"Inni kochają nas za coś, czego sami w sobie nie lubimy"
„Labios rojos” – czerwone usta, był ekskluzywnym klubem ze striptizem znanym w całym mieście. Mesut stał pod czerwonym neonem w kształcie ust i przyglądał się kolejce do wejścia. Zdziwiło go, że wśród gości było tyle samo kobiet co mężczyzn. Dwaj postawni faceci w czarnych garniturach po kolei wpuszczali do środka klientów, zacierających sobie ręce na nadchodzący występ tancerek.
Mesut niezwykle rzadko korzystał z
przywilejów swojej popularności i rozpoznawalności. Lubił, kiedy ludzie
traktowali go jak normalnego człowieka. Jednak teraz, widząc tę kolejkę, bez
skrupułów podszedł do ochroniarzy i przedstawił się, nadmieniając, że gra w
Realu Madryt. Ku jego zdziwieniu czarnoskóry bodyguard okazał się być fanem
królewskiego klubu. Bez zbędnych ceregieli wpuścił Niemca do środka, gratulując
mu udanego występu w ostatnim meczu.
Wnętrze klubu było oszałamiające.
Po przeciwległej stronie od wejścia znajdowała się duża scena, na której
właśnie prezentowała się cycata blondynka. Na środku poustawiane były stoliki, wszystkie
zajęte przez zaangażowanych w występ wielbicieli tej sztuki. Wokół piętrzyły
się loże dla zamożniejszych klientów, wszędzie krzątały się kelnerki w
czerwonych lateksowych kostiumach. Z jednej strony znajdował się bar oblegany
przez ludzi, a tuż nad nim, za szklaną szybą, wyginały się roznegliżowane dziewczyny.
- Dziękujemy naszej rosyjskiej
piękności Nataszy za jej przecudny występ – powiedział facet w czerwonym
garniturze, który wszedł na scenę. Mesut zajął miejsce przy barze i zamówił
kufel piwa. Z zaciekawieniem przyglądał się temu śmiesznemu mężczyźnie, który
bardziej przypominał cyrkowego konferansjera niż poważnego spikera. – A już za
chwilę to na co wszyscy czekacie! Nasze gorące, piękne, niesamowite i zdolne
dziewczynki z Los Chicas, które rozgrzeją was do czerwoności! Zaprezentują swój
popisowy numer pod tytułem „Różowa pantera”!
Mężczyzna zniknął za kulisami,
kurtyna opadła. Z głośników zaczęła płynąć charakterystyczna muzyka z filmu o
różowej panterze. Kotara powoli zaczęła się podnosić. Ukazało się pięć
dziewczyn, jedna piękniejsza od drugiej. Cztery z nich ubrane były w czarne
kostiumy ze skóry, jedna – ta najpiękniejsza – w różowy. Mesut od razu ją
rozpoznał i mimowolnie się uśmiechnął.
Rozpoczęły swój taniec. Początkowo
wyginały się i prezentowały swoje wdzięki, siedząc na krzesłach. Özil aż
zdziwił się, że aż tyle akrobacji można wykonać na jednym meblu. Wyglądały
niebywale seksownie, poruszały się niesamowicie, kręciły biodrami, wymachiwały
nogami. Erotycznie błądziły dłońmi po swoich ciałach, doprowadzając tym samym
mężczyzn do wrzenia. Jego samego również.
Kiedy muzyka nieco zmieniła rytm
dziewczyny wstały i podeszły do rur, które znajdowały się na długim wybiegu.
Oczywiście na przedzie znajdowała się ta w różowym kostiumie. Przewodziła
zespołem, reszta była tylko jej tłem.
Po krótkiej chwili tancerki
zaczęły pozbywać się garderoby. Na pierwszy ogień poszły krótkie szorty, które
zdarte zostały zwinnym, szybkim ruchem, ukazując niezwykle zgrabne pośladki
dziewczyn. Jeden z mężczyzn, który siedział najbliżej wybiegu, nie mógł
pohamować swoich emocji i z rozweseloną miną klepnął frontmankę w pupę. Ten
gest jej się nie spodobał, ale nie dała tego po sobie poznać. Nie przerywając
występu przyjaźnie pogroziła mu palcem, po czym skupiła się na dalszej części
swojego show. Mesut wziął z niej przykład, jednak kątem oka dostrzegł jak
ochroniarze wyprowadzają z klubu nadgorliwego klienta.
Później dziewczyny wykonały
synchroniczny układ przy rurach, zrzuciły z siebie gorsety oraz staniki i w ten
sposób dokończyły występ. Muzyka powoli się kończyła, cztery tancerki ponownie
zasiadły na krzesłach i dyskretnie prezentowały swoje wdzięki, a piąta –
najpiękniejsza – wykorzystywała swoje pięć minut, dając niesamowity solowy
pokaz umiejętności tanecznych.
Dziewczyny ukłoniły się, pomachały
do fanów, rozesłały całusy i zniknęły za opadającą kurtyną, a na ich miejscu
ponownie pojawił się mężczyzna w czerwonym garniturze.
- Co za widowisko! Podobało się?!
– Na sali buchnęła fala okrzyków i wiwatów. – Teraz przyszła pora na przesłodką
Candy! Przywitajcie ją gorącymi brawami!
- Kim jest ta dziewczyna, która
przed chwilą występowała? – zapytał barmana Mesut.
- Było ich pięć, ale zapewne
chodzi o tą w różowym stroju… To Amaya.
- Amaya…
- To nasza największa gwiazda –
wyjaśnił. – Występuje prawie codziennie, czasami z zespołem, czasami solo.
Większość ludzi przychodzi tutaj dla niej.
- A czy ona…
- Tak, tak. Występuje na
prywatnych przyjęciach, ale wysoko się ceni. Istnieje również szansa, że za
dodatkową opłatą, poza tańcem, może zaprezentować inne umiejętności – zaśmiał
się, puszczając oczko.
Mesut poczuł się zażenowany.
- Będzie jeszcze dzisiaj
występować?
- Dziś już nie. Za chwilę powinna
się tutaj pojawić na drinka. Później ma spotkanie z biznesmanem na piętrze. –
Niemiec poszedł wzrokiem za palcem barmana. Dopiero wówczas zauważył, że klub
ma piętro. Wokół znajdowały się balkony z doskonałym widokiem na scenę. W
lożach siedzieli dobrze ubrani ludzie, głównie mężczyźni w skrojonych na miarę
garniturach. – O, jest!
Nim Mesut się zorientował, Amaya
już siedziała obok niego przy barze. Z bliska wyglądała jeszcze ładniej.
Zgrabnie odrzuciła włosy do tyłu i zwróciła się do barmana.
- To co zwykle.
Niemiec nie mógł przestać na nią
patrzeć, a ona niby umyślnie, niby nie, nie zwracała na niego uwagi. W końcu
nie wytrzymała natarczywego spojrzenia i uraczyła piłkarza swoją uwagą. Posłała
mu uśmiech, po czym odebrała od barmana swojego drinka.
Po przemyśleniu kilku spraw, Mesut
wreszcie zdecydował się na działanie. Przywitał się, próbując przekrzyczeć
muzykę, ale dziewczyna nie zareagowała. Powtórzył więc swoje krótkie…
- Cześć!
- Hej – odparła, patrząc mu w
oczy. – Przepraszam, musisz mówić głośniej.
- Fajny występ!
- Dziękuję.
- Chyba mnie nie pamiętasz… Jestem
kolegą Karima. Byłaś na jego imprezie urodzinowej w sobotę.
- Ah tak! Królewska impreza –
zaśmiała się, bawiąc się słowami. – Fajnie było, ale ten motyw z tortem
strasznie oklepany. Co słychać u twojego kolegi? Miał się do mnie odezwać.
- Przygotowujemy się do kolejnego
meczu.
- Też jesteś piłkarzem?
Mesut pokiwał twierdząco głową.
- Fajnie – rzekła, upijając
kolorowego drinka.
Zapadła niezręczna cisza. Mesut
bardzo chciał z nią porozmawiać, ale nie wiedział o czym. Ona także nie
ułatwiała mu zadania, bo co chwilę się odwracała do zaczepiających ją ludzi.
Była rozpoznawalna w tym klubie, miała wielu fanów i wielbicieli.
- Masz czas w przyszły weekend? –
zapytał, wykrzykując jej pytanie do ucha. – Może poszlibyśmy na kolację?
- To tak to się teraz nazywa? –
zaśmiała się. – Niestety w sobotę pracuję.
- A w niedzielę?
- Może być. Do którego hotelu mam
przyjść i na jakie nazwisko się powołać?
- Przepraszam, nie przedstawiłem
się. Nazywam się Mesut Özil.
- Amaya dos Santos. – Ich dłonie
po raz pierwszy się spotkały. Przez Niemca przeszedł przyjemny dreszczyk. – To
do którego hotelu przyjść?
- Sądziłem, że pójdziemy coś
zjeść.
- Aha… Należysz do tych facetów,
którzy lubią tą całą otoczkę. W porządku… Carlos – zwróciła się do barmana –
daj mu mój numer telefonu. Zadzwoń – rzuciła w stronę Mesuta. Dopiła drinka i
bez pożegnania ruszyła w kierunku schodów na piętro.
Mesut odprowadził ją wzrokiem.
Widział jak Amaya, ubrana w czarną sukienkę z wycięciami, zamienia kilka słów z
ochroniarzem, po czym kołysząc biodrami wchodzi na piętro. Dociera do loży,
którą zajmują mężczyźni po czterdziestce. Wita się z nimi buziakami w policzki
i siada obok jednego z nich – najprzystojniejszego – który od razu kładzie na
niej swoje łapska.
- Trzymaj. – Carlos podał Niemcowi
skrawek papieru z numerem telefonu. – Szybko ją urobiłeś. Musisz być dziany,
nie?
Özil wzruszył ramionami.
- Tak myślałem. Na byle co nie
leci – zaśmiał się.
- Co ona będzie tam robić? –
zapytał, spoglądając w stronę balkonów.
- Posiedzi chwilę, zje, pogada…
Później pojedzie z tym facetem do hotelu. To jej stały klient. Biznesman.
Niemiec jeszcze raz spojrzał w
tamtym kierunku. W jego wzroku była tęsknota, ale również wstręt.
- Lepiej się w niej nie zakochuj.
Dobrze ci radzę.
- Dlaczego?
- Nie warto. Złamie ci serce.
Amaya jest pozornie nowa, wykorzystuje teraz swoje pięć minut. Jest łasa na
pieniądze, wszędzie wywęszy swoją okazję. To dobra dziewczyna, ale dla kasy
zrobi wszystko.
- Chciałbym ją tylko poznać…
- Rób co chcesz, ale jeszcze
wspomnisz moje słowa.
Mesut jeszcze raz spojrzał na
szereg cyfr, układających się w numer do dziewczyny. Postanowił, że jutro do
niej zatelefonuje. Zapłacił za drinka i wyszedł z klubu.
__________
Rozdział drugi poddaję ocenie :)
Buźka!
Mesut idzie na całość! :*
OdpowiedzUsuńI liket! :*:*:*:*
Amaya jest śliczna i wgl wkmfvevnm! :**
Cudeńko! :*
Czekam na więcej!
PS. Zapraszam na jedynkę na http://corazon--loco.blogspot.com/ :)
Niezłe urodzinki, haha, z tancerkami. Biedny Mesut. :/ Mógł od razu do niej podejść. Nie zrobił tego, to Karim mu ją odbił. A tak to chociaż może widziałby, że kolega jest nią zainteresowany, to zabrałby się za inną. Ale skoro była taka… nie wiem, nawet jak to nazwać, ale nie opierała się, więc może Mesut powinien sobie odpuścić, bo nie warto. Zresztą barman sam mu to w tym klubie powiedział. I mam dziwne wrażenie, że ona rzeczywiście złamie mu serce. A może dla niego zrezygnuje z zawodu… no okaże się. :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na czternastkę na: http://gdziekolwiek-ty.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na http://corazon--feliz.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na ostatni rozdział i na epilog na gdziekolwiek-ty.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy na http://corazon--loco.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń