"Bo ja tak naprawdę najbardziej w życiu chcę kogoś kochać"
Mesut czuł się fatalnie z myślą,
że Amaya rozmawia z nim wyłącznie dla pieniędzy. Strasznie wstrząsnęło nim ich
ostatnie spotkanie w klubie, kiedy to zaprosił ją na ślub brata. Nie wiedzieć
czemu, ale uważał, że Hiszpanka jest mu pisana. W końcu tak dobrze się
dogadywali podczas kolacji we dwoje. Nadawali na tych samych falach, niemalże
rozumieli się bez słów. Amaya otworzyła się przed nim, zdradziła sekrety życia
prywatnego, a i tak dalej widziała w nim jedynie sponsora. Mesut nie wiedział
jak do niej dotrzeć, jakich argumentów użyć, aby jasno zaznaczyć, że ma wobec
niej poważne zamiary.
- Mes, mogę to? – Z natłoku myśli
wyrwał go Ramos. On oraz Sami Khedira krzątali się po domu Niemca, gdyż Mesut
zaprosił ich na wspólne oglądanie meczu.
- Tak, kupiłem te paluszki dla
was. Częstuj się.
Hiszpan pochwycił paczkę słonych
przekąsek i rozsiadł się obok Samiego na kanapie w salonie.
- Ale jestem podekscytowany! –
Klasnął w dłonie Ramos. – Panowie, czemu jesteście tacy spokojni? Jak Atletico
dzisiaj przegra, to wrócimy na fotel lidera. Nie kręci was to?
- Kręci, kręci – zaśmiał się Sami.
- A gdzie jest Karim? – zapytał
Mesut, stawiając na szklanym stoliku miskę z chipsami. Usiadł obok swojego
niemieckiego przyjaciela.
- Powinien już tu być. Mówił, że
ma coś do załatwienia, ale że się wyrobi.
- Dziwne…
- Przestańcie mi tu bełkotać po
niemiecku, bo po pierwsze nic nie rozumiem, a po drugie właśnie się zaczyna
mecz. Mes, przynieś piwo!
- Benz miał je kupić.
- Kurdę, z wami to tak zawsze.
Dajcie głośniej! – Sergio wyrwał pilot z rąk Samiego i podgłośnił telewizor.
Wówczas rozległ się dzwonek do
drzwi.
- W samą porę! – krzyknął Hiszpan.
Mesut zwlekł się z kanapy i
poszedł otworzyć Karimowi.
Zdziwił się, kiedy za drzwiami
ujrzał przyjaciela w towarzystwie Amayii.
- Siemka, Mes! Co tam, mecz się
już zaczął? Chyba nie jesteś zły, że przyprowadziłem gościa, co?
- Nie, skąd. – odparł, patrząc na
dziewczynę.
Francuz pognał do środka, gdy
okrzyki Ramosa i Khediry zrobiły się głośniejsze. Mecz zdawał się być interesujący.
- Panowie, piwo! – wrzasnął
Benzema, a zaraz potem dało się usłyszeć charakterystyczny dźwięk odskakującego
kapsla.
- Cześć – powiedział Mesut. Nie
mógł oderwać wzroku od brunetki. Miała na sobie obcisłe jeansy, top z dużym
dekoltem, skórzaną kurtkę oraz buty na wysokim obcasie. Włosy jak zwykle
opadały kaskadą na jej szczupłe ramiona. – Proszę, wejdź.
Kiedy Amaya przekroczyła próg jego
domu, poczuł piękny zapach jej perfum. Pachniała wiosennym porankiem.
- Co słychać? – zapytała,
ściągając kurtkę. Wręczyła ją Mesutowi, a on odwiesił ją we właściwe miejsce.
- W porządku. Napijesz się czegoś?
- Tak, coś mocnego poproszę.
Niemiec poprowadził ją do kuchni,
która łączona była z salonem. Podczas gdy Karim, Sergio i Sami siedzieli na
kanapie i emocjonowali się meczem rywala zza miedzy, on i Amaya usiedli na
barowych krzesłach przy kuchennej wyspie. Mieli dobry widok na chłopaków i na
telewizor, a mimo to nie zwracali na nich żadnej uwagi.
Özil podał jej drinka.
- Nie wiedziałem, że lubisz piłkę
nożną – powiedział.
- Bo nie lubię. Karim mnie
zaprosił. Mówił, że idziemy na kolację do jego znajomego. Wylądowałam tutaj –
odparła, rozglądając się po pomieszczeniu. Sądząc po wyrazie jej twarzy, dom
Mesuta bardzo jej się spodobał. Był duży i przestronny, urządzony elegancko i
nowocześnie. Dokładnie tak, jak Amaya lubiła najbardziej. – Sam tu mieszkasz?
- Niestety tak.
- Ładnie tu… Dolejesz mi jeszcze?
– zapytała, podając mu pustą szklankę. Mesut spełnił prośbę. – Słuchaj… To
zaproszenie na ślub twojego brata… Nie żartowałeś?
- Nie.
- Ale dlaczego ja? Nie boisz się,
że przyniosę ci wstyd?
- To niemożliwe. Jesteś piękna i
mądra.
Amaya westchnęła.
- A umiesz chociaż tańczyć? Jak
mam z tobą iść, to musisz mi dorównać kroku na parkiecie.
- Średnio – zaśmiał się.
-
Gooooooooooooooooooooooooooooooool!!!
Nagle do kuchni wpadł
roznegliżowany Sergio, cieszący się z bramki. Cieszył się tak, jakby to on sam
strzelił gola. Nawet koszulki się pozbył. Machał nią na wszystkie strony, nie
zaprzestając radosnych śpiewów. Amaya i Mesut mogli się tylko śmiać z
nadpobudliwego Hiszpana.
- Ramos! Zaraz dostaniesz żółtą
kartkę! – zażartował Benzema, przywołując przyjaciela do siebie. – Czułem, że
piłka nożna średnio cię kręci. – Karim objął od tyłu Amayę i wyszeptał jej coś
do ucha. Brunetka zaśmiała się zalotnie, ale gdy zauważyła, że Mesut robi
smutną miną, zaprzestała tego.
- Twój kolega dotrzymuje mi
towarzystwa.
- Mesut to świetny koleś. Idę
oglądać dalej. Ej, Mes, możesz na momencik?
Niemiec poszedł za przyjacielem na
stronę.
- Słuchaj, Ramos mówił, że jego
laska pojechała do rodziców i zostaje u ciebie na noc. Mógłbym się dołączyć?
Przyjechał do mnie brat z kumplami i urządzają imprezę, a ja chciałbym pobyć
sam z Amayą. Sam rozumiesz… – Karim uśmiechnął się cwanie i poruszył brwiami.
Mesuta zatkało! Prośba Karima
bardzo go zdziwiła, nie spodziewał się tego. Jednocześnie nie potrafił mu
odmówić. Znali się od trzech lat, zawsze byli sobie bardzo pomocni i mogli na
siebie liczyć.
- Jasne – odparł wbrew sobie.
Tej nocy Mesut nie mógł spać. Po
zakończonym meczu wypił z kolegami po piwie, później pożegnał się z Samim, a
pozostałą dwójkę i Amayę ulokował w pokojach gościnnych na piętrze. Karim nie
mógł odkleić się od pięknej tancerki, dlatego Niemiec zdecydował, że oszczędzi
sobie tego widoku i wcześniej się położy. Jednak sen nie nadchodził. Kiedy
tylko zgasły wszystkie światła, a w domowych korytarzach zapanował spokój i
cisza, wyszedł ze swojej sypialni i powędrował po szklankę wody.
Ciągle wyobrażał sobie sceny zza
drzwi gościnnego pokoju. Myślał, że oszaleje, ale nie potrafił zapomnieć i
zignorować faktu, że jego wymarzona dziewczyna jest za ścianą z jego najlepszym
przyjacielem.
Nalewając wody do szklanki, Mesut
odruchowo spojrzał w stronę salonu. Zauważył dziwny cień, który nieco go
zaniepokoił. Podszedł bliżej. Przy szklanej ścianie rozpościerającej widok na
ogród, w świetle księżyca stała Amaya. Niemiec nie mógł nadziwić się jej
urodzie, a miała na sobie jedynie męską koszulę i potargane włosy. Przez chwilę
nie zdradzał swojej obecności, ale kiedy zauważył, że dziewczyna ociera z
policzków łzy, postanowił się ujawnić.
- Amaya? – powiedział prawie
szeptem. – Co ty tutaj robisz? Wszystko w porządku?
- Przepraszam, obudziłam cię? –
Przestraszona ponownie wytarła łzy. Nie chciała, aby Mesut je zauważył, jednak
było już za późno. Pośpiesznie odstawiła szklankę z wodą na stolik do kawy i
przepraszająco spojrzała na Niemca. – Nie chciałam. Nie będę ci przeszkadzać.
Pójdę sobie.
- Zaczekaj! – Mesut chwycił jej
dłoń. – Co się stało? Dlaczego płaczesz?
- To nic…
- Amaya, czy… Czy Karim zrobił ci
jakąś krzywdę?
- Co? Boże, nie! Wszystko w
porządku.
- Na pewno?
- Tak.
- Więc dlaczego płaczesz?
- Mesut, nikt nie jest w stanie
zranić mnie bardziej, niż ja sama. Czasami dopadają mnie wątpliwości, kumulują
mi się wszystkie myśli i wówczas potrzebuję czasu dla siebie.
Dziewczyna z rezygnacją usiadła na
sofie. Mesut przycupnął tuż obok niej, ciągle nie wypuszczając z uścisku jej
dłoni.
- Strasznie mącisz mi w głowie… –
Niemiec posłał jej pytające spojrzenie. – Do tej pory niczym się nie
przejmowałam. Liczyła się tylko praca i zarobiona kasa. Nie miałam skrupułów,
ani wyrzutów sumienia. Odkąd się pojawiłeś i okazałeś mi tyle ciepła, czuję…
Czuję się inaczej. A to nie powinno mieć miejsca.
- Wiesz, że ci pomogę…
- Nie chcę twojej pomocy. Zostaw
mnie – powiedziała stanowczo. Wyrwała się z uścisku i wstała z kanapy. – Nie
przychodź do mojego klubu, nie dzwoń do mnie i nie zapraszaj mnie na kolacyjki.
Ja nie mogę się zakochać, rozumiesz? Bo wówczas moja praca będzie dla mnie
katorgą. Dla mnie i dla ciebie.
- Ale Amaya…
- Musisz to wiedzieć, Mesut, bo
jesteś kochanym facetem. Zasługujesz na kogoś znacznie lepszego niż ja. Proszę,
zostaw mnie.
Zniknęła. W popłochu pobiegła na
górę i zniknęła za drzwiami pokoju, w którym spał Karim. Mesut pozostał na dole
zdezorientowany i zagubiony. Analizował jej słowa i nic z tego nie rozumiał.
Chciała się z nim spotykać, ale nie potrafiła być neutralną. Chciała go pokochać,
ale nie mogła.
Mesut chciał uniknąć pewnych
rozwiązań, ale właśnie przekonał się, że jest to nieuniknione. Postanowił, że
od tej pory będzie jej płacił za każde spotkanie. Stanie się jej klientem i
wówczas nie odmówi, ani spotkania, ani kolacji, ani żadnej innej rzeczy.
Ciężko mi jest zrozumieć Amayę.. Niby chce normalnego życia, ale boi się zostawić swoje poprzednie życie. Myślę,że ona jest zagubiona i w końcu odnajdzie tę właściwą drogę, którą będzie podąrzać. Mesut też powinien przemyśleć parę spraw. Trochę szkoda, że postanowił jej płacić:( Pozdrawiam i czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńCo? On serio chce jej płacić, byle tylko nie odmówiła spotkania? Ech... a może powinien dać jej spokój? Przecież widać, jak ona się męczy, a płacąc jej, może pogorszyć tylko sprawę. Wydaje mi się, że Mesut powinien w końcu pogadać z Karimem i wytłumaczyć mu, że zależy mu na Amayi. Przecież tak dalej być nie może, żeby Karim zabawiał się z nią jego kosztem. ;/ Wkurza mnie ten facet. Niby nie wie, że Mesutowi na niej zależy, ale i tak mnie wkurza.
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog na http://corazon--feliz.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowe opowiadanie na http://love-in-englisch.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuń