"Nie ma ludzi bez uczuć. Są tylko tacy, których przeraża to, że je mają"
Następnego dnia po spotkaniu z
Amayą, Mesut pojawił się ośrodku treningowym swojego klubu w zaskakująco dobrym
humorze. Tryskał dobą energią i optymizmem, co nie uszło uwadze kolegom. Od
razu rozpoczęli swój wywiad środowiskowy, zadając mnóstwo pytań o przyczynę
tego zadowolenia, ale Mesut milczał jak głaz. Skupiał się na zadaniach i
ćwiczeniach, aby po treningu szybko wziąć prysznic i uciec przez wścibskimi
przyjaciółmi.
- Ty się, Mes, tak nie śpiesz. –
Sergio zagrodził Niemcowi wyjście z szatni. Pytająco wlepiał w niego wzrok.
- Właśnie, bo chyba musimy
pogadać. – Do „napadu” dołączył Benzema, również zagradzając całe przejście.
- Sorry, chłopaki, ale trochę się
śpieszę.
- Dokąd?
- A raczej, do kogo?
- To nie wasza sprawa.
Benz i Sergio posłali sobie
porozumiewawcze spojrzenia, po czym jednogłośnie stwierdzili:
- Baba!
- Özilek nam się zakochał –
zaśmiał się Karim, głaszcząc Niemca żartobliwie po policzku. Mesut nie mogąc
już znieść tych uszczypliwych i wścibskich komentarzy, odepchnął jego rękę i przepchnął
się między kolegami, wychodząc z szatni.
- Jaki wrażliwy się zrobił.
Mesut pośpiesznie udał się do
swojego auta, kiedy usłyszał za plecami głos Samiego. Khedira był jego
najnormalniejszym kumplem, zawsze mógł liczyć na jego poradę i to że go nie
wyśmieje, kiedy zrobi lub powie coś głupiego bądź niedorzecznego.
- Mes, zaczekaj! Podrzucisz mnie
do domu? Wczoraj padł mi samochód i jestem uziemiony.
- A jak tutaj przyjechałeś?
- Ramos mnie przywiózł, ale teraz
ma jakieś plany na mieście i nie jedzie w naszą stronę. Mam nadzieję, że
jedziesz do domu.
- Tak, wsiadaj.
Özil przez chwilę zastanawiał się,
czy opowiedzieć o wszystkim Samiemu. Mógł liczyć na jego dyskrecję, ale trochę
obawiał się reakcji na wieść, że zakochuje się w tancerce go-go. Wszak nie od
dziś Mesut uważany był za porządnego faceta, który raczej gustuje w miłych,
słodkich dziewczynach, które z dumą można przedstawić rodzinie. Amaya z
pewnością do takich nie należała, choć Niemiec uważał, że pod tą przykrywką
silnej, zdecydowanej i zdeterminowanej kobiety, ukrywała się delikatna i
subtelna, a przede wszystkim bardzo skrzywdzona i zraniona dziewczyna.
- Słyszałeś, co mówili Ramos i
Benz? – zapytał Samiego.
- Tak, coś mi się obiło o uszy.
- Mieli rację. Chodzi o
dziewczynę.
- Poznałeś kogoś?
- Tak… W pewnym sensie. Pamiętasz
tę dziewczynę, tancerkę z urodzin Karima?
- Tę brunetkę z tego klubu?
- Yhym, dokładnie. Na imię ma
Amaya. Wczoraj zjadłem z nią obiad.
- No co ty? Poważnie?
- Tak, to bardzo fajna dziewczyna.
Jest inna niż sobie wyobrażasz.
- Mes, ty poważnie o niej myślisz?
– zaniepokoił się Sami. – Przecież ta dziewczyna do ciebie nie pasuje. Stać cię
na coś znacznie lepszego niż tancerka erotyczna. Wiesz przecież czym ona się
zajmuje po godzinach… Spała z Karimem… Nie przeszkadza ci to?
- Oczywiście, że mi przeszkadza.
Rozmawiałem z nią o tym. Amaya nie ma innego wyjścia, musi w ten sposób
zarabiać, bo jej babcia jest bardzo chora i potrzebuje drogich leków. A ona nie
skończyła szkoły i nie ma szansy na normalną pracę. Pomyślałem, że jak uda mi
się z nią zaprzyjaźnić, to pomogę jej znaleźć coś innego. Amaya to piękna
dziewczyna, wysoka, zgrabna… Może Lena mogłaby pomóc, co?
- Mesut, Lena zajmuje się
profesjonalnym modelingiem. Sam nie wiem, czy znalazłaby jakieś zajęcie dla tej
dziewczyny.
- Ale zapytać możesz, prawda?
- Jasne, zapytam – odparł, choć
Mesut wyczuł w głosie przyjaciele wyraźną niechęć.
Özil odstawił kolegę do domu, po
czym pojechał do siebie. Jego dom był duży i pusty. Mieszkał w nim sam i często
samotność zaczynała mu doskwierać. Nie widział sensu w otaczaniu się ładnymi
przedmiotami, skoro nie miał nikogo z kim mógłby cieszyć się ich urodą.
Wchodząc do salonu pomyślał o
Amayii. Wówczas ujrzał stos kopert na komodzie, jedne były otworzone, drugie
nie. Wśród nich znajdowało się zaproszenie na ślub brata. Do głowy Niemca
przyszedł pomysł, który koniecznie chciał zrealizować. Wesoło pogwizdując,
poszedł do kuchni przygotować obiad.
Zdecydował się odwiedzić Amayę
wieczorem w klubie.
Wchodząc do klubu Mesut nie
spodziewał się, że tak szybko odnajdzie swoją ciemnowłosą piękność. Wiła się
przy rurze na scenie, doprowadzając do szaleństwa całą zebraną widownię. Widząc
uśmiech na jej twarzy, sam również się uśmiechnął. Kochała taniec, każdą jego
formę, więc biło od niej szczęście i zadowolenie.
Niemiec usiadł przy barze i
zamówił piwo. W skupieniu i z podziwem oglądał występ swojej ukochanej. Wiele
by dał, aby pewnego dnia to przed nim odstawiła takie show. Ale nie z przymusu,
nie dla pieniędzy… Miał nadzieję, że pewnego dnia Amaya odwzajemni jego
uczucia, zrezygnuje z tej pracy i wówczas będzie tańczyć tylko dla niego, w
sypialni jego wielkiego domu.
Upił łyk piwa, przyglądając się
reakcji widowni na popisy dziewczyny. Znieruchomiał, kiedy nie zobaczył towarzyszącego
mu samemu, podziwu wobec talentu Amayii. Większość twarzy zebranych ludzi
wyrażało pożądanie. Zrobiło mu się niedobrze.
Rozkojarzył się do tego stopnia,
że całkowicie zapomniał o tańczącej Amayii. Dziewczyna zeszła ze sceny,
kłaniając się i rozsyłając buziaki dla widzów.
Nim się obejrzał, brunetka
pojawiła się przy barze na tradycyjnego drinka. Początkowo nie zauważyła
Mesuta, podeszła do grona młodych mężczyzn, którzy zaczęli ją adorować. Nie
protestowała i nie odtrącała ich dotyków oraz pocałunków. Zrobiło mu się
przykro, ale taki już był jego los.
- Cześć, Amaya – powiedział jej do
ucha, wyraźnie zaskakując tym dziewczynę. Brunetka odwróciła się i ujrzała
obojętną twarz Niemca.
- Mesut? Hej! A co ty tutaj
robisz?
- Przyszedłem do ciebie.
- Super, ale przecież widzieliśmy
się wczoraj.
- Wiem. Chciałem po prostu z tobą
porozmawiać.
- Oh, Mesut… – Dziewczyna chwyciła
go za nadgarstek i odciągnęła w nieco spokojniejsze miejsce, gdzie nie było
tłumu, a muzyka nie dudniła w uszach. Spojrzała mu prosto w oczy, a wyraz jej
twarzy był srogi i surowy. – Posłuchaj… Ja tutaj pracuję i nie życzę sobie
żadnych wizyt tego typu. Między nami nic nie ma i nigdy nie będzie. Ja nie
należę do twojego świata, rozumiesz? A jeśli koniecznie chcesz spędzić ze mną trochę
czasu, to dawaj kasę, pójdziemy na bok i załatwimy sprawy.
- Jak możesz? Myślałem, że mnie
lubisz.
- To nie ma teraz żadnego
znaczenia. Muszę pracować, aby zarobić na życie, a ty mi tylko przeszkadzasz.
Mesut bił się z myślami. Nie tak
wyobrażał sobie to spotkanie, nie taką Amayę poznał. Dziewczyna, która
poprzedniego dnia była z nim na obiedzie i tak miło z nim rozmawiała, była
inna.
Wyjął z kieszeni portfel, w którym
trzymał dość sporo gotówki. Wręczył ją Amayii.
- Co to?
- Mój brat się żeni. Nie mam osoby
towarzyszącej i pomyślałem, że może ty mogłabyś mi pomóc. To zaliczka. Zapłacę
ci za podróż oraz towarzystwo podczas uroczystości. Nie chcę, abyś była
stratna.
- A skąd pewność, że chcę z tobą
tam pójść?
- Nie wiem, ale mam taką nadzieję.
Ślub jest w przyszłym miesiącu w Gelsenkirchen. Pomożesz mi?
Brunetka przez chwilę się
zastanawiała. W końcu schowała pieniądze do stanika.
- W porządku. Muszę już iść. Na
razie – rzekła i odeszła, nie czekając na odpowiedź Niemca.
Mesutowi bardzo zależy, jak widać. Mam nadzieję, że uda mu się znaleźć jakieś inne, dobrze płatne zajęcie dla Amayi. Ta Lena może coś wymyśli... Chociaż niekoniecznie. No, ale ważne, że on próbuje. Z czasem na pewno coś się dla niej trafi. Oby jak najszybciej. Nie spodziewałam się, że będzie dla niego taka niemiła. No dobrze, pracuje, ale mogła być bardziej przyjazna. Sądziłam, że ucieszy się z jego wizyty, ale najwidoczniej było inaczej. Cóż, pewnie czuje, że nie pasuje do niego, że przez to, co robi, jest w jakiś sposób gorsza. Nic dziwnego,że tak myśli, ale przecież widać, że Mesutowi to nie przeszkadza. Mogłaby dać mu szansę. Pewnie potrzeba na to czasu. Ale wierzę, że on w końcu zdoła zdobyć jej serce. :)
OdpowiedzUsuńMesytowi tak zależy, a ona co?!
OdpowiedzUsuńAmaya nie denerwuj mnie! :P
Czekam na więcej! *.*
Zapraszam na piąty rozdział na: http://corazon--loco.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział na http://corazon--feliz.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuń