Nigdy nie sądziłem, że szczęście
może mieć tak kolosalne rozmiary. Nie potrafiłem opisać słowami swojego dobrego
samopoczucia, które towarzyszyło mi przez długie tygodnie stycznia. Amaya
zgodziła się zostać moją żoną. Czy może być coś piękniejszego? Już na samą
myśl, że pewnego dnia stanie przede mną odziana w białą suknię, ciarki
przechodziły mi po plecach. Od razu zacząłem się dziwić mojemu bratu, który
podczas swojego ślubu zachowywał się tak spokojnie i zdystansowanie. Ja bym nie
potrafił ustać w miejscu!
Pracowałem teraz nad przeprowadzką
Amayii do mojego domu. Wiedziałem, że wiąże się to również z przeprowadzką jej
babci. Nie miałem nic przeciwko. Jednak zanim to miało nastąpić musiałem poznać
jedyną krewną mojej narzeczonej.
- Denerwuję się - powiedziałem,
stąpając z nogi na nogę. Amaya majstrowała mi przy kołnierzu i poprawiała
krawat. - Myślisz, że twojej babci spodobają się te kwiatki?
- Tak, bardzo lubi goździki.
- Chciałbym z tobą jeszcze o czymś
porozmawiać.
- Później, kochanie - rzekła i
dała mi buziaka. - A teraz wchodzimy.
Pewnym ruchem pchnęła drzwi
wejściowe do swojego mieszkania. Na powitanie wyszła nam sąsiadka.
- Dzień dobry, pani Lucindo.
- Witaj.
- Dzień dobry - powiedziałem.
- Dziękuję pani za pomoc. Już
zostanę z babcią. Później do pani przyjdę, to się rozliczymy.
Zdziwiło mnie to, że ta sąsiadka
jest tutaj tak często. Miała opiekować się babcią tylko w skrajnych
przypadkach. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ta kobieta przychodzi tu
przeze mnie. Amaya ma dodatkowe koszty przez spotkania i randki ze mną.
Pracowała wieczorami i w nocy, kiedy babcia smacznie spała. Za dnia zawsze była
w domu, dzięki czemu mogła się nią opiekować. A teraz? A teraz całe dnie
spędzała ze mną i cierpiała na tym jej krewna. Zrobiło mi się głupio, że wcześniej
o tym nie pomyślałem.
Weszliśmy do pokoju, który za dnia
był salonem, a nocami sypialnią Amayii. Starsza kobieta siedziała przy stole na
wózku inwalidzkim i przeglądała jakiś album z pamiątkami rodzinnymi.
- Cześć, babciu. - Amaya podeszła
do krewnej i ucałowała ją na powitanie. - Jak się czujesz?
- Dzisiaj dobrze, kochanie.
Pięknie wyglądasz. Oh, a jakie masz piękne kolczyki.
- To prezent od mojego
narzeczonego. - Mówiąc to Amaya puściła do mnie promienny uśmiech. - Pamiętasz
jak ci opowiadałam o Mesucie? Przyszedł do nas dzisiaj i bardzo chce cię
wreszcie poznać.
- Oh, doprawdy? Matulko kochana, a
ja taka nie umalowana i nie uczesana... Kochanie, przynieść jakiś grzebień i
lusterko. I pomóż mi się przebrać, nie mogę przecież przyjąć tak ważnego gościa
w szlafroku. Amaya, kochanie, szybciutko, szybciutko!
- Babciu, ale Mesut już tutaj jest
- powiedziała i poprosiła, abym podszedł bliżej. Dopiero wówczas starsza pani
mnie zobaczyła.
- Dzień dobry. Nazywam się Mesut
Ozil. Jest mi bardzo miło panią poznać - rzekłem, kłaniając się w pas.
Wręczyłem kobiecie bukiet różowo-bordowych kwiatków. - Amaya bardzo wiele mi o
pani opowiadała.
- Dzień dobry, młodzieńcze, dzień
dobry. Amaya zawsze lubiła opowiadać, czasami nieprawdę - zaśmiała się
życzliwie, głaszcząc wnuczkę po policzku. - Przepraszam pana za bałagan i mój
wygląd. Amaya mnie nie uprzedziła.
- Nic nie szkodzi. Proszę mi mówić
po imieniu.
- Oh, dobrze. Dziękuję za kwiaty.
Amaya, kochanie, idź wstaw wodę na herbatę. Siadajcie, dzieci, siadajcie.
To było bardzo miłe popołudnie.
Pani Daniella okazała się być przeuroczą i zabawną osobą. Śwetnie się bawiłem w
jej towarzystwie. Strasznie dużo mówiła, opowiadała stare historie rodzinne,
wspominała dawną Hiszpanię... Fajnie było dowiedzieć się tego wszystkiego
właśnie od niej.
- Piękną mamy pogodę - zauważyłem.
Pomimo tego, że to luty, to aura sprzyjała wyjściom. Zimna powoli odchodziła w
zapomnienie. - Może wybierzemy się na spacer?
- Idźcie, kochani, idźcie. Ja
sobie trochę odpocznę.
- A nie chciałaby pani pójść z nami?
- Oh, oczywiście, że bym chciała,
ale to nie takie łatwe, mój młodzieńcze. Jak widzisz... Mam swój pojazd -
zaśmiała się, pokazując wózek, na którym siedziała. - Mieszkanie na trzecim
piętrze nie sprzyja wyjściom. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam w parku
- westchnęła.
Amaya wyraźnie posmutniała. Chyba
było jej przykro i czuła się temu winna. Nie mogła zapewnić babci innego domu,
mieszkania na parterze, codziennych wyjść i spacerów.
- Czy Amaya wspominała pani, że
jesteśmy zaręczeni?
- Ależ oczywiście! Jestem z tego
powodu bardzo szczęśliwa. Widać, że się kochanie, a ty jesteś naprawdę bardzo
miłym młodym człowiekiem.
- Bardzo pani dziękuję -
uśmiechnąłem się. - Chciałbym, abyśmy niedługo zostali rodziną. - Nie wiem, czy
nie za wcześnie wypaliłem z tą rodziną, jednak pomyślałem, że to dobry moment,
ale zaproponować im wspólne mieszkanie. - Bardzo kocham Amayę i chciałbym, aby
przeprowadziła się do mojego domu.
- Oh... - Staruszka posłała
pytające spojrzenie wnuczce.
- Ale Mesut...
- Nie, nie. Źle to ująłem.
Oczywiście chciałbym, aby i pani tam z nami zamieszkała. Mam duży dom z
ogrodem, miałaby pani piękny pokój z widokiem. Moglibyśmy zatrudnić również
pielęgniarkę albo opiekunkę, która zajmowałaby się panią nawet przez cały
dzień. Wydaje mi się to dobrym i rozsądnym pomysłem. Mam piętrowy dom, a pokój
dla pani urządzilibyśmy na dole. Dzięki temu mogłaby pani odpoczywać na świeżym
powietrzu, na słońcu w ogrodzie. Niczym nie musiałybyście się martwić. Nie chcę
żadnych pieniędzy. Zapraszam was do siebie i uczynicie mnie najszczęśliwszym
facetem na ziemi, jeśli przyjmiecie moje zaproszenie.
- Masz złote serce, chłopcze. -
Pani Daniella pogłaskała mnie po policzku ze łzami w oczach. - Cieszę się, że
Amaya spotkała kogoś takiego jak ty. Teraz mogę spokojnie umrzeć, bo wiem, że
się nią dobrze zaopiekujesz.
- Babciu...
- Jednak ta decyzja nie może
należeć do mnie. Bardzo chciałabym być blisko swojej wnuczki, ale rozumiem, że
jestem dla niej dużym kłopotem.
- Nie mów tak.
- Już dawno mówiłam jej, aby
oddała mnie do jakiegoś przytułku, ale to kosztuje... Nie chcę wam, młodym,
siedzieć na głowie. Jeśli Amaya zdecyduje się na przeprowadzkę, to naprawdę
uszanuję jej decyzję. Mam nadzieję, że będziecie mnie często tutaj odwiedzać.
- Ale ja mówiłem poważnie, pani
Daniello. Nie wyobrażam sobie przeprowadzki bez pani. Biorę was tylko w
pakiecie - powiedziałem, a staruszka roześmiała się radośnie, wywołując tym
samym nieśmiały uśmiech na ustach Amayii.
- Ale sobie znalazłaś ancymona,
kochanie - zażartowała starsza pani.
- Naprawdę chciałbym z wami
zamieszkać - powiedziałem bezpośrednio do Amayii.
- Wiem, Mesut - odparła, choć
wydawało mi się, że mówi to ze smutkiem.
Czyżby nie chciała ze mną
zamieszkać?
Nagle rozdzwonił się mój telefon.
Na wyświetlaczu zobaczyłem numer Samiego.
- Cześć, Mes? Jesteś bardzo
zajęty?
- Trochę. A coś się stało?
- Musimy koniecznie się spotkać i
pogadać. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- No dobra, skoro to pilne to może
spotkamy się dzisiaj wieczorem, co?
- Lepiej jutro. Po treningu
pojedziemy na obiad do miasta.
- Jasne, pasuje mi. Do zobaczenia
jutro.
- Na razie.
Oj Mesut się wkupił w łaski babci Amay. Ale mam jakieś głupie przeczucie, że Sami powie Mesutowi o czymś co zepsuję tę sielankę;/ Chociaż bardzo bym tego nie chciała, bo oni są dla siebie idealni:) Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że nie będzie wesoło... ;/
OdpowiedzUsuńNie psuj tego! ;P
Babcia Amayi i Amaya to idealny pakiet! ;)
Czekam na nowość!
Oo, to miłe z jego strony, że chce je obie zaprosić do siebie. W jego domu na pewno staruszce będzie się łatwiej mieszkało. :) Może się zgodzą. Mam taką nadzieję. :) Co takiego Sam ma mu do powiedzenia? Mam dziwne wrażenie, że to nie będzie nic dobrego. Oby tylko nie chodziło o Amayę! Może ona coś przed nim ukrywa, ooo.
OdpowiedzUsuńMesut jest kochany :) Mam nadzieję, że Amaya zgodzi się na jego propozycję. Ale ciekawa jestem, co takiego od Ozila chce Sami...
OdpowiedzUsuń