegra, oby znalazła siłę i odwagę zanim wszystko jeszcze bardzije się skomplikuje ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Nie wierzę, nie nadążam i znowu zgapiona spóźniam się na rozdział. Ale cóż, jak to powtarzam zawsze i wszędzie czytam twoje historie z zapartym tchem ;) I mam nadzieję, że dalej mnie też nie zawiedziesz ;P Buziaki
OdpowiedzUsuńZapraszam na piątkę na: http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo zabawne, że Iker tak dobrze dogaduje się z Paulą, a nie ma pojęcia, że to jego córka. Mam nadzieję, że jak pozna prawdę, to ich relacje się nie pogorszą. Dlaczego mu nie powiedziała? On musi się w końcu dowiedzieć, że jest ojcem... że potrzebny jest jego szpik. Mam nadzieję, że wystąpi jak najwyższa zgodność.
OdpowiedzUsuń