2 czerwca 2014

DWANAŚCIE

Nigdy nie sądziłem, że szczęście może mieć tak kolosalne rozmiary. Nie potrafiłem opisać słowami swojego dobrego samopoczucia, które towarzyszyło mi przez długie tygodnie stycznia. Amaya zgodziła się zostać moją żoną. Czy może być coś piękniejszego? Już na samą myśl, że pewnego dnia stanie przede mną odziana w białą suknię, ciarki przechodziły mi po plecach. Od razu zacząłem się dziwić mojemu bratu, który podczas swojego ślubu zachowywał się tak spokojnie i zdystansowanie. Ja bym nie potrafił ustać w miejscu!
Pracowałem teraz nad przeprowadzką Amayii do mojego domu. Wiedziałem, że wiąże się to również z przeprowadzką jej babci. Nie miałem nic przeciwko. Jednak zanim to miało nastąpić musiałem poznać jedyną krewną mojej narzeczonej.
- Denerwuję się - powiedziałem, stąpając z nogi na nogę. Amaya majstrowała mi przy kołnierzu i poprawiała krawat. - Myślisz, że twojej babci spodobają się te kwiatki?
- Tak, bardzo lubi goździki.
- Chciałbym z tobą jeszcze o czymś porozmawiać.
- Później, kochanie - rzekła i dała mi buziaka. - A teraz wchodzimy.
Pewnym ruchem pchnęła drzwi wejściowe do swojego mieszkania. Na powitanie wyszła nam sąsiadka.
- Dzień dobry, pani Lucindo.
- Witaj.
- Dzień dobry - powiedziałem.
- Dziękuję pani za pomoc. Już zostanę z babcią. Później do pani przyjdę, to się rozliczymy.
Zdziwiło mnie to, że ta sąsiadka jest tutaj tak często. Miała opiekować się babcią tylko w skrajnych przypadkach. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ta kobieta przychodzi tu przeze mnie. Amaya ma dodatkowe koszty przez spotkania i randki ze mną. Pracowała wieczorami i w nocy, kiedy babcia smacznie spała. Za dnia zawsze była w domu, dzięki czemu mogła się nią opiekować. A teraz? A teraz całe dnie spędzała ze mną i cierpiała na tym jej krewna. Zrobiło mi się głupio, że wcześniej o tym nie pomyślałem.
Weszliśmy do pokoju, który za dnia był salonem, a nocami sypialnią Amayii. Starsza kobieta siedziała przy stole na wózku inwalidzkim i przeglądała jakiś album z pamiątkami rodzinnymi.
- Cześć, babciu. - Amaya podeszła do krewnej i ucałowała ją na powitanie. - Jak się czujesz?
- Dzisiaj dobrze, kochanie. Pięknie wyglądasz. Oh, a jakie masz piękne kolczyki.
- To prezent od mojego narzeczonego. - Mówiąc to Amaya puściła do mnie promienny uśmiech. - Pamiętasz jak ci opowiadałam o Mesucie? Przyszedł do nas dzisiaj i bardzo chce cię wreszcie poznać.
- Oh, doprawdy? Matulko kochana, a ja taka nie umalowana i nie uczesana... Kochanie, przynieść jakiś grzebień i lusterko. I pomóż mi się przebrać, nie mogę przecież przyjąć tak ważnego gościa w szlafroku. Amaya, kochanie, szybciutko, szybciutko!
- Babciu, ale Mesut już tutaj jest - powiedziała i poprosiła, abym podszedł bliżej. Dopiero wówczas starsza pani mnie zobaczyła.
- Dzień dobry. Nazywam się Mesut Ozil. Jest mi bardzo miło panią poznać - rzekłem, kłaniając się w pas. Wręczyłem kobiecie bukiet różowo-bordowych kwiatków. - Amaya bardzo wiele mi o pani opowiadała.
- Dzień dobry, młodzieńcze, dzień dobry. Amaya zawsze lubiła opowiadać, czasami nieprawdę - zaśmiała się życzliwie, głaszcząc wnuczkę po policzku. - Przepraszam pana za bałagan i mój wygląd. Amaya mnie nie uprzedziła.
- Nic nie szkodzi. Proszę mi mówić po imieniu.
- Oh, dobrze. Dziękuję za kwiaty. Amaya, kochanie, idź wstaw wodę na herbatę. Siadajcie, dzieci, siadajcie.
To było bardzo miłe popołudnie. Pani Daniella okazała się być przeuroczą i zabawną osobą. Śwetnie się bawiłem w jej towarzystwie. Strasznie dużo mówiła, opowiadała stare historie rodzinne, wspominała dawną Hiszpanię... Fajnie było dowiedzieć się tego wszystkiego właśnie od niej.
- Piękną mamy pogodę - zauważyłem. Pomimo tego, że to luty, to aura sprzyjała wyjściom. Zimna powoli odchodziła w zapomnienie. - Może wybierzemy się na spacer?
- Idźcie, kochani, idźcie. Ja sobie trochę odpocznę.
- A nie chciałaby pani pójść z nami?
- Oh, oczywiście, że bym chciała, ale to nie takie łatwe, mój młodzieńcze. Jak widzisz... Mam swój pojazd - zaśmiała się, pokazując wózek, na którym siedziała. - Mieszkanie na trzecim piętrze nie sprzyja wyjściom. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam w parku - westchnęła.
Amaya wyraźnie posmutniała. Chyba było jej przykro i czuła się temu winna. Nie mogła zapewnić babci innego domu, mieszkania na parterze, codziennych wyjść i spacerów.
- Czy Amaya wspominała pani, że jesteśmy zaręczeni?
- Ależ oczywiście! Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Widać, że się kochanie, a ty jesteś naprawdę bardzo miłym młodym człowiekiem.
- Bardzo pani dziękuję - uśmiechnąłem się. - Chciałbym, abyśmy niedługo zostali rodziną. - Nie wiem, czy nie za wcześnie wypaliłem z tą rodziną, jednak pomyślałem, że to dobry moment, ale zaproponować im wspólne mieszkanie. - Bardzo kocham Amayę i chciałbym, aby przeprowadziła się do mojego domu.
- Oh... - Staruszka posłała pytające spojrzenie wnuczce.
- Ale Mesut...
- Nie, nie. Źle to ująłem. Oczywiście chciałbym, aby i pani tam z nami zamieszkała. Mam duży dom z ogrodem, miałaby pani piękny pokój z widokiem. Moglibyśmy zatrudnić również pielęgniarkę albo opiekunkę, która zajmowałaby się panią nawet przez cały dzień. Wydaje mi się to dobrym i rozsądnym pomysłem. Mam piętrowy dom, a pokój dla pani urządzilibyśmy na dole. Dzięki temu mogłaby pani odpoczywać na świeżym powietrzu, na słońcu w ogrodzie. Niczym nie musiałybyście się martwić. Nie chcę żadnych pieniędzy. Zapraszam was do siebie i uczynicie mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi, jeśli przyjmiecie moje zaproszenie.
- Masz złote serce, chłopcze. - Pani Daniella pogłaskała mnie po policzku ze łzami w oczach. - Cieszę się, że Amaya spotkała kogoś takiego jak ty. Teraz mogę spokojnie umrzeć, bo wiem, że się nią dobrze zaopiekujesz.
- Babciu...
- Jednak ta decyzja nie może należeć do mnie. Bardzo chciałabym być blisko swojej wnuczki, ale rozumiem, że jestem dla niej dużym kłopotem.
- Nie mów tak.
- Już dawno mówiłam jej, aby oddała mnie do jakiegoś przytułku, ale to kosztuje... Nie chcę wam, młodym, siedzieć na głowie. Jeśli Amaya zdecyduje się na przeprowadzkę, to naprawdę uszanuję jej decyzję. Mam nadzieję, że będziecie mnie często tutaj odwiedzać.
- Ale ja mówiłem poważnie, pani Daniello. Nie wyobrażam sobie przeprowadzki bez pani. Biorę was tylko w pakiecie - powiedziałem, a staruszka roześmiała się radośnie, wywołując tym samym nieśmiały uśmiech na ustach Amayii.
- Ale sobie znalazłaś ancymona, kochanie - zażartowała starsza pani.
- Naprawdę chciałbym z wami zamieszkać - powiedziałem bezpośrednio do Amayii.
- Wiem, Mesut - odparła, choć wydawało mi się, że mówi to ze smutkiem.
Czyżby nie chciała ze mną zamieszkać?
Nagle rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłem numer Samiego.
- Cześć, Mes? Jesteś bardzo zajęty?
- Trochę. A coś się stało?
- Musimy koniecznie się spotkać i pogadać. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- No dobra, skoro to pilne to może spotkamy się dzisiaj wieczorem, co?
- Lepiej jutro. Po treningu pojedziemy na obiad do miasta.
- Jasne, pasuje mi. Do zobaczenia jutro.
- Na razie.



4 komentarze:

  1. Oj Mesut się wkupił w łaski babci Amay. Ale mam jakieś głupie przeczucie, że Sami powie Mesutowi o czymś co zepsuję tę sielankę;/ Chociaż bardzo bym tego nie chciała, bo oni są dla siebie idealni:) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czuje, że nie będzie wesoło... ;/
    Nie psuj tego! ;P
    Babcia Amayi i Amaya to idealny pakiet! ;)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo, to miłe z jego strony, że chce je obie zaprosić do siebie. W jego domu na pewno staruszce będzie się łatwiej mieszkało. :) Może się zgodzą. Mam taką nadzieję. :) Co takiego Sam ma mu do powiedzenia? Mam dziwne wrażenie, że to nie będzie nic dobrego. Oby tylko nie chodziło o Amayę! Może ona coś przed nim ukrywa, ooo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mesut jest kochany :) Mam nadzieję, że Amaya zgodzi się na jego propozycję. Ale ciekawa jestem, co takiego od Ozila chce Sami...

    OdpowiedzUsuń