Nazajutrz przyjechałam do ośrodka
treningowego w wyśmienitym nastroju. Udało mi się ostatecznie przekonać Amayę i
jej babcię do przeprowadzki. Byłem w gorącej wodzie kąpany jeśli chodzi o ten
temat. Najchętniej zabrałbym je do siebie już jutro, jednak moje panie
potrzebowały czasu na spakowanie swoich rzeczy. Chciałem im pomóc, ale Amaya
przekonała mnie, że sama sobie poradzi. Nakazała mi skupić się na nadchodzących
meczach.
- Siema - rzekłem, wchodząc do
szatni.
Ramos i Benz jak zwykle się
przekomarzali, reszta chłopaków chichotała i rozmawiała. Mina Samiego wyraźnie
zrzedła na mój widok. Nie wiedziałem co go gryzie. Jaką ważną sprawę do mnie
miał... Być może nie układało mu się z narzeczoną - Lena była sympatyczna, ale
miała charakterek.
- Cześć - powiedziałem do rodaka.
- Hej - odparł i odszedł.
Odprowadziłem go wzrokiem do drzwi. Dziwnie się zachowywał.
- Co mu się stało? - zapytałem
Karima.
- Mieliśmy ciebie zapytać o to
samo.
- Nie wiem... - Wzruszyłem
ramionami.
Podczas treningu Sami w ogóle nie
zmienił swojego zachowania. Unikał mojego wzroku, a kiedy próbowałem go
zagadać, uciekał na drugi koniec i ginął gdzieś w gąszczu pozostałych kolegów.
Czyżby problem leżał we mnie? Czyżbym go w jakiś nieznany mi sposób obraził?
Nic nie przychodziło mi do głowy. Ostatnio mało czasu spędzaliśmy razem. Może o
to się gniewał? No ale przecież nie może mieć mi za złe tego, że się
zakochałem. Przecież on także miał narzeczoną i spędzał z nią wiele czasu. Nie
zabierał mnie na randki z Leną, kiedy jeszcze byłem singlem. Przestałem go
rozumieć...
Po treningu spotkaliśmy się w
szatni. Chciałem zapytać, czy nasze popołudniowe spotkanie jest wciąż aktualne.
Przez całe zajęcia zachowywał się tak, jakby nie chciał mnie znać. Pogubiłem
się w tym wszystkim.
Byłem już przebrany i gotowy do
wyjścia. Sami podobnie, ale wyglądał tak, jakby na coś czekał. Bacznie
przyglądał się otoczeniu, pozostałym kumplom. Odprowadzał ich wzrokiem do
wyjścia z szatni. Kiedy byliśmy prawie sami wstał i podszedł do mnie.
- Musimy pogadać - powiedział stanowczo.
- Stary, nie wiem o co ci
chodzi... Cały dzień mnie unikasz. Zrobiłem coś?
- Nie, nie w tym rzecz.
- Do jutra, chłopaki! - rzucił
Karim, kiedy przechodził obok nas.
- A dokąd to? - Sami chwycił go za
nadgarstek i zatrzymał. Francuz posłał nam pytające spojrzenie.
- Co jest?
- Powiedz Mesutowi gdzie byłeś dwa
dni temu.
- Co?
- Co robiłeś dwa dni temu. Powiedz
mu.
- Nie wiem - wzruszył ramionami. -
Nie pamiętam.
Sami posłał mu groźne spojrzenie.
- Niech pomyślę... Byłem tutaj, na
treningu. A później pojechałem z siostrą na miasto...
- A potem? Co robiłeś wieczorem?
- Wieczorem... Ah, wieczorem! - Na
twarzy Karima pojawił się zawadiacki uśmiech, który dobrze znałem. Oznaczał
tylko jedno. Poznał jakąś pannę i nieźle się z nią bawił. - Byłem w klubie ze striptizem.
- A potem?
- Ej, Sami! Co to za
przesłuchanie? O co ci chodzi, koleś?
- Powiedz mu z kim spędziłeś noc!
- wycedził przez zęby.
- Z tancerką... Z tą boską
brunetką z moich urodzin. Znacie ją przecież. Jak jej tam... A... Am...
- Amaya!
- No właśnie! Amaya. A co?
Sami puścił Karima i spojrzał mi w
oczy.
- Tyle w temacie - powiedział i
opuścił szatnię.
Nie mogłem uwierzyć. Stałem na
środku otumaniony i zszokowany. Nie wiedziałem, co robić - płakać, krzyczeć...
Podniosłem wzrok i napatoczyłem się na równie zdziwionego Karima. Patrzył i nie
rozumiał.
Wkurzył mnie! Rzuciłem mu się do
gardła.
- Mes, co ty?! Ej!
Odepchnąłem go na bok i wybiegłem
z szatni. Wsiadłem do samochodu i pojechałem wprost do mieszkania Amayii. Byłem
tak wściekły, że nie zważałem nawet na drogę. Sam nie wiem ile przepisów ruchu
drogowego złamałem. Nie obchodziło mnie to. Byłem zły, zrozpaczony,
zawiedziony... Zrobiła ze mnie barana! Obiecywała, zastrzegała się na wszystkie
świętości, że z tym skończyła. Chodziła do klubu tylko po to, aby tańczyć i
zarobić na siebie, bo nie chciała brać ode mnie żadnych pieniędzy. A ja głupi
jej uwierzyłem...
Waliłem do drzwi jak opętany.
Koniecznie musiałem z nią porozmawiać.
Była przestraszona i zdziwiona,
kiedy ujrzała mnie na wycieraczce.
- Mesut! Co tak walisz?
Pchnąłem drzwi i nie czekając na
zaproszenie wszedłem do środka.
- Amaya! Amaya, kochanie, co się
tam dzieje?
- Nic, nic, babciu. To Mesut. -
Brunetka zamknęła drzwi od pokoju staruszki i przyszła do mnie z niezmienionym
wyrazem twarzy. - Możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
- Oszukałaś mnie!
- Co?
- Byłaś z Karimem! Spałaś z nim!
Jak długo to trwa? Mówiłaś, że z tym skończyłaś. Obiecałaś!
- To nie tak...
- Jak w ogóle możesz? Oświadczyłem
ci się, zaprosiłem do swojego domu, a ty mnie zdradzasz z najlepszym kumplem?!
Zachowujesz się jak...
- Jak? - Zdenerwowała się. Prawie
krzyczała. - No jak?! Jak dziwka?! Dla twojej wiadomości - jestem nią! Zawsze
byłam i zawsze będę!
- Nie to chciałem powiedzieć.
- Nie? A mi się wydaje, że
dokładnie to miałeś na myśli. Od początku ci mówiłam, że to jedyny sposób, w
jaki mogę zapewnić babci leki. Myślisz, że utrzymam siebie i ją z mojej marnej
pensji z klubu? Obiecałam ci, że nie będę sypiać z facetami. Dotrzymywałam
obietnicy, dopóki dawałam ci lekcje tańca, ale później kasa mi się skończyła, a
babcia cudownie nie ozdrowiała! Moje problemy nie zniknęły, Mesut! Babcia umrze
jak nie będzie przyjmować lekarstw.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie chcę twoich pieniędzy.
- Boże, skończ to wreszcie powtarzać!
Co jest złego w tym, że będę cię utrzymywał?
- Nie znasz świata?! Zaraz pojawią
się ludzie tacy jak twój ojciec i zacznie się nagonka! Nie jestem głupia,
Mesut.
- Jesteś! Właśnie w tym sęk, że
jesteś! Wolisz się upokarzać i oddawać za pieniądze, dajesz się wykorzystywać w
najgorszy sposób, zamiast wieść spokojne, poukładane życie przy moim boku.
Możesz dalej pracować dla własnej przyjemności, nie bronię ci tego, bo wiem, że
kochasz taniec. Ale na miłość boską! Przestań sypiać z facetami!
Amaya spuściła wzrok. Nic mi nie
odpowiedziała, nie wiedziała co. Chyba zrobiło jej się głupio i przykro. Miałem
nadzieję, że zrozumiała swój błąd. Nie chciałem się z nią rozstawać, umarłbym
bez niej. Ale jednocześnie nie mogłem pozwolić, aby traktowała mnie w ten sposób.
Nie zasłużyłem sobie na to.
Oddech Hiszpanki zrobił się płytki
i urywany. Zauważyłem na jej zaróżowionych policzkach lecące ciurkiem łzy. Była
taka smutna i zagubiona, miałem ochotę ją przytulić, pocieszyć i powiedzieć, że
wszystko będzie dobrze. Jednak nie mogłem tego zrobić. Amaya musiała zrozumieć
pewne rzeczy.
- Muszę już iść - powiedziałem. -
Odezwij się do mnie, kiedy wszystko sobie przemyślisz. Masz całkowicie
zrezygnować z prostytucji i tańca w klubie. To jedyny warunek jaki stawiam.
Odezwij się, kiedy już zdecydujesz się na ten krok.
Wychodząc zdecydowałem się jeszcze
pocałować ją w skroń. Miałem nadzieję, że zrozumie mój znak. Byłem gotów jej
wybaczyć, ale pod warunkami. Chyba nie wymagałem za wiele?
- Stary, jakbym wiedział, że to
twoja narzeczona, to ja bym jej nawet palcem nie tknął - tłumaczyć się Karim. -
Do głowy by mi nawet nie przyszło, że to może być twoja laska. Mesut i
prostytutka?! - Szybko zdał sobie sprawę ze swojej wpadki. Odchrząknął i
poprawił się. - To znaczy ty i tancerka? Zawsze wyobrażałem sobie ciebie z
modelką albo jakąś miłą panią doktor, ale nie to... Naprawdę cię przepraszam,
stary.
- Spoko, nie wiedziałeś.
- Czasami mógłbym pomyśleć, ale
cycki przysłaniają mi cały świat. - Nie wytrzymałem i zaśmiałem się z jego
wypowiedzi, choć wcale nie miałem nastroju do żartów. - Nigdy nie pomyślałem,
że takie dziewczyny mogą mieć facetów. Sądziłem, że są wolne, no bo jak to
tak... - Posłałem mu srogie spojrzenie. Znów odchrząknął. - No tak...
- Nie musisz się tłumaczyć.
Doceniam twój gest.
- Nigdy w życiu nie zrobiłbym
czegoś takiego najlepszemu kumplowi. Ja wiem, że czasami zamiast mózgiem, to
myślę... ehem... no wiesz... Ale dziewczyna przyjaciela to świętość. W zasadzie
to wszystkie dziewczyny naszych kumpli z drużyny powinny mieć takie specjalne
naszyjniki z napisem "stop".
- Nie wiem, czy Lena byłaby
zachwycona.
- Oj tak, ta to dopiero ma
charakterek - zaśmiał się. - Jestem pewien, że odcisnęłaby mi ten breloczek na
czole.
- To w jej stylu.
Od spotkania z Amayą rzadko
przebywałem w towarzystwie znajomych. Wolałem samotnie siedzieć w domu, bo nic
mnie nie cieszyło. A po co psuć humor kolegom swoją smętną miną? Jedyną osobą,
którą pragnąłem zobaczyć była moja piękna tancereczka. Jednak od kilku dni nie
dawała znaku życia i było mi z tego powodu cholera smutno. Obawiałem się, że
wszystko popsułem. Całą winą obarczałem siebie, choć nie do końca się z tym
zgadzałem. Chyba musiałem rozpocząć godzenie się z myślą, że ja i Amaya to
rozdział skończony. Niestety…
__________
Kolejny rozdział będzie ostatnim.
W międzyczasie zapraszam Was na nowe opowiadanie o Benedikcie Howedesie przerobione na brazylijską nutę :)
Aj.. Szkoda, że Amaya się nie zmieniła.;/ Ale mam nadzieję, że ona go bardzo kocha i jednak zechce zmienić swoje życie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAmaya spała z Karimem?! O cholera!
OdpowiedzUsuńMesut ma prawo być zły!
Mam jednak nadzieję, że ona rzuci to w cholerę i będzie z Niemcem! ;)
Rozdział bardzo ciekawy!
Czekam na nowość!
Nie wierzę. Amaya i Karim? Jak ona mogła? Co za... Yh. Wkurzyłam się na nią. Zachowała się nie fair wobec Mesuta. On jej się oświadczył, a ona przespała się z innym. Rozumiem, że potrzebowała kasy, ale bez przesady. Mogła mu powiedzieć albo wziąć jakieś dodatkowe godziny na taniec, a nie puszczać się. Nic dziwnego, że Mestu tak zareagował. Jestem ciekawa, co teraz z nimi. Mam nadzieję, że jakoś się ułoży, a Amaya zrezygnuje z takiego życia, dla niego. Jak jej zależy, to zrezygnuje, a jak nie... to cóż, wyjdzie na to, że Mesut zmarnował swój czas.
OdpowiedzUsuń