20 lutego 2014

DWA

"Inni kochają nas za coś, czego sami w sobie nie lubimy"


„Labios rojos” – czerwone usta, był ekskluzywnym klubem ze striptizem znanym w całym mieście. Mesut stał pod czerwonym neonem w kształcie ust i przyglądał się kolejce do wejścia. Zdziwiło go, że wśród gości było tyle samo kobiet co mężczyzn. Dwaj postawni faceci w czarnych garniturach po kolei wpuszczali do środka klientów, zacierających sobie ręce na nadchodzący występ tancerek.
Mesut niezwykle rzadko korzystał z przywilejów swojej popularności i rozpoznawalności. Lubił, kiedy ludzie traktowali go jak normalnego człowieka. Jednak teraz, widząc tę kolejkę, bez skrupułów podszedł do ochroniarzy i przedstawił się, nadmieniając, że gra w Realu Madryt. Ku jego zdziwieniu czarnoskóry bodyguard okazał się być fanem królewskiego klubu. Bez zbędnych ceregieli wpuścił Niemca do środka, gratulując mu udanego występu w ostatnim meczu.
Wnętrze klubu było oszałamiające. Po przeciwległej stronie od wejścia znajdowała się duża scena, na której właśnie prezentowała się cycata blondynka. Na środku poustawiane były stoliki, wszystkie zajęte przez zaangażowanych w występ wielbicieli tej sztuki. Wokół piętrzyły się loże dla zamożniejszych klientów, wszędzie krzątały się kelnerki w czerwonych lateksowych kostiumach. Z jednej strony znajdował się bar oblegany przez ludzi, a tuż nad nim, za szklaną szybą, wyginały się roznegliżowane dziewczyny.
- Dziękujemy naszej rosyjskiej piękności Nataszy za jej przecudny występ – powiedział facet w czerwonym garniturze, który wszedł na scenę. Mesut zajął miejsce przy barze i zamówił kufel piwa. Z zaciekawieniem przyglądał się temu śmiesznemu mężczyźnie, który bardziej przypominał cyrkowego konferansjera niż poważnego spikera. – A już za chwilę to na co wszyscy czekacie! Nasze gorące, piękne, niesamowite i zdolne dziewczynki z Los Chicas, które rozgrzeją was do czerwoności! Zaprezentują swój popisowy numer pod tytułem „Różowa pantera”!
Mężczyzna zniknął za kulisami, kurtyna opadła. Z głośników zaczęła płynąć charakterystyczna muzyka z filmu o różowej panterze. Kotara powoli zaczęła się podnosić. Ukazało się pięć dziewczyn, jedna piękniejsza od drugiej. Cztery z nich ubrane były w czarne kostiumy ze skóry, jedna – ta najpiękniejsza – w różowy. Mesut od razu ją rozpoznał i mimowolnie się uśmiechnął.
Rozpoczęły swój taniec. Początkowo wyginały się i prezentowały swoje wdzięki, siedząc na krzesłach. Özil aż zdziwił się, że aż tyle akrobacji można wykonać na jednym meblu. Wyglądały niebywale seksownie, poruszały się niesamowicie, kręciły biodrami, wymachiwały nogami. Erotycznie błądziły dłońmi po swoich ciałach, doprowadzając tym samym mężczyzn do wrzenia. Jego samego również.
Kiedy muzyka nieco zmieniła rytm dziewczyny wstały i podeszły do rur, które znajdowały się na długim wybiegu. Oczywiście na przedzie znajdowała się ta w różowym kostiumie. Przewodziła zespołem, reszta była tylko jej tłem.
Po krótkiej chwili tancerki zaczęły pozbywać się garderoby. Na pierwszy ogień poszły krótkie szorty, które zdarte zostały zwinnym, szybkim ruchem, ukazując niezwykle zgrabne pośladki dziewczyn. Jeden z mężczyzn, który siedział najbliżej wybiegu, nie mógł pohamować swoich emocji i z rozweseloną miną klepnął frontmankę w pupę. Ten gest jej się nie spodobał, ale nie dała tego po sobie poznać. Nie przerywając występu przyjaźnie pogroziła mu palcem, po czym skupiła się na dalszej części swojego show. Mesut wziął z niej przykład, jednak kątem oka dostrzegł jak ochroniarze wyprowadzają z klubu nadgorliwego klienta.
Później dziewczyny wykonały synchroniczny układ przy rurach, zrzuciły z siebie gorsety oraz staniki i w ten sposób dokończyły występ. Muzyka powoli się kończyła, cztery tancerki ponownie zasiadły na krzesłach i dyskretnie prezentowały swoje wdzięki, a piąta – najpiękniejsza – wykorzystywała swoje pięć minut, dając niesamowity solowy pokaz umiejętności tanecznych.
Dziewczyny ukłoniły się, pomachały do fanów, rozesłały całusy i zniknęły za opadającą kurtyną, a na ich miejscu ponownie pojawił się mężczyzna w czerwonym garniturze.
- Co za widowisko! Podobało się?! – Na sali buchnęła fala okrzyków i wiwatów. – Teraz przyszła pora na przesłodką Candy! Przywitajcie ją gorącymi brawami!
- Kim jest ta dziewczyna, która przed chwilą występowała? – zapytał barmana Mesut.
- Było ich pięć, ale zapewne chodzi o tą w różowym stroju… To Amaya.
- Amaya…
- To nasza największa gwiazda – wyjaśnił. – Występuje prawie codziennie, czasami z zespołem, czasami solo. Większość ludzi przychodzi tutaj dla niej.
- A czy ona…
- Tak, tak. Występuje na prywatnych przyjęciach, ale wysoko się ceni. Istnieje również szansa, że za dodatkową opłatą, poza tańcem, może zaprezentować inne umiejętności – zaśmiał się, puszczając oczko.
Mesut poczuł się zażenowany.
- Będzie jeszcze dzisiaj występować?
- Dziś już nie. Za chwilę powinna się tutaj pojawić na drinka. Później ma spotkanie z biznesmanem na piętrze. – Niemiec poszedł wzrokiem za palcem barmana. Dopiero wówczas zauważył, że klub ma piętro. Wokół znajdowały się balkony z doskonałym widokiem na scenę. W lożach siedzieli dobrze ubrani ludzie, głównie mężczyźni w skrojonych na miarę garniturach. – O, jest!
Nim Mesut się zorientował, Amaya już siedziała obok niego przy barze. Z bliska wyglądała jeszcze ładniej. Zgrabnie odrzuciła włosy do tyłu i zwróciła się do barmana.
- To co zwykle.
Niemiec nie mógł przestać na nią patrzeć, a ona niby umyślnie, niby nie, nie zwracała na niego uwagi. W końcu nie wytrzymała natarczywego spojrzenia i uraczyła piłkarza swoją uwagą. Posłała mu uśmiech, po czym odebrała od barmana swojego drinka.
Po przemyśleniu kilku spraw, Mesut wreszcie zdecydował się na działanie. Przywitał się, próbując przekrzyczeć muzykę, ale dziewczyna nie zareagowała. Powtórzył więc swoje krótkie…
- Cześć!
- Hej – odparła, patrząc mu w oczy. – Przepraszam, musisz mówić głośniej.
- Fajny występ!
- Dziękuję.
- Chyba mnie nie pamiętasz… Jestem kolegą Karima. Byłaś na jego imprezie urodzinowej w sobotę.
- Ah tak! Królewska impreza – zaśmiała się, bawiąc się słowami. – Fajnie było, ale ten motyw z tortem strasznie oklepany. Co słychać u twojego kolegi? Miał się do mnie odezwać.
- Przygotowujemy się do kolejnego meczu.
- Też jesteś piłkarzem?
Mesut pokiwał twierdząco głową.
- Fajnie – rzekła, upijając kolorowego drinka.
Zapadła niezręczna cisza. Mesut bardzo chciał z nią porozmawiać, ale nie wiedział o czym. Ona także nie ułatwiała mu zadania, bo co chwilę się odwracała do zaczepiających ją ludzi. Była rozpoznawalna w tym klubie, miała wielu fanów i wielbicieli.
- Masz czas w przyszły weekend? – zapytał, wykrzykując jej pytanie do ucha. – Może poszlibyśmy na kolację?
- To tak to się teraz nazywa? – zaśmiała się. – Niestety w sobotę pracuję.
- A w niedzielę?
- Może być. Do którego hotelu mam przyjść i na jakie nazwisko się powołać?
- Przepraszam, nie przedstawiłem się. Nazywam się Mesut Özil.
- Amaya dos Santos. – Ich dłonie po raz pierwszy się spotkały. Przez Niemca przeszedł przyjemny dreszczyk. – To do którego hotelu przyjść?
- Sądziłem, że pójdziemy coś zjeść.
- Aha… Należysz do tych facetów, którzy lubią tą całą otoczkę. W porządku… Carlos – zwróciła się do barmana – daj mu mój numer telefonu. Zadzwoń – rzuciła w stronę Mesuta. Dopiła drinka i bez pożegnania ruszyła w kierunku schodów na piętro.
Mesut odprowadził ją wzrokiem. Widział jak Amaya, ubrana w czarną sukienkę z wycięciami, zamienia kilka słów z ochroniarzem, po czym kołysząc biodrami wchodzi na piętro. Dociera do loży, którą zajmują mężczyźni po czterdziestce. Wita się z nimi buziakami w policzki i siada obok jednego z nich – najprzystojniejszego – który od razu kładzie na niej swoje łapska.
- Trzymaj. – Carlos podał Niemcowi skrawek papieru z numerem telefonu. – Szybko ją urobiłeś. Musisz być dziany, nie?
Özil wzruszył ramionami.
- Tak myślałem. Na byle co nie leci – zaśmiał się.
- Co ona będzie tam robić? – zapytał, spoglądając w stronę balkonów.
- Posiedzi chwilę, zje, pogada… Później pojedzie z tym facetem do hotelu. To jej stały klient. Biznesman.
Niemiec jeszcze raz spojrzał w tamtym kierunku. W jego wzroku była tęsknota, ale również wstręt.
- Lepiej się w niej nie zakochuj. Dobrze ci radzę.
- Dlaczego?
- Nie warto. Złamie ci serce. Amaya jest pozornie nowa, wykorzystuje teraz swoje pięć minut. Jest łasa na pieniądze, wszędzie wywęszy swoją okazję. To dobra dziewczyna, ale dla kasy zrobi wszystko.
- Chciałbym ją tylko poznać…
- Rób co chcesz, ale jeszcze wspomnisz moje słowa.
Mesut jeszcze raz spojrzał na szereg cyfr, układających się w numer do dziewczyny. Postanowił, że jutro do niej zatelefonuje. Zapłacił za drinka i wyszedł z klubu. 


__________
Rozdział drugi poddaję ocenie :) 
Buźka!

6 komentarzy:

  1. Mesut idzie na całość! :*
    I liket! :*:*:*:*
    Amaya jest śliczna i wgl wkmfvevnm! :**
    Cudeńko! :*
    Czekam na więcej!
    PS. Zapraszam na jedynkę na http://corazon--loco.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezłe urodzinki, haha, z tancerkami. Biedny Mesut. :/ Mógł od razu do niej podejść. Nie zrobił tego, to Karim mu ją odbił. A tak to chociaż może widziałby, że kolega jest nią zainteresowany, to zabrałby się za inną. Ale skoro była taka… nie wiem, nawet jak to nazwać, ale nie opierała się, więc może Mesut powinien sobie odpuścić, bo nie warto. Zresztą barman sam mu to w tym klubie powiedział. I mam dziwne wrażenie, że ona rzeczywiście złamie mu serce. A może dla niego zrezygnuje z zawodu… no okaże się. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na czternastkę na: http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział na http://corazon--feliz.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na ostatni rozdział i na epilog na gdziekolwiek-ty.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy na http://corazon--loco.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń