5 grudnia 2013

SZEŚĆ

- Sofi, mam do ciebie ogromną prośbę. – Victor Godin zajął miejsce przy biurku naprzeciw niej i bawiąc się swoimi okularami trzymanymi w dłoni, rzekł. – Czy mogę cię prosić o konsultację? Moja bratowa ma problemy zdrowotne, jej lekarz prowadzący zlecił operację, ale ona przeczytała na jakimś forum, że leczenie farmakologiczne również może przynieść pozytywne rezultaty. Nie ma zaufania do swojego lekarza, a bardzo chce uniknąć tej operacji. Mogę ją do ciebie przysłać?
- Ale o co dokładnie chodzi?
- Nie wiem dokładnie. Chodzi o wątrobę.
- No dobrze. Niech przyjedzie. Tylko niech weźmie całą dokumentację.
- Jasne, wielkie dzięki.
- Może powinna zmienić lekarza skoro mu nie ufa…
- Zastanawia się nad tym. Może wybierze ciebie – zaśmiał się. – Jesteś świetnym lekarzem.
- Nie podlizuj się, Victor. I tak nie pójdę z tobą na tą kawę.
- A do kina? Obiecałaś mi to!
- Zabieram Paulę na weekend do domu. Chciałabym spędzić z nią trochę czasu. Sam rozumiesz…
- Jasne, nie będę ingerować w wasze plany. Ale jeśli będziesz potrzebowała towarzystwa, to wiesz gdzie mnie szukać. – Doktor Godin dźwignął się z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. – Jesteś strasznie niedostępna – zaśmiał się.
- Lubię jak mężczyźni zabiegają o moje względy.
- Robię to od miesięcy, ale nie widzę żadnych rezultatów.
- Może za słabo się starasz.
Victor spoglądał na nią spod lekko przymrużonych oczu. Wyglądał na zamyślonego, jakby w głowie układał już nikczemny plan zdobycia kobiecego serca.
Wówczas zadzwonił telefon Sofii.
- Nie przeszkadzam. Miłego dnia – rzekł i wyszedł.
Doktor Ortega sięgnęła po komórkę. Na wyświetlaczu zobaczyła uśmiechniętą twarz Santiago.
- Hej, co słychać? – powiedziała do słuchawki.
- Sofia, chyba mamy tu jakiś bigos.
- Jaki bigos? Nie strasz mnie, Santi. Miałeś być u Pauli. Wszystko z nią w porządku?
- Wygląda na to, że tak. Świetnie się bawi.
- Więc o co chodzi?
- Sęk w tym z kim się bawi.
- Z kim?
- Iker tu jest.
- Co?!
- Siedzi z Paulą przy stole i chyba rysują. Nie mam pewności, bo nie podchodziłem.
- Idź tam, Santi! Słyszysz, masz tam iść!
- I co powiem?
- Cokolwiek. Zrób coś! Ja już tam biegnę.
Sofia rozłączyła się i wpakowawszy telefon do kieszeni, wybiegła z gabinetu. Pech chciał, że wpadła wprost na… Sarę Carbonero!
- O, dzień dobry – powiedziała zaskoczona. – Pani do mnie?
- Tak, pani doktor. Miałam się stawić na wizytę kontrolną z moją kostką.
- Ah tak. Wszystko w porządku?
- Tak, jest świetnie. Z nogą jest lepiej, bo mogę już na niej stawać. Jeszcze trochę kuleję, ale za tydzień lub dwa nie będzie śladu po kontuzji.
- Wspaniale, wspaniale…
- Śpieszy się pani?
- Proszę? Yyy… – Sofia wzięła głęboki wdech. Była w pracy, na dyżurze. Jej podstawowym wówczas obowiązkiem było niesienie pomocy pacjentom. Nie mogła rzucić wszystkiego i biec do Pauli, która właśnie spędzała czas ze swoim ojcem. Sofia miała jedynie nadzieję, że Santiago sobie poradzi. – Nie. Bardzo proszę, zapraszam do środka.
Sara usiadła na kozetce i przygotowała się do badania. Bacznie przyglądała się Sofii, która zachowywała się trochę niepewnie. Nerwowo rozglądała się po pokoju w poszukiwaniu rzeczy, które w rezultacie leżały na wierzchu, unikała spojrzenia Sary… Kobieta nie spuszczała z niej wzroku.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak – odarła prędko. – Miałam dzisiaj bardzo pracowity dzień i nie bardzo wiem w co włożyć w ręce. I jak ta kostka?
- Świetnie! Prawie nie boli.
- Spojrzę na nią. – Sofia usiadła przy Hiszpance i delikatnie zbadała jej stopę. – Tak, rzeczywiście wygląda to dużo lepiej. Leki zadziałały.
- Yhym. Bardzo dobrze się czuję.
- Cieszę się. A pani dzisiaj sama do mnie przyszła? – Sofia miała to pytanie na końcu języka. Wcale nie miała zamiaru go zadawać. Skarciła siebie w myślach za swoją wścibskość, jednak chciała wiedzieć, czy Iker powiedział ukochanej, gdzie idzie i co będzie robić podczas jej badania. Uważała, że zakochani powinni się wspierać w takiej chwili.
- Tak, sama. Iker, to znaczy mój narzeczony, pojechał dzisiaj do matki. Miała jakieś kłopoty. Pralka nawaliła czy coś…
- Ah, rozumiem – odparła z pokrzepiającym uśmiechem. Najbardziej udawanym na jaki było ją stać.
- Jest bardzo zapracowany. Ostatnio ma tyle na głowie. Ciągle chodzi jakiś zgaszony, zamyślony… Ponoć ma jakieś problemy w pracy, ale nie chce przynosić ich do domu. Słodki jest…
- Oh, z pewnością – rzekła. – Okay, noga wydaje się goić. Niebawem wszystko powinno wrócić do normy. Wypiszę pani jeszcze zwolnienie z pracy na tydzień, aby noga w pełni wyzdrowiała. Proszę przyjść w następny poniedziałek. Zrobimy nowe prześwietlenie i zobaczymy, co i jak.
- W porządku. Bardzo dziękuję, pani doktor.
- Nie ma sprawy. Poradzi pani sobie?
- Tak. Przyjaciel mnie przywiózł – powiedziała. – Pomoże mi wrócić do domu. Do widzenia.
Kiedy tylko Sara Carbonero zamknęła za sobą drzwi, Sofia przypomniała się o Pauli, Ikerze i Santiago. Pośpiesznie zamknęła gabinet i pognała do świetlicy oddziału onkologicznego dla dzieci.
- Psss… Ej, Sofi! – Usłyszała za winklem, a zaraz potem poczuła szarpnięcie. Znalazła się twarzą w twarz ze swoim przyjacielem.
- Santi! Co ty robisz? Miałeś być z Paulą.
- Kurdę, Sofi, zabij mnie, ale nie mogłem.
- Co? Chcesz mi powiedzieć, że ona ciągle tam jest? Z nim?
- Tylko spójrz. – Obydwoje się wychylili tak, że mieli doskonały widok na oszklone drzwi, za którymi rozpościerała się świetlica. Paula oraz Iker siedzieli przy stole i wspólnie grali w jakąś grę. Zarówno dziewczynka, jak i bramkarz, mieli na twarzach szerokie uśmiechy. Ciągle się śmiali i rozmawiali. Sprawiali wrażenie dobrze znających się i zaprzyjaźnionych kumpli. Zupełnie jakby znali się od lat. – Widzisz? Nie chciałem psuć im zabawy. Iker dobrze się rozumie z Paulą.
- Wcale jej nie zna.
- Grają tak od dobrej godziny, bo z tego co udało mi się ustalić, Iker przyjechał tu zaraz po treningu. Z tajnych źródeł znam godzinę jego zakończenia.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcę powiedzieć, że Iker już ma słabość do Pauli. A, jak sama powiedziałaś, wcale jej nie zna. Skoro lubi ją teraz, to ciągle będzie ją lubić, kiedy powiesz mu prawdę. Na pewno ci pomoże.
- Boże, Santi… To trudne.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Nawarzyłaś piwa, to teraz…
- Nie mów tego.
- Jak chcesz, to mogę być z tobą podczas tej rozmowy. Jeśli będzie ci raźniej, to chętnie zrobię to dla ciebie.
- Nie… Sama z nim pogadam. Za parę dni.
- Na pewno?
- Tak, to postanowione. Paula jest najważniejsza i musi być zdrowa.
- Zuch dziewczynka – powiedział i ucałował ją w głowę. – Muszę lecieć, bo mam kilka spraw na mieście. Wybacz, że nie posiedziałem z Paulą.
- Nie ma problemu. Wydaje mi się, że miała dobrą opiekę – rzekła, spoglądając na Ikera i córkę.
- Trzymaj się. Buźka!
- Na razie, Santi!
Sofia od lat marzyła, aby ujrzeć taki obrazek. Roześmiana Paula oraz szczęśliwy Iker, razem bawiący się na podłodze w salonie albo przy jadalnym stole, wygłupy, śmiech roznoszący się po domu. I ona, ubrana w kuchenny fartuszek, przygotowująca smakołyki dla swojej ukochanej dwójki. Wokół mógłby biegać mały piesek, a kot wygrzewałby się przy kominku. Zwykły, rodzinny wieczór…
Wzięła głęboki wdech i wygładziwszy fartuch, poszła do córki.
- Cześć – powiedziała.
- Cześć.
- Zobacz co dostałam od pana Ikera – rzekła dziewczynka, wyjmując spod stołu lalkę z czerwonymi włosami.
- Mówiłem ci, że jestem Iker.
- Wow, jest śliczna. Podziękowałaś?
- Tak. Zobacz, teraz sobie gramy. Ja jestem tymi zielonymi. Wygrywam!
- Nigdy nie miałem szczęścia do gier planszowych – zaśmiał się Iker. – Zagrasz z nami?
- Nie, nie mogę.
- Mama nigdy się nie bawi, kiedy jest w pracy.
- Mama?
Nagle atmosfera zrobiła się bardzo niezręczna. Sofia czuła przypływy gorąca i nagłe zimne dreszcze. Iker nie spuszczał z niej wzroku. Po minie można było zauważyć, że jest bardzo zaskoczony. Każdy na jego miejscu by był.
- Paulo, pobawisz się chwilkę z koleżankami? Chciałabym porozmawiać z Ikerem.
Dziewczynka skinęła głową i ochoczo pobiegła do innych dzieci. Sofia zajęła krzesło wcześniej zajmowana przez córkę. Nerwowo bawiła się palcami, nie potrafiąc znaleźć sposobu na rozpoczęcie konwersacji.
- Nie mówiłaś, że masz dziecko…
- Jakoś… nie było okazji.
- No tak… Jest naprawdę urocza.
- Dziękuję. Paula zawsze była bardzo otwarta do ludzi.
- To widać.
- Co tu w ogóle robisz?
- Wiesz… Po mojej ostatniej wizycie tutaj coś mnie tknęło. Mówiłaś, że te dzieci dodają ci energii. Chciałem im jakoś pomóc, pobawić się i sprawdzić, czy miałaś rację.
- I jak?
- Miałaś stuprocentową rację – powiedział z uśmiechem. – Jak tylko wszedłem, to twoja córka mnie rozpoznała.
- Wygląda na to, że miło spędziliście czas.
- O tak… Mogę zapytać o jej chorobę?
- Hm… Od urodzenia była bardzo chorowita. Dwa lata temu stwierdzono u niej białaczkę.
- Dwa lata?
- Jeszcze w Barcelonie się to zaczęło. Wróciłam do Madrytu ze względu na nią i dalsze leczenie. Przechodzi chemioterapię.
- To straszne. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak małe i bezbronne dzieci narażone są na takie cierpienie. Ale Paula chyba sobie dobrze radzi, prawda? To znaczy… Nie widać po niej choroby. Oczywiście wygląd, brak włosów, bladość na to wskazują, ale ona ciągle się śmieje, jest radosna i otwarta. Zupełnie jakby się nie przejmowała.
- Lekarze nazywają ją tutaj Słoneczkiem – powiedziała z ciepłym uśmiechem. – Paula wierzy, że wyzdrowieje, dlatego nie traci optymizmu i wiary.
- Bardzo dobrze podejście. Pewnie odziedziczyła je po tobie. Zawsze byłaś niepoprawną optymistką.
- Stare dzieje – zaśmiała się. – Teraz jest chyba inaczej. Dawna ja umarła.
- A może raczej zasnęła? Trzeba ją jakoś obudzić, bo do twarzy ci z uśmiechem.
- Przestań… – Na policzkach Sofii pojawiły się dwa zaczerwienienia. Znów poczuła się tak jak za dawnych lat. – Przepraszam, ale jestem teraz w pracy. Pójdę już na swój oddział.
- Mogę cię odprowadzić?
- Jeśli chcesz…
Sofia oraz Iker pożegnali się z Paulą i ramię w ramię ruszyli w kierunku oddziału doktor Ortegi.
- Co potrzeba, aby Paula była w pełni zdrowa?
- Jedynym skutecznym rozwiązaniem jest przeszczep szpiku kostnego. Jednak brakuje dawcy. Ciągle go szukamy, ale Paula ma bardzo rzadką grupę krwi i jest ciężko.
- Yhym… Przykro mi.
- Dajemy jakoś radę.
- A ojciec? To znaczy twój facet, mąż? Eh, przepraszam za moją bezpośredniość. To nie moja sprawa.
- Już ci mówiłam… Obecnie nie mam nikogo, a ojciec Pauli… cóż… to przeszłość.
- Rozumiem. Nie wnikam. Uciekam. Muszę jechać do mamy, bo jakiś sprzęt jej nawala.
Sofia zdębiała. A jednak Iker nie okłamał swojej narzeczonej. To dobrze o nim świadczyło i oznaczało, że wciąż jest starym, dobrym, poczciwym Ikerem, którego znała jako młoda kobieta.
- Miłego dnia.
- Wzajemnie! 

__________

Chciałabym Was zaprosić na inne opowiadanie, które piszę wraz z Moniką. Coś dla fanów Isco i Mesuta Ozila, który jednak zdecydował się pozostać w Realu Madryt na następny sezon. 
Zapraszam na "To skomplikowane". 

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Iker jest taki słodki i opiekuńczy! ;* Widać, że Paula go polubiła i napewno chciałaby mieć takiego ojca. Niech Sofia powie mu w końcu prawdę! xd Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Zawsze tak sobie wyobrażałam Ikera - jako świetnego faceta, szczerego, przyjacielskiego i troskliwego. Z jednej strony rozumiem postępowanie Sofii, ale z drugiej Iker zasługuje na poznanie prawdy. I ten Victor... Koleś jest uparty jak osioł :) A Sara czyżby nie była wierna Ikerowi? Pisz więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. teraz cała sytuacja zamotała się nawet jeszcze bardziej? no bo skoro Iker już wie, że Paula to córka Sofii, będzie jeszcze ciężej dac mu do zrozumienia, że to on jest ojcem, tym bardziej, że zdązył zaprzyjaźnić się z dziewczynką, dla samej Pauli to będzie niemały szok, dla mnie to tak jakby coś w stylu "córeczko, od dziś Pan Iker jest twoim tatusiem, ktrego nigdy nie miałaś". wciąż z niecierpliwością czekam na to jak pani doktor to wszystko rozegra, oby znalazła siłę i odwagę zanim wszystko jeszcze bardzije się skomplikuje ;)

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierzę, nie nadążam i znowu zgapiona spóźniam się na rozdział. Ale cóż, jak to powtarzam zawsze i wszędzie czytam twoje historie z zapartym tchem ;) I mam nadzieję, że dalej mnie też nie zawiedziesz ;P Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na piątkę na: http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. To zabawne, że Iker tak dobrze dogaduje się z Paulą, a nie ma pojęcia, że to jego córka. Mam nadzieję, że jak pozna prawdę, to ich relacje się nie pogorszą. Dlaczego mu nie powiedziała? On musi się w końcu dowiedzieć, że jest ojcem... że potrzebny jest jego szpik. Mam nadzieję, że wystąpi jak najwyższa zgodność.

    OdpowiedzUsuń