- Sofia? Sergio? A co wy tu obicie o tej porze? –
Iker otwierając drzwi nie spodziewał się takiej wizyty. Było bardzo późno, a on
miał nadzieję na spokojny wieczór w zaciszu swojego domu.
- Iker…
- Stary, musimy pogadać – rzekł Sergio, niemalże
wpraszając się do środka.
- Teraz? Słuchajcie, Sara jest w nienajlepszym
nastroju. – Bramkarz zamknął drzwi i wyszedł na ganek domu, aby tam zamienić
kilka słów z przyjaciółmi. Dopiero teraz, w blasku świecącego księżyca,
zauważył, że oczy Sofii są mokre od łez. – Co się stało?
Oczy Ikera lustrowały, to Sofię, to Sergio, lecz
żadne z nich nie miało odwagi zabrać głosu.
- Mówcie.
- Iker. – Wreszcie się odezwała. – Ja wiem, że ty
mnie teraz znienawidzisz, ale musisz mi pomóc. Błagam cię, nie zostawiaj mnie
teraz! – łkała.
- Ale o co chodzi?
- Paula. Paula źle się poczuła i koniecznie
potrzebuje przeszczepu szpiku kostnego. To może być kwestia najbliższych
godzin. Błagam cię.
Iker słuchał jej, nic nie rozumiejąc.
- Jesteś jej ojcem. Kiedy się rozstaliśmy, wyjechałam,
a w Barcelonie okazało się, że jestem w ciąży. Tak strasznie cię przepraszam,
że tak długo ukrywałam to przed tobą, ale nie potrafiłam ci powiedzieć. Wybacz
mi, Iker. Wybacz mi!
- Sofia…
- Ja niczego od ciebie nie chcę. Niczego! Ale
proszę cię, błagam, pomóż mojej córce. Pomóż naszej córeczce. Błagam cię, Iker.
– Sofia padła na kolana; z niemocy, z bezsilności. Nienawidziła, kiedy życie
wymykało się jej spod kontroli, kiedy coś nie zależało od niej, tylko od osób
trzecich.
Schowała twarz w dłoniach, nie potrafiąc dłużej
patrzeć w ikerowe oczy. To było ponad jej siły, bo nie tak wyobrażała sobie tę
chwilę. To nie tak miało wyglądać, ale teraz już nie miało to większego
znaczenia. Iker poznał prawdę w niemalże brutalnych okolicznościach, ale
najważniejsze teraz było zdrowie Pauli. A Casillas był pierwszą i ostatnią
deską jej ratunku.
Wszystko działo się bardzo szybko. Sofia była w
stanie rozsypki i nawet nie zauważyła, kiedy stopy Ikera zniknęły jej z pola
widzenia. Usłyszała tylko ciche trzaśnięcie drzwiami i nic poza tym. Nastała
głucha cisza.
- Wstań, Sofi – nakazał Sergio i wyciągnął do niej
rękę. – Musimy jechać do szpitala.
- Nie. Ja nie mogę… Ja muszę… On musi… – płakała.
Nie potrafiła powstrzymać potoku łez. W gardle wyrosła jej wielka gruszka,
która niemalże uniemożliwiała mówienie.
- Nic tu po nas, Sofi. Coś wymyślimy. Chodź.
- Nie…
Nagle drzwi ponownie się otworzyły i stanął w nich
Iker, trzymający kurtkę w dłoniach.
- Nie traćmy czasu. Jedźmy do szpitala – powiedział
pewnie i stanowczo. Nie patrząc na Sofię ruszył w kierunku samochodu Sergio. –
Pośpieszcie się!
Siedziała w szpitalnej poczekalni, modląc się
cicho. Sergio, swoim normalnym zwyczajem, nie potrafił usiedzieć na miejscu i
krążył po korytarzu niczym dziki tygrys zamknięty w klatce. Po chwili pojawił
się przy nich Santiago, zadając mnóstwo pytań, jednak Sofia nie miała ani siły,
ani ochoty, na nie odpowiadać. Za bardzo była skupiona na modlitwie i Pauli,
aby na nowo wszystko wyjaśniać przyjacielowi.
- Iker może być dawcą. DNA się zgadza i teraz
pobierają mu szpik – powiedziała cicho, opierając głowę o ramię Santiago.
- No to dobrze – rzekł spokojnie. – Wszystko będzie
dobrze, zobaczysz.
- On mnie nienawidzi.
- Pieprzyć go! Ważne, że się zgodził na zabieg.
Teraz to Paula jest najważniejsza.
- Iker taki jest – wtrącił się Ramos. – On
potrzebuje czasu, aby to wszystko przetrawić, ale on cię wcale nie nienawidzi.
Przecież go znasz.
- Nienawidzi mnie… Wiem to.
- No i krzyż mu na drogę. Niczego od niego nie
chcemy, prawda? Chodziło tylko o szpik. Chodziło o to, aby poznał prawdę i
pomógł Pauli.
- Bezczelnie go wykorzystałam, Santi. Ponownie się
do niego zbliżyłam, dając mu nadzieję.
- To on się do was zbliżył.
- Pozwoliłam mu zaprzyjaźnić się z Paulą. Wiesz co
on o mnie teraz myśli? Że to wszystko było fałszywe i obłudne. A to nieprawda,
bo ja go wciąż kocham. Wszystko co się między nami wydarzyło było naprawdę, ale
on mi teraz nie uwierzy. Myśli, że zrobiłam to wszystko ze względu na Paulę, bo
zależało mi tylko na jego pomocy.
- Sofia, czy ty siebie słyszysz? Twoja córka zaraz
będzie miała poważną operację, a ty się martwisz jakimś facetem i jego chorymi
myślami? A niech sobie myśli, co chce. Kogo to obchodzi?! Musimy się teraz
modlić i mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Paula musi być zdrowa.
- Masz rację, Santi.
- O! Idzie Iker – zauważył Sergio. – I jak?
- W porządku. Trochę bolało, ale już po wszystkim.
Co z Paulą?
- Przygotowują ją do operacji – odpowiedziała
pośpiesznie Sofia.
- Dobrze. Dostałem pokój, salę, aby odpocząć, więc
pójdę się położyć. Lekarze mówili, że może być mi trochę słabo. Dajcie znać jak
coś będzie wiadomo.
- Iker! – Wstała z miejsca i podeszła bliżej niego.
– Dziękuję ci.
- Nie ma sprawy. Sala numer 67.
- Jasne. Będziemy w kontakcie.
Nazajutrz Sofia ciągle siedziała w tym samym
miejscu, co wcześniej. Całą noc spędziła na szpitalnym krześle w poczekalni,
gdzie towarzyszył się Santiago. Nie mogła zmrużyć oka. Jej myśli krążyły wokół
Pauli i Ikera. Nie mogła sobie wybaczyć błędów, które w życiu popełniła. Może
gdyby nie ukrywała tej tajemnicy tak długo, nie doprowadziłaby córki do tego
stanu. Przeszczep można by było zrobić dużo wcześniej i teraz dziewczynka
bawiłaby się z innymi dziećmi na placu zabaw, a nie całe dnie spędzała na
oddziale w szpitalu.
Łzy same cisnęły się jej do oczu. Czuła się
bezradna i miała ogromne wyrzuty sumienia. Zachowywała się egoistycznie. Dla
własnej wygody ukrywała prawdę, bo bała się powrotu przeszłości, która i tak
dała o sobie znać. Można było to rozegrać inaczej, można było uniknąć pewnych
rzeczy. Teraz na wszystko jest już za późno.
- Sofio. – Nagle pojawił się przed nią doktor
Godin. Wyglądał na równie zmęczonego, co ona. – Możesz iść zobaczyć Paulę.
Wszystko przebiegło prawidłowo, teraz musimy czekać na reakcję organizmu.
- Wszystko z nią dobrze?
- Tak. Utrzymujemy są na razie w śpiączce
farmakologicznej, ale niebawem sama powinna się z niej wybudzić. Pamiętasz co
ci mówiłem o przeszczepach?
- Nie koniecznie.
- Paula teraz musi teraz przebywać w izolatce.
Muszę ograniczyć twoje spotkania z nią do minimum, bo nie możemy narazić jej na
żadne infekcje, bo wówczas cała nasza praca i poświęcenie pójdą na marne.
- Rozumiem.
- Dlatego dzisiaj, pomimo mojej sympatii do ciebie,
nie mogę cię do niej wpuścić. Możesz jedynie popatrzeć na nią przez szybę,
dobrze?
- Skoro tak mówisz… Ale niebawem będę mogła do niej
wejść?
- Zobaczymy. Musimy poczekać kilka dni. Proszę,
możesz wejść.
- Dziękuję ci, Victor. Za wszystko.
- To moja praca. Twój przyjaciel też może ją
zobaczyć – powiedział, spoglądając na Santiago. – Ale może póki co go nie budź.
To była długa noc dla nas wszystkich.
Sofia cichutko przeszła przez drzwi i weszła do
małego ciasnego pomieszczenia, jakby przedsionka. Po prawej stronie
rozpościerała się duża szyba, za którą na wielkim łóżku, spokojnie spała Paula.
Dziewczynka wyglądała tak jak zawsze. Była blada i miała sińce pod oczami.
Zupełnie jakby się jeszcze nie zbudziła po nocy.
Przyłożyła dłoń do zimnej szyby. Tak bardzo chciała
ją pogłaskać, przytulić. Łzy ponownie pojawiły się w jej oczach. Jej malutka,
niewinna i bezbronna córeczka…
- Wybacz mi, kochanie – wyszeptała.
- I jak? – Sofia aż podskoczyła na dźwięk znanego
jej głosu. Iker pojawił się obok niej bezszelestnie, nawet nie usłyszała, kiedy
otworzył drzwi. Spojrzała na niego, ale tego nie odwzajemnił. Od wczoraj unikał
kontaktu wzrokowego. Z jednej strony to rozumiała, ale z drugiej bardzo tego
pragnęła. Czułaby się lepiej, gdyby Iker nie chował do niej urazy. Jednak w tym
wypadku było to niemożliwe. I doskonale o tym wiedziała. Takich rzeczy, takich
tajemnic, nie wybacza się, ot tak.
- Doktor mówi, że w porządku. Jest w śpiączce.
- Mam nadzieję, że przeszczep się przyjmie.
- Ja też…
Zapanowała cisza, ale nie taka, jak zawsze. Dotąd
nigdy nie czuła takiego skrępowania. Miała mu tyle do powiedzenia, a
jednocześnie brakowało jej słów, aby to wszystko opisać.
- Chciałam ci bardzo podziękować – rzekła, nie
spuszczając z niego wzroku.
- Nie ma za co. W końcu… W końcu to moja córka…
- Iker, ja nie powiedziałam ci o tym, bo nie
chciałam cię naciągać na dziecko. Postawiłeś na karierę, ja wyjechałam… Wiem
jakby to wyglądało, a ja nie mogłam na ciebie naciskać.
- To było podłe… I okrutne z twojej strony –
powiedział i po raz pierwszy od kilku godzin uraczył ją spojrzeniem. Ale co to
było za spojrzenie… Pełne żalu i goryczy. Zupełnie do niego niepodobne. – Jak
mogłaś ukryć przede mną tak ważny fakt? Jak mogłaś? – pytał spokojnie.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek wrócę do Madrytu.
- W ogóle nie miałaś zamiaru mi o tym mówić?
Chciałaś zaserwować swojej córce życie bez ojca?
- Nie, oczywiście, że nie. Sądziłam, że pewnego
dnia pojawi się w moim życiu mężczyzna, który pokocha mnie i ją.
- Daruj sobie…
- Ale się nie pojawił. Nie pojawił się, bo ja wcale
nie chcę, aby się pojawiał. Ja nie chcę, aby ktokolwiek kochał moją córkę poza
tobą, Iker. Ja to za późno zrozumiałam, ale człowiek uczy się przez całe życie.
Ja… Ja nic od ciebie nie chcę, naprawdę. Wiem, że mówiłam ci to już kilka razy,
ale… Ja chyba zmieniłam zdanie, wiesz? Bo ja jednak czegoś chcę. Nie dla
siebie, tylko dla Pauli. Chcę, abyś ją kochał. Tak jak ojciec kocha swoje
dziecko. Chcę, abyś o nią dbał, abyś się troszczył, abyś był przy niej kiedy pójdzie
do szkoły i kiedy pierwszy chłopak złamie jej serce. Chcę byś odprowadził ją do
ołtarza i wspierał za każdym razem, kiedy będzie tego potrzebowała… Czy możesz
choć tyle dla mnie zrobić?
Oczy piekły ją od łez, głos drżał niczym osika, ale
nie potrafiła powstrzymać swojego słowotoku. Czuła się jak Kolumb, który odkrył
Amerykę, bo zrozumiała sens życia. Nagle wszystko wydało jej się prostsze,
mniej skomplikowane. Nie musiała niczego ukrywać, nie żyła w kłamstwie. Miała
czystą kartkę, którą na nowo musiała zapisać. Czuła się wspaniale!
- Wczoraj byłem na ciebie wściekły – powiedział. –
Ale w nocy przemyślałem sobie kilka spraw. I rozumiem cię, bo nasze rozstanie
było tylko i wyłącznie moją winą. Sam do tego doprowadziłem, więc nie mogę cię
teraz za nic winić. Żal mi jedynie tych lat, które minęły. Pierwsze kroki,
pierwsze słowa… Nie będę o tym myślał… To już minęło, a przede mną… przed nami…
przyszłość. Chciałbym, aby Paula była szczęśliwa i miała szczęśliwych rodziców.
Ale zanim to, to musi być zdrowa.
- Będzie. Mocno w to wierzę.
- Sofi, pamiętasz tę noc nad jeziorem, u moich
rodziców?
- Oczywiście.
- A pamiętasz co ci chciałem wtedy powiedzieć?
- Yhym…
- Kocham cię, Sofi. I mówię ci to teraz nim znów mi
zamkniesz usta – powiedział, patrząc jej głęboko w oczy. – Kocham cię i chyba
zawsze kochałem, ale byłem zbyt młody i głupi, aby to zrozumieć. Teraz, kiedy
wróciłaś, i w obliczu tego nieszczęścia, które spotkało Paulę, zdałem sobie
sprawę z własnych uczuć. Kocham cię, Sofi.
Niebezpiecznie się zbliżył do ust Sofii i złożył na
nich pocałunek. Najpierw delikatny i subtelny, słodki, prawie nienamacalny,
jednak szybko ta czułość zamieniła się w coś innego. Całował ją szalenie i
namiętnie, z utęsknieniem. Objął ją ramionami i przytulił do siebie. Była krucha
i drobna, jak zawsze. Jednak miała w sobie niesamowitą i wielką moc, silny
charakter. Wszystko to pomogło jej przetrwać ostatnie lata w samotności,
pomogło jej walczyć z chorobą córki. Podziwiał ją, choć nigdy jej tego nie
powiedział. W jego oczach była wielka.
- Iker… – wyszeptała. – A Sara?
- Nie myśl o niej teraz. To wspaniała i cudowna
kobieta, ale nie jest dla mnie.
- Ale to twoja narzeczona…
- Nie myśl o tym. Załatwię tę sprawę. Teraz Paula
jest najważniejsza.
Sofia uwierzyła w jego słowa. Na pewno doprowadzi
wszystkie swoje sprawy do końca. Później będzie mógł poświęcić się już tylko
jej. Mocno wtuliła się w jego ramiona. Czuła się jak prawdziwa kobieta,
wreszcie była bezpieczna. Miała kogoś z kim mogła dzielić smutki i radości,
problemy i beztroski, łzy i uśmiech. Szczęście powoli pukało do jej życia.
- Chodź, nic tu po nas – powiedział. – Jesteś
głodna? Pewnie spędziłaś tu całą noc.
- Tak, umieram z głodu.
- Na dole jest bar.
- Weźmy ze sobą Santiago. Biedak ciągle śpi na
krześle.
- Jasne, chodźmy…
__________
Przedostatni rozdział... Myślę, że na początku lutego opublikuję ostatni.
Pozdrawiam!
O mój Boże, jak to dobrze, że przeszczep się przyjął, a Iker nie chował długo urazy. W zasadzie nie mógł zbyt długo chować urazy do kobiety, którą nieświadomie kochał całe życie, a dopiero w takich okolicznościach to do niego dotarło. Zrobiło się romantycznie, aww, oby tylko Sara nie namieszała w tym szczęściu, a Paula obudziła się cała i zdrowa )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i nie mogę się doczekac ostatniego odcinka... szkoda, że to juz koniec :(
w wolnej chwili zapraszam do siebie, kilka dni temu pojawił się siódmy rozdział ;)
Rozdział przeczytany już dawno, a ja głupia zapomniałam go skomentować!
OdpowiedzUsuńSofi i Iker są jak ogień i woda! Dobrze, że się pogodzili.
No a pocałunek był super!
Jesteś geniuszem!
Chcę więcej! :)
PS.Zapraszam na nowy rozdział na http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com/
Jak zawsze jestem zachwycona. No bo jak nie być? Boże Ozilla, ja naprawdę ubóstwiam twoją twórczość. I wiesz co jeszcze? Że co kilka dni pyk sprawdzam bloga a tu nowość. I aż zacieram ręce. A tak u innych trzeba czekać i czekać... Jedna notka na miesiąc. A ty od razu poprawiasz humor dziewczyno!
OdpowiedzUsuńGdzieś to opowiadanie mi umknęło;/ Nie jestem z tego dumna;/ Ono jest takie wzruszające i poruszające. Paula to cudowne dziecko i mam nadzieję, że szpik się przyjmie a Sofii będzie szczęśliwa u boku ukochanych osób:) Już to mówiłam ale genialnie piszesz i uwielbiam Twoje opowiadania:) Pozdrawiam:**
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już przedostatni. Mam nadzieję, że niedługo zaczniesz pisać jakieś nowe opowiadanie. :) W sumie to jestem zaskoczona reakcją Ikera. Była taka... spokojna. Myślałam, że gwałtowniej zareaguje. Ale najważniejsze, że mógł zostać dawcą. Mam nadzieję, że teraz z Paulą będzie już wszystko w porządku i będzie miała pełną rodzinę. Iker zostawi Sarę dla Sofii? Tak? To byłoby piękne. Cieszę się, że wybaczył Sofii to, co zrobiła. Rzeczywiście to było podłe z jej strony. No niby chciała pozwolić mu robić karierę, ale przecież dziecko jest ważniejsze. Jakby nie było, to Paulę też skrzywdziła, odbierając jej ojca. Ale teraz już wszystko będzie tak, jak powinno, mam nadzieję. :)
OdpowiedzUsuńZa te spamy to do końca życia nie przeproszę! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na dwunastkę na : http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com/
Nie gniewam się :) To ja przepraszam, że mam takie zaległości. W najbliższym czasie nadrobię :*
Usuń